LOT bez agresywnej ekspansji i nadmiernego ryzyka
Rząd polski zobowiązał się, że LOT nie będzie angażował się w agresywną ekspansję handlową finansowaną z pomocy publicznej lub nie podejmie nadmiernego ryzyka - wynika z dokumentów Komisji Europejskiej. Co zatem z CPK i wielkim LOT-em?
Reklama
Niedawno opublikowaliśmy tekst „Wnioski z prognoz Eurocontrol i IATA”, którego najważniejszym aspektem była próba określenia, co prognozy te oznaczają dla przyszłości polskiego rynku lotniczego. Chwilę później Komisja Europejska upubliczniła pełny tekst swojej decyzji zawierającej zgodę na pomoc publiczną dla PLL LOT. Pisaliśmy już wielokrotnie, jakie
znaczenie dla przyszłości polskiej linii mają zobowiązania finansowe dotyczące spłaty zaciągniętego
kredytu oraz 85 proc. kwoty podwyższenia kapitału.
W decyzji KE znalazły się jednak dodatkowe elementy, które są bardzo ważne i muszą być brane pod uwagę, gdy dyskutujemy o przyszłości. Nie powinny przejść bez echa. A jest takie niebezpieczeństwo, gdyż tekst decyzji jest bardzo długi i zawiera mnóstwo skomplikowanych formuł finansowo-prawnych.
Rząd polski zobowiązał się, że LOT nie będzie angażował się w agresywną ekspansję handlową finansowana z pomocy publicznej lub nie podejmie nadmiernego ryzyka. W wersji angielskiej brzmi to: „LOT will not engage in aggressive commercial expansion financed by the aid or take excessive risks”.
Z kolei LOT w przesłanym razem z wnioskiem swoim planem biznesowym pokazuje ostrożny i stopniowy powrót do swojego standardowego, a więc przed COVID-owego stopnia aktywności, po angielsku: „The business plan of LOT show that company is preparing a prudent and progressive return to its standard volume of activity”.
Co z cytowanych zapisów wynika?
I na koniec warto zauważyć, że prawdopodobnie LOT będzie musiał ubiegać się o kolejną pomoc publiczną. Zapowiedział to już Milczarski. W odróżnieniu od swoich wielkich konkurentów polska linia nie ma szans na uzyskanie kredytów na normalnych rynkach finansowych. A w takiej sytuacji oczekiwania KE dotyczące samoograniczeń polskiej linii pójdą na pewno znacznie dalej. I wtedy konieczność rozstania się z marzeniami o nowym, ogromnym lotniczym węźle przesiadkowym stanie się jeszcze bardziej oczywista. Choć sprawni propagandziści, „sprzedający projekt CPK” będą pewnie starali się wmówić nam, że nie ma co przejmować się zobowiązaniami wobec Komisji Europejskiej, że jakoś sobie z tym poradzimy. Jak pokazuje historia, akurat w kwestiach kar za naruszanie zasad równej konkurencji UE jest bardzo sprawna i skuteczna. Przekonał się o tym choćby Malev.
A od siebie możemy też dodać, że to nie strach przed KE, ale rozsądek i odpowiedzialność za przyszłość polskiej linii powinny skłaniać do wyjątkowej ostrożności biznesowej na rynku lotniczym.
W decyzji KE znalazły się jednak dodatkowe elementy, które są bardzo ważne i muszą być brane pod uwagę, gdy dyskutujemy o przyszłości. Nie powinny przejść bez echa. A jest takie niebezpieczeństwo, gdyż tekst decyzji jest bardzo długi i zawiera mnóstwo skomplikowanych formuł finansowo-prawnych.
Rząd polski zobowiązał się, że LOT nie będzie angażował się w agresywną ekspansję handlową finansowana z pomocy publicznej lub nie podejmie nadmiernego ryzyka. W wersji angielskiej brzmi to: „LOT will not engage in aggressive commercial expansion financed by the aid or take excessive risks”.
Z kolei LOT w przesłanym razem z wnioskiem swoim planem biznesowym pokazuje ostrożny i stopniowy powrót do swojego standardowego, a więc przed COVID-owego stopnia aktywności, po angielsku: „The business plan of LOT show that company is preparing a prudent and progressive return to its standard volume of activity”.
Co z cytowanych zapisów wynika?
- Rząd polski zobowiązał się, że przez pełny okres spłaty pomocy publicznej, czyli przez siedem lat, LOT nie będzie realizował ekspansywnej strategii.
- LOT najwyraźniej zdaje sobie sprawę, że tylko ostrożna polityka handlowa daje mu szanse na spłatę zaciągniętych zobowiązań i osiągnięcie stabilności finansowej.
I na koniec warto zauważyć, że prawdopodobnie LOT będzie musiał ubiegać się o kolejną pomoc publiczną. Zapowiedział to już Milczarski. W odróżnieniu od swoich wielkich konkurentów polska linia nie ma szans na uzyskanie kredytów na normalnych rynkach finansowych. A w takiej sytuacji oczekiwania KE dotyczące samoograniczeń polskiej linii pójdą na pewno znacznie dalej. I wtedy konieczność rozstania się z marzeniami o nowym, ogromnym lotniczym węźle przesiadkowym stanie się jeszcze bardziej oczywista. Choć sprawni propagandziści, „sprzedający projekt CPK” będą pewnie starali się wmówić nam, że nie ma co przejmować się zobowiązaniami wobec Komisji Europejskiej, że jakoś sobie z tym poradzimy. Jak pokazuje historia, akurat w kwestiach kar za naruszanie zasad równej konkurencji UE jest bardzo sprawna i skuteczna. Przekonał się o tym choćby Malev.
A od siebie możemy też dodać, że to nie strach przed KE, ale rozsądek i odpowiedzialność za przyszłość polskiej linii powinny skłaniać do wyjątkowej ostrożności biznesowej na rynku lotniczym.