Nadchodzi trudne lato dla europejskich linii lotniczych

Linie europejskie są w grupie najbardziej dotkniętych koronakryzysem. Silna sezonowość przewozów i ich koncentracja w miesiącach od kwietnia do września, sprawiają że strata drugiego z rzędu sezonu letniego może uderzyć nie tylko w najsłabszych graczy w branży, ale również w czołowe linie budżetowe i tour operatorów. W efekcie gorszego sezonu letniego 2021 może się także okazać, że najważniejszy dla przewoźników sieciowych ruch biznesowy powróci jeszcze później. - Problem Europy polega na istnieniu wielu granic, a każdy kraj ma swoje własne wymagania - mówi Mark Manduca, analityk londyńskiego oddziału Citigroup. - Pasażerowie nie wiedzą, jakie są ograniczenia, ani jakie testy są wymagane, więc wypełnienie samolotów jest znacznie trudniejsze niż w dużych krajach, takich jak Stany Zjednoczone czy Chiny, gdzie granic się nie przekracza - dodaje.

Ostatnim ciosem dla branży jest reakcja państw po wykryciu zmutowanego wirusa. Oprócz kwarantann nałożono obowiązkowe testy, nawet dla tych nielicznych, którzy mogli podróżować. Według londyńskiej firmy konsultingowej Ishka Ltd., liczba rezerwacji w liniach lotniczych zarejestrowanych w Wielkiej Brytanii spadła o 27 proc. w ciągu tygodnia. W tym samym czasie w Ameryce Północnej spadki wyniosły 10 proc., a w regionie Azji i Pacyfiku zaledwie 5 proc. 15 stycznia br. Brytyjczycy zaostrzyli jeszcze bardziej restrykcje, co spowodowało, że British Airways przestał latać do wielu krajów. Z kolei niemieckie władze nie wykluczają przedłużenia lockdownu do kwietnia br. Te realia skłaniają Bloomberga do wniosku, że w 2021 r. duże zachodnioeuropejskie linie lotnicze (Lufthansa, Air France/KLM, easyJet) nie osiągną nawet 60 proc. przychodów z 2019 r. Zdaniem analityków serwisu w tej kategorii najlepiej wypadną Turkish Ailrlines (95 proc.) oraz trzech główni przewoźnicy z Chin (88 proc.).

Alexandre de Juniac, dyrektor generalny Międzynarodowego Stowarzyszenia Transportu Lotniczego (IATA), powiedział, że ​​podjęte decyzje grożą wstrzymaniem lotów i zanikiem popytu, co może potrwać nawet aż do początku kwietnia br. Według IATA nawet przy szybkim tempie szczepień, liczba zaplanowanych rezerwacji jest na całym świecie mniejsza niż pod koniec 2020 r. Według Stuarta Hatchera, jednego z wiceprezesów International Bureau of Aviation, na Starym Kontynencie od początku pandemii zdarzyło się o już więcej upadków linii lotniczych niż w jakimkolwiek innym regionie świata, a przy złym sezonie przewozowym w lecie, ta tendencja może się nasilić. TUI, największy tour operator w Europie, zrezygnował z organizowania ferii zimowych dla Brytyjczyków. Nie wiadomo czy uda mu się zaproponować ofertę wycieczkową na poziomie 80 proc. roku 2019, na co miał nadzieję jeszcze kilka tygodni temu. Z kolei Lufthansa starająca się ożywić popyt na podróże turystyczne, też nie może być pewna powodzenia. Niemcy wykorzystują obecnie zaledwie 25 proc. swojej zdolności przewozowej.

Pomimo wsparcia otrzymanego w zeszłym roku obawa o letnie przychody skłania przewoźników do poszukiwania nowych zastrzyków gotówki. Niedawno Wizz Air, po raz pierwszy w historii, wyemitował obligacje o wartości 500 mln euro, choć w 2020 r. radził sobie z kryzysem w oparciu o własne fundusze. Lufthansa przymierzała się do restrukturyzacji rządowych pożyczek (9 mld euro), z zamiarem rozpoczęcia ich zwrotu, ale obecnie niezbędne może okazać się dodatkowe wsparcie finansowe of niemieckiego państwa. Wreszcie Air France/KLM prawdopodobnie zwróci się o dodatkową pomoc w wysokości ok. 10 mld euro. Rządy Francji i Holandii już się na to zgodziły.

Przedłużający się kryzys finansowy branży lotniczej może też dotknąć dwóch największych producentów samolotów, Airbusa i Boeinga. Do tej pory obaj lotniczy giganci unikali anulacji dużych zamówień, przekonując linie lotnicze do odraczania dostaw w trakcie trwania pandemii. Ta taktyka może już jednak nie być wystarczająca dla europejskich przewoźników, zwłaszcza jeśli nie poprawi się sytuacja na trasach krótkiego zasięgu. Dyrektor generalny easyJet, Johan Lundgren, twierdzi, że Airbus jest elastyczny w kwestii terminów dostaw nowych samolotów zamówionych wiele lat wcześniej i dodaje, że rezerwacje powrócą, gdy pandemiczne restrykcje zostaną złagodzone. - Wiemy, że popyt istnieje. Teraz, kiedy szczepionki są produkowane i podawane w dużych ilościach, ludzie znów zaczną latać - dodaje. Yan Derocles, analityk z Oddo BHF w Paryżu, zajmujący się lotnictwem od 20 lat twierdzi jednak, że wskaźnik szczepień populacji musiałby osiągnąć od 40 do 60 proc., aby podróże powróciły do ​​normalnego poziomu. - Jesteśmy od tego bardzo, bardzo daleko. Jest tylko niewielka szansa, że ​​tego lata ruch odżyje - zauważa Derocles.

Fot.: Materiały prasowe