Wyniki wyborów utrwaliły pat na lotnisku w Modlinie
Nadzieja, że wybory samorządowe zlikwidują klincz w Mazowieckim Porcie Lotniczym w Modlinie (MPL) okazały się płonne. Po opadnięciu kampanijnego kurzu na przeciwko siebie na placu boju stoją ciągle te same osoby: marszałek Struzik i prezes Szpikowski.
Reklama
Przypomnijmy, że spółkę MPL posiada czterech udziałowców. Państwowe Przedsiębiorstwo "Porty Lotnicze" (PPL) ma niespełna 31 proc. udziałów, a reszta pozostaje w rękach Agencji Mienia Wojskowego (prawie 35 proc.), Województwa Mazowieckiego (prawie 31 proc.) oraz gminy Nowy Dwór Mazowiecki (niespełna 5 proc.). Teoretycznie modlińskie lotnisko jest kontrolowane przez instytucje rządowe. W rzeczywistości jednak umowa spółki zakłada, że wszystkie najważniejsze decyzje muszą zapadać jednomyślnie.
Takie zapisy powodują, że wspólnicy muszą się dogadywać, aby zapewnić spójne zarządzanie spółką. Kłopot w tym, że od wielu miesięcy toczy się spór o przyszłość MPL pomiędzy Mariuszem Szpikowskim, szefem PPL i Adamem Struzikiem, marszałkiem województwa mazowieckiego. Upraszczając długą historię konfliktu modlińskiego trzeba napisać, że PPL był gotów przejąć kontrolę nad modlińską spółką w zamian za jej dokapitalizowanie kwotą 140 milionów złotych, ale nie godzi się na jednoczesne gwarantowanie obligacji wyemitowanych na rozwój portu. Dziś ta gwarancja ciąży na samorządzie województwa mazowieckiego. Z kolei marszałek Struzik potrzebuje zgody na podjęcie decyzji o rozpoczęciu rozbudowy portu, który ma obecnie zbyt mały terminal do obsługi rosnącego ruchu lotniczego, ale na zaciągnięcie nowych zobowiązań nie zgadza się z kolei prezes Szpikowski.
Przez ostatnie miesiące spór toczył się ze zmienną intensywnością, która osłabła po przejęciu lotniska w Radomiu przez PPL i przed wyborami samorządowymi. Przedstawiciele PPL mieli nadzieję, że po wyborach samorządowych nowy marszałek z partii rządzącej będzie bardziej skory do zwarcia porozumienia. Stało się jednak inaczej i dwaj starzy oponenci muszą wrócić do rozmów. U samorządowców zmieniła się jednak perspektywa. O ile przed wyborami pewność zachowania kontroli nad sejmikiem mazowieckim liczono w miesiącach, o tyle po wyborach i po zawarciu koalicji marszałek Struzik ma szansę na pozostanie na urzędzie przez długie pięć lat.
Sytuacja MPL stała się znów stałym zmartwieniem marszałka. Przez pięć lat nie będzie już można stosować taktyki przeczekiwania. W Modlinie trzeba szukać rozwiązania. Dlatego, jak donosi dziennik.pl, członkowie sejmiku mazowieckiego zaczynają myśleć o przejęciu udziałów PPL za 130 milionów złotych, na co ma ponoć pozwalać budżet województwa. Oferta ma zostać złożona po ostatecznym ukonstytuowaniu się organów sejmiku mazowieckiego.
Jeśli rzeczywiście samorządowcy złożą propozycję zakupu udziałów, a PPL odmówi, to prezes Szpikowski może znaleźć się w niezręcznej sytuacji i to z kilku powodów. Po pierwsze po przejęciu lotniska w Radomiu przez PPL i rozpisaniu przetargów na jego gruntowną przebudowę utrzymywanie udziałów w MPL nie wydaje się uzasadnione biznesowo. Po drugie Szpikowski sam twierdził, że udziały w MPL mógłby sprzedać, ale nie ma komu. Po trzecie chcąc w przeszłości przejąć udziały samorządowców szef PPL podał za jaką chce to zrobić kwotę, co ogranicza teraz możliwości żądania wygórowanej ceny od Mazowsza. Po czwarte wreszcie niewyrażenie zgody na odsprzedanie udziałów w spółce, którą Szpikowski zwykł nazywać beczką prochu, narazi PPL na zarzut protekcjonizmu, czyli wspierania narodowego przewoźnika kosztem Ryanaira, który bez rozbudowy Modlina nie ma jak się dalej rozwijać w Warszawie.
Samorządowcy nabrali głębszy oddech, a wraz z nim przyszła do nich ochota do konfrontacji, natomiast PPL zaczyna brakować amunicji. Pojedynek modliński trwa dalej.