Bliżej świata: Kontrastowe Indie cz.II
Reklama
Dwa tygodnie temu w cyklu "Bliżej świata" prezentowaliśmy pierwszą część materiału "Kontrastowe Indie". Dziś zapraszamy na część drugą poświęconą Indiom Południowym.
Na południe Kingfisherem
Ostatnim etapem naszej podróży miał być wypoczynek na plażach południowozachodniego stanu Kerala. Na podróż do Trivandrumu stolicy stanu zdecydowaliśmy się na pokładzie pięciogwiazdkowych linii Kingfisher należących do charyzmatycznego miliardera Vijaya Mallya, właściciela United Breweries Group, firmy wytwarzającej m.in. niezwykle popularne w Indiach piwo o tej samej nazwie, co linia lotnicza.
Niestety, na lotnisku w Delhi okazało się, że plan naszej podróży uległ zmianie i zamiast półtoragodzinnej przesiadki w Bangalore będziemy musieli czekać ponad 8 godzin na kolejny lot do Trivandrumu. Pierwszy etap podróży odbyliśmy na pokładzie Airbusa 321. Trzeba przyznać, że serwis był dość przyzwoity, składał się z ciepłego posiłku (niestety dla mnie zabrakło dania mięsnego) i napojów bezalkoholowych (prawo indyjskie zabrania podawania alkoholu na lotach krajowych), a do dyspozycji pasażerów udostępniono ekrany w siedzeniach wraz ze słuchawkami umożliwiające oglądanie filmów, TV czy słuchanie muzyki.
Po przylocie do Bangalore zdecydowaliśmy się pojechać do centrum tego najbogatszego indyjskiego miasta słynącego z ulokowanych tu licznych nowoczesnych firm działających głównie w branży informatycznej i outsourcingowej. Niestety z racji niewielkiej ilości czasu nie zobaczyliśmy zbyt wiele, a mnie chyba najbardziej utkwił w pamięci obraz człowieka leżącego na jednej z głównych ulic miasta całego pokrytego okropnymi strupami i trzęsącego się niemal jak w agonii, co nie robiło jednak na przechodniach najmniejszego wrażenia. Drugi etap podróży odbyliśmy na pokładzie ATR-72 linii Kingfisher Red. Tu również czekał na nas ciepły posiłek, zabrakło jednak systemu osobistej rozrywki, który z drugiej strony nie był specjalnie potrzebny na trwającym nieco ponad godzinę locie.
Airbus 321 Kingfishera na lotnisku w Bangalore
Kerala: tropikalny raj
Ostatnie dni naszego pobytu w Azji spędziliśmy na Kovalam Beach, pięknej plaży położonej kilkanaście kilometrów na południe od Trivandrumu. Podczas pobytu w Kerali odwiedziliśmy też ciekawy rezerwat lwów azjatyckich przy Neyyar Dam, w Ghatach Zachodnich, oraz najważniejsze miasta stanu: stolicę Trivandrum i post-kolonialny Fort Kochi.
Osobnego omówienia wymaga też jedna z najbardziej znanych atrakcji Indii, czyli słynne keralskie "backwaters": liczący kilkaset kilometrów długości ciąg lagun, rzek i jezior biegnący wzdłuż brzegu Morza Arabskiego. Po rozlewiskach można poruszać się zarówno wynajętymi łodziami, jak i lokalnymi promami pełniącymi tu funkcję wodnych autobusów, z których to środków transportu można obserwować życie mieszkańców tych niezwykłych terenów, a także tropikalną przyrodę.
Osobnego omówienia wymaga też jedna z najbardziej znanych atrakcji Indii, czyli słynne keralskie "backwaters": liczący kilkaset kilometrów długości ciąg lagun, rzek i jezior biegnący wzdłuż brzegu Morza Arabskiego. Po rozlewiskach można poruszać się zarówno wynajętymi łodziami, jak i lokalnymi promami pełniącymi tu funkcję wodnych autobusów, z których to środków transportu można obserwować życie mieszkańców tych niezwykłych terenów, a także tropikalną przyrodę.
Kovalam Beach
Rybacy w Kerali
Port w Vizhinjam, 3 km od Kovalam
Ghaty Zachodnie widziane z Neyyar Dam
Rezerwat lwów azjatyckich
Backwaters
Kościół w rozlewiskach
Podsumowując, Kerala okazała się miejscem, które znacznie bardziej przypadło mi do gustu niż północne Indie. Może nie ma tu takich spektakularnych zabytków, jak na północy, ale za to stan ten jest znacznie porządniejszy, lepiej zorganizowany, nie widać też takiej przerażającej biedy i przeludnienia. Być może wiąże się to z zupełnie inną specyfiką kulturową południa Indii zamieszkałego przez ludność mówiącą przede wszystkim językami drawidyjskimi i nigdy nie podbitego przez muzułmańskie imperia rządzące północą. Z drugiej strony Kerala jest najbogatszym stanem Indii, a wpatrując się dokładniej w statystyki, można zobaczyć, że ma także najlepiej rozwiniętą oświatę i służbę zdrowia.
Powrót przez Delhi
Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy tak więc z Indii trzeba było jeszcze wrócić do kraju. Pierwszy lot do Delhi odbyliśmy na pokładzie Boeinga 737-700 indyjskiej linii typu LCC: JetLite. Jest to przyzwoity przewoźnik, aczkolwiek Spice Jet zrobił na mnie minimalnie lepsze wrażenie ze względu na wygodniejsze siedzenia, darmową wodę mineralną i tańsze posiłki. Ze względu na późną porę przylotu noc spędziliśmy na lotnisku w New Delhi w sali przylotów terminala krajowego. Do terminala międzynarodowego udać się nie mogliśmy, bo wpuszczają do niego dopiero na 3 godz. przed odlotem (przy wejściu trzeba pokazać kartę pokładową), a wyjście po przylocie gdziekolwiek poza budynek terminala poskutkowałoby brakiem możliwości powrotu. Stąd nie jest zaskoczeniem widok błąkających się przed wejściem turystów, którzy zaraz po przylocie postanowili wyjść np. na papierosa i stracili możliwość powrotu do budynki w celu choćby wymienienia gotówki. Ot indyjska biurokracja.
McDonnell Douglas MD83 afgańskich linii Kam Air, a w tle Boeing 737 indyjskiej taniej linii JetLite
Oddany niedawno do użytku międzynarodowy terminal 3 lotniska w Delhi jest niezwykle nowoczesny, przestronny i tak naprawdę pusty, gdyż jego rozmiary znacznie przewyższają obecne zapotrzebowanie stolicy Indii. Po kilku kontrolach bezpieczeństwa, z których ostatnia odbyła się w rękawie, udaliśmy się, korzystając z usług Lufthansy, w podróż do Krakowa (via Monachium), najpierw na pokładzie Airbusa 340-600, a potem Canadaira CRJ-900. Korzystając z pięknej pogody podczas lotu międzykontynentalnego podziwialiśmy m.in. góry Afganistanu, pustynie Turkmenistanu, Morze Kaspijskie i wreszcie Kaukaz na czele z jego najwyższym szczytem Elbrusem.
Terminal 3 portu lotniczego Indira Gandhi w Delhi
Góry w Afganistanie, gdzieś na północ od Kabulu
Najwyższy szczyt Kaukazu Elbrus widziany z okna samolotu
Informacje praktyczne:
Przelot z Polski: Polska nie posiada bezpośrednich połączeń lotniczych z Indiami. Właściwie jednak wszyscy najwięksi przewoźnicy europejscy, zarówno ze wschodu (Aerofłot, Aerosvit), jak i zachodu (Lufthansa, Air France/KLM, Austrian Airlines, Swiss, British Airways) czy Turcji (Turkish) mają w swojej ofercie loty z Polski do Indii z jedną przesiadką. Najwięcej połączeń z Europą obsługują lotniska w Delhi i Bombaju, jednakże niektóre linię mają bardziej rozbudowaną siatkę połączeń do Indii, oferując loty także do innych, dużych miast, jak: Kalkuta, Hyderabad, Chennai czy Bangalore. Ceny lotów w promocyjnych taryfach zaczynają się już od ok. 1500 zł.
Wiza: W Polsce wizę indyjską można załatwić tylko za pośrednictwem działającej przy ambasadzie w Warszawie firmy BLS International Visa Services - Poland (//www.blsindiavisa-poland.com). Koszt 180-dniowej wizy turystycznej to 224 zł. Wiza ważna jest od dnia wystawienia, a nie przekroczenia granicy z Indiami.
Zdrowie, szczepienia: Nie ma żadnych szczepień obowiązkowych przy wjeździe do Indii. Zalecane szczepienia to WZW A i B, dur brzuszny, polio i tężec. Na północy Indii należy też zastanowić się nad stosowaniem profilaktyki antymalarycznej, natomiast w Kerali nie ma malarii. Zalecana jest wizyta u lekarza medycyny tropikalnej przed wyjazdem.
Podróżowanie po Indiach: Przeloty lotnicze najwygodniej kupować korzystając z indyjskich wyszukiwarek, takich jak: makemytrip.com czy cleartrip.com lub bezpośrednio na stronach przewoźników. Ceny najtańszych przelotów krajowych zaczynają się od ok. 100 zł. Pociągi również najlepiej kupować przez Internet, korzystając np. z ww. stron, gdyż zdobycie biletów na miejscu, zwłaszcza na północy Indii, jest często trudne z powodu małej dostępności miejsc. Pociągi indyjskie mają kilka klas. Na dłuższych trasach są to sypialne AC 1, 2 i 3, czyli wagony klimatyzowane różniące się liczbą miejsc w przedziałach, natomiast Sleeper Class pozbawiona jest klimatyzatorów. Pociągi w Indiach są niezwykle tanie. Kilkunastogodzinny przejazd Sleeper Class to wydatek ok. 300 rupii (ok. 20 zł).
Noclegi: Ceny noclegów zaczynają się już nawet od 100 rupii (ok.6 zł !) od osoby choć oczywiście za takie pieniądze warunki będą raczej spartańskie. Nawet w turystycznych miejscowościach nie ma większego problemu ze znalezieniem dość porządnej dwójki w cenie ok. 400-800 rupii. W Indiach ceny noclegów zależą często od naszych umiejętności do targowania się, gdyż niewiele miejsc noclegowych ma stałe, z góry ustalone ceny.
Przewodnik: Jedyny przewodnik po Indiach, który mogę z czystym sumieniem polecić to anglojęzyczny Lonely Planet, w którym znajdziemy bardzo wiele praktycznych porad i adresów hoteli czy restauracji.
Andrzej Hładij