ETS: Debata w europarlamencie

Europosłów zaniepokoiła podpisana tydzień temu przez 23 państwa deklaracja wspólnego sprzeciwu wobec ETS-u. Wśród sygnatariuszy tzw. deklaracji moskiewskiej są m.in. Stany Zjednoczone, Rosja, Chiny, India i Brazylia. Kraje te zapowiadają, że jeśli UE nie zawiesi ETS-u, mogą rozpocząć odwet i wycofać nawet prawa przewozowe dla unijnych przewoźników.

- Patrzymy na wojnę handlową i reperkusje, których można było uniknąć. Komisja Europejska była ostrzegana, że nie można wprowadzać podatku, nawet jeśli nazwiemy go opłatami za emisję, dla przewoźników spoza Unii. Teraz to większy bałagan niż ktokolwiek się spodziewał, szkodliwy dla brytyjskiego i europejskiego przemysłu. Jestem wściekła - zaatakowała przedstawiciela Komisji Europejskiej Jacqueline Foster, brytyjska posłanka z frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. - Dlaczego kraje trzecie mają się podporządkować, niezależnie co my o tym sądzimy?

- Pierwszy rozsądny krok to zawieszenie ETS-u. Kiedy Dyrektorat Generalny ds. Klimatu w Komisji zauważy, że jeśli próbuje wprowadzać prawo poza UE, to inne kraje się odgryzą? - wtórował Philip Bradbourn z tej samej frakcji.

Z wypowiedzi europosłów wielokrotnie przebijała obawa o "plan B". Wielu sprawiało wrażenie zaskoczonych skoordynowanym oporem największych światowych mocarstw gospodarczych.

- Po raz pierwszy w historii udało nam się skłonić Stany Zjednoczone, Rosję i Chiny do kompromisu - ironicznie zauważył przewodniczący komisji, Brian Simpson, z socjaldemokratycznej frakcji S&D. - Wojna handlowa jest możliwa.

- Jeśli poddamy się przy pierwszej okazji, to stracimy wiarygodność. Nie mam w ogóle wiary w negocjacje w ramach ICAO, bo tam Stany Zjednoczone budują koalicje. Szeroki europejski konsens nie może zostać zlekceważony - broniła ETS-u austriacka posłanka Eva Lichtenberger z frakcji Zielonych.

Inni posłowie zwracali uwagę, że Rosja była w stanie wymusić na innych krajach opłaty za przelot nad Syberią. Europa to duży rynek i linie lotnicze nie mogą przestać tu latać - argumentowali obrońcy ETS-u. Jednak europosłowie nie mieli pomysłu, jak należy postępować wobec odmawiających płacenia za ETS Chin i Stanów Zjednoczonych, a także innych państw.

Nie zmienia się pozycja Komisji Europejskiej. Bruksela nadal utrzymuje, że ETS nie zostanie zawieszony, dopóki w ramach ICAO nie powstanie globalny system ograniczający emisje gazów cieplarnianych w co najmniej takim samym stopniu.

- Opłata za pozwolenia powinny zostać wniesione do kwietnia 2013 r., więc mamy czas na negocjacje w ramach ICAO. Komisja zawsze wspierała globalne rozwiązania. Nie zawiesimy ETS-u, ale możemy go zmienić, jeśli ICAO zaproponuje globalne rozwiązanie - powiedział Jon Delbeke z Dyrektoratu Generalnego ds. Klimatu KE.

Delbeke wyraził rozczarowanie z powodu podpisania deklaracji moskiewskiej, ale jednocześnie zauważył, że już na marcowym światowym szczycie ICAO negocjacje na temat globalnej walki z emisjami powinny zyskać nowy impet. Podkreślił także, że nie można traktować ETS-u jako podatku.

- To Parlament Europejski uchwalił to prawo, nie Komisja, i to państwo powinniście go teraz bronić - zaapelował Dalbeke do krytykujących ETS europarlamentarzystów.

Dominik Sipiński