Strategia w nowej rzeczywistości. Czy LOT powinien dołączyć do jednej z europejskich grup?
Czy Polskie Linie Lotnicze LOT powinny poddać się trendowi konsolidacyjnemu? W analizie spróbujemy rozważyć kluczowe możliwości i skutki wejścia polskiej linii do jednej z europejskich globalnych grup.
Reklama
Obecna zapaść rynkowa, bezprecedensowa, a co równie ważne, wciąż bez swojego horyzontu
czasowego, czyli z nieprzewidywalnym okresem, gdy zakończy się, zmusza linie lotnicze do
przedefiniowania swoich strategii. Jest to konieczne również dlatego, że zdecydowana większość
analityków i decydentów uważa, iż rynek nie wróci już do stanu sprzed pandemii a nastąpią na nim trwałe
zmiany. Równocześnie obecna sytuacja daje liniom lotniczym sporo
czasu na określenie swojego nowego miejsca na rynku i sposobów, w jakie chcą do nich dość, oraz
swojego przyszłego kształtu. Przez wiele miesięcy będą miały ten sam cel, co obecnie, czyli
przetrwać i wyjść z okresu zapaści w możliwie najlepszej formie, przede wszystkim, finansowej.
Chodzi tu głównie o ostateczny poziom zadłużenia oraz obronę choćby części posiadanych
aktywów.
W sprawozdaniu zarządu LOT-u za rok 2019 znajdujemy stwierdzenie, że wcześniejsza realizacja celów założonych na okres 2016 – 2020 spowodowała konieczność wcześniejszego przygotowania strategii na kolejne lata. Miała być gotowa pod koniec pierwszego kwartału 2020, jednak wybuch pandemii zmusił spółkę do przesunięcie tego zadania na przyszły rok. Warto tu zauważyć, że przynajmniej w kontekście dyskusji o CPK szefostwo LOT-u wypowiada się w taki sposób, jakby strategia ta była już znana i stanowiła kontynuację strategii przedcovidovej, czyli właściwie nie marszu, ale sprintu do przodu.
Musimy jednak przyznać, że jeden element właściwie każdej opracowywanej dla polskiej linii strategii jest oczywisty i nienaruszalny, gdyż określony dokumentem prawnym w randze ustawy. W tym materiale spróbujemy rozważyć kluczowe elementy innej opcji strategicznej – możliwość i skutki wejścia polskiej linii do jednej z europejskich globalnych grup. Czy taka analiza ma sens? Tak, z wielu powodów, nie tylko polityczno-prawnych, mówimy o długiej, wieloletniej perspektywie czasowej. Poza tym taka analiza pozwala lepiej zrozumieć obecną i możliwą przyszłą pozycję rynkową LOT-u.
LOT uznał, że dla niego gwarancją przetrwania i rozwoju będzie strategia szybkiego wzrostu. Pierwszym celem stało się dołączenie, lub choćby zbliżenie się, pod względem wielkości przewozów, do grupki europejskich średniaków sieciowych, czyli do konkurenta w regionie – Austrian oraz do Finnaira. Tak naprawdę oznaczało to pójście pod prąd trendu konsolidacyjnego i konieczność odebrania, co prawda niezbyt dużej, części rynku liderom. Głównym generatorem wzrostu stał się ruch tranzytowy.
Czy za kilka lat LOT i jego nadzór właścicielski powinni być przygotowani do sprawdzenia, czy i na jakich warunkach polską linią mogłyby być zainteresowane europejskie globalne grupy? Uważamy, że tak. Analizowanie i przygotowywanie się to nie decyzje. Jednak w tak nieprawdopodobnie ciężkich czasach decydenci powinni być gotowi nawet na skrajnie różne scenariusze. Najbliższe dwa, a może i trzy lata mogą pokazać, że europejski i globalny rynek lotniczy będą po pandemii fundamentalnie inny. Nikt nie odważy się obecnie próbować określać w miarę dokładnie tych zmian. Jednak jedno jest pewne. Z gigantami lotniczymi jest podobnie, jak z wielkimi bankami, nie mogą upaść gdyż są zbyt ważne dla gospodarek swoich krajów. A w połączeniu z tą zasadą – im trudniejsze będą czasy, tym większa będzie skłonność gigantów do współpracy pomiędzy sobą. Jeszcze ważniejsze staną się ich umowy joint venture konsolidujące handlowo rynek północno-atlantycki oraz główne rynki Europa – Azja. To oznacza i oznaczać będzie, że na rynkach interkontynentalnych, kluczowych dla LOT-u, zmniejszy się wolna przestrzeń dla średniaków. Poniższa prolegomena, czyli wstęp do analizy atrakcyjności polskiej linii z punktu widzenia europejskich grup globalnych oraz niektórych kluczowych tu elementów oparta jest na wiedzy o rynku przedpandemicznym. To musi być punkt wyjścia, gdyż innego nie znamy.
Kilka lat przed wejściem Polski do UE i przez kolejne lata było właściwie oczywiste, że LOT jest skazany na bliską współpracę z Lufthansą. Jakie nie byłyby obecne poglądy niektórych decydentów i analityków, po bankructwie ówczesnego inwestora strategicznego LOT-u - Swissaira rozpoczęcie współpracy z Lufthansą, zawarcie umów code-share oraz wejście do aliansu Star bardzo pomogły polskiej linii przetrwać najtrudniejszy czas. Zainteresowani mogą znaleźć analityczne materiały na ten temat. LOT, na rynku, na którym był „wgniatany w ziemię”, czyli Polska – Niemcy, dzięki umowie code-share i zbalansowaniu oferowania zaczął zarabiać. Jednak w połowie ubiegłej dekady stawało się oczywiste, że Lufthansa chciałaby stać się strategicznym inwestorem w polskiej linii. Kwestia była gorąca, do momentu wejścia Austrian do Grupy Lufthansy w roku 2009. Dlaczego nigdy nie rozpoczęły się oficjalne negocjacje w tej sprawie? Nie wiemy. Czy były to względy głównie polityczne, czy po prostu z bardzo wstępnych rozmów wynikało, że warunki strategiczne oferowane przez LH są więcej niż twarde. Prawdopodobnie była to kombinacja obu czynników. Doświadczenie pokazuje, że w sytuacji, gdy Lufthansa ma zdecydowaną większość atutów w ręku, to staje się wyjątkowo twardym negocjatorem.
I teraz to prawdopodobnie jest najważniejsze pytanie, gdy myślimy o przyszłości – czy i za kilka lat Grupa Lufthansy będzie jedyna opcją? Już na samym wstępie możemy skonstatować, że IAG byłoby mało prawdopodobnym inwestorem. Główne powody są dwa. Oba bardzo poważne:
Oczywiście taka swoista rywalizacja o rękę LOT-u dwóch globalnych Grup byłaby dla polskiej strony najkorzystniejsza.
W sprawozdaniu zarządu LOT-u za rok 2019 znajdujemy stwierdzenie, że wcześniejsza realizacja celów założonych na okres 2016 – 2020 spowodowała konieczność wcześniejszego przygotowania strategii na kolejne lata. Miała być gotowa pod koniec pierwszego kwartału 2020, jednak wybuch pandemii zmusił spółkę do przesunięcie tego zadania na przyszły rok. Warto tu zauważyć, że przynajmniej w kontekście dyskusji o CPK szefostwo LOT-u wypowiada się w taki sposób, jakby strategia ta była już znana i stanowiła kontynuację strategii przedcovidovej, czyli właściwie nie marszu, ale sprintu do przodu.
Musimy jednak przyznać, że jeden element właściwie każdej opracowywanej dla polskiej linii strategii jest oczywisty i nienaruszalny, gdyż określony dokumentem prawnym w randze ustawy. W tym materiale spróbujemy rozważyć kluczowe elementy innej opcji strategicznej – możliwość i skutki wejścia polskiej linii do jednej z europejskich globalnych grup. Czy taka analiza ma sens? Tak, z wielu powodów, nie tylko polityczno-prawnych, mówimy o długiej, wieloletniej perspektywie czasowej. Poza tym taka analiza pozwala lepiej zrozumieć obecną i możliwą przyszłą pozycję rynkową LOT-u.
Przez okres ostatnich kilkunastu lat trwał proces konsolidacji wśród europejskich linii sieciowych.
Został on dobrze opisany i przeanalizowany. Zostało już tylko niewielu niezależnych i znaczących
graczy. Można ich podzielić na dwie mini – grupy:
- Linie, które starają się maksymalnie wykorzystać swoje niszowe położenie
geograficzne. Chodzi tu o Finnair i rynek Europa – Azja, oraz TAP – Europa –
Ameryka Południowa. Po długim okresie niepewności dowiedzieliśmy się, że
zarząd fińskiej linii chciałby, aby weszła ona do globalnej grupy, a wybór tu jest
bardziej niż oczywisty – IAG, natomiast, podobnie, jak w Polsce, nie ma na to
zgody politycznej i nie pozwala na to stan prawny. W przypadku TAP i przewoźnik
i rząd chciałyby, aby wszedł on do jednej z grup, natomiast przez kilka lat nie było
zainteresowanych. Dopiero przed pandemią, wydawało się, ze Grupa Lufthansy
zmienia zdanie, ale jej wybuch zamroził wszystkie tego rodzaju procesy.
- SAS i LOT, przewoźników, którzy starają się maksymalnie umocnić swoją pozycję rynkową w określonej części Europy. Ten pierwszy w Skandynawii, a polska linia w Europie Środkowo-Wschodniej. W przypadku SAS można było domniemywać, że wśród polityków skandynawskich, a nawet w samej linii istnieją sprzeczne opinie, co do sensu poddania się trendowi konsolidacyjnemu. Być może głównym problemem były oferowane warunki. SAS jest linią średnio dużą, wciąż ze sporymi ambicjami, natomiast giganci traktują go, jak średniaka. W przypadku IAG, być może najbardziej prawdopodobnego kandydata, przeszkodą był fakt, że w tym regionie Europy, ich prawie wybranym partnerem był Finnair. LOT - od wielu lat przewoźnik i polski rząd traktowały niezależność linii, jako oczywistość i równocześnie cel strategiczny.
LOT uznał, że dla niego gwarancją przetrwania i rozwoju będzie strategia szybkiego wzrostu. Pierwszym celem stało się dołączenie, lub choćby zbliżenie się, pod względem wielkości przewozów, do grupki europejskich średniaków sieciowych, czyli do konkurenta w regionie – Austrian oraz do Finnaira. Tak naprawdę oznaczało to pójście pod prąd trendu konsolidacyjnego i konieczność odebrania, co prawda niezbyt dużej, części rynku liderom. Głównym generatorem wzrostu stał się ruch tranzytowy.
Czy za kilka lat LOT i jego nadzór właścicielski powinni być przygotowani do sprawdzenia, czy i na jakich warunkach polską linią mogłyby być zainteresowane europejskie globalne grupy? Uważamy, że tak. Analizowanie i przygotowywanie się to nie decyzje. Jednak w tak nieprawdopodobnie ciężkich czasach decydenci powinni być gotowi nawet na skrajnie różne scenariusze. Najbliższe dwa, a może i trzy lata mogą pokazać, że europejski i globalny rynek lotniczy będą po pandemii fundamentalnie inny. Nikt nie odważy się obecnie próbować określać w miarę dokładnie tych zmian. Jednak jedno jest pewne. Z gigantami lotniczymi jest podobnie, jak z wielkimi bankami, nie mogą upaść gdyż są zbyt ważne dla gospodarek swoich krajów. A w połączeniu z tą zasadą – im trudniejsze będą czasy, tym większa będzie skłonność gigantów do współpracy pomiędzy sobą. Jeszcze ważniejsze staną się ich umowy joint venture konsolidujące handlowo rynek północno-atlantycki oraz główne rynki Europa – Azja. To oznacza i oznaczać będzie, że na rynkach interkontynentalnych, kluczowych dla LOT-u, zmniejszy się wolna przestrzeń dla średniaków. Poniższa prolegomena, czyli wstęp do analizy atrakcyjności polskiej linii z punktu widzenia europejskich grup globalnych oraz niektórych kluczowych tu elementów oparta jest na wiedzy o rynku przedpandemicznym. To musi być punkt wyjścia, gdyż innego nie znamy.
Kilka lat przed wejściem Polski do UE i przez kolejne lata było właściwie oczywiste, że LOT jest skazany na bliską współpracę z Lufthansą. Jakie nie byłyby obecne poglądy niektórych decydentów i analityków, po bankructwie ówczesnego inwestora strategicznego LOT-u - Swissaira rozpoczęcie współpracy z Lufthansą, zawarcie umów code-share oraz wejście do aliansu Star bardzo pomogły polskiej linii przetrwać najtrudniejszy czas. Zainteresowani mogą znaleźć analityczne materiały na ten temat. LOT, na rynku, na którym był „wgniatany w ziemię”, czyli Polska – Niemcy, dzięki umowie code-share i zbalansowaniu oferowania zaczął zarabiać. Jednak w połowie ubiegłej dekady stawało się oczywiste, że Lufthansa chciałaby stać się strategicznym inwestorem w polskiej linii. Kwestia była gorąca, do momentu wejścia Austrian do Grupy Lufthansy w roku 2009. Dlaczego nigdy nie rozpoczęły się oficjalne negocjacje w tej sprawie? Nie wiemy. Czy były to względy głównie polityczne, czy po prostu z bardzo wstępnych rozmów wynikało, że warunki strategiczne oferowane przez LH są więcej niż twarde. Prawdopodobnie była to kombinacja obu czynników. Doświadczenie pokazuje, że w sytuacji, gdy Lufthansa ma zdecydowaną większość atutów w ręku, to staje się wyjątkowo twardym negocjatorem.
I teraz to prawdopodobnie jest najważniejsze pytanie, gdy myślimy o przyszłości – czy i za kilka lat Grupa Lufthansy będzie jedyna opcją? Już na samym wstępie możemy skonstatować, że IAG byłoby mało prawdopodobnym inwestorem. Główne powody są dwa. Oba bardzo poważne:
- Rynki i huby Grupy są bardzo oddalone od Polski i od Warszawy. Koszty dowozu pasażerów byłyby bardzo wysokie. Równocześnie w Polsce i w całym regionie bardzo silną, wręcz dominującą pozycję ma Grupa Lufthansy, której huby są zdecydowanie bliżej Polski. Dodatkowo naszym regionem, przed pandemią zaczęła coraz intensywniej interesować się Grupa AF/KLM. Próba wejścia IAG do Polski i regionu oznaczałaby konieczność wytrzymania ataku nie tylko Grupy LH, ale i drugiego giganta. Obrona byłaby tu bardzo kosztowna, a wynik walki konkurencyjnej bardzo niepewny.
- Jak już pisaliśmy zdecydowanie preferowanym przez IAG partnerem, jeżeli chodzi o ruch z i do Azji jest Finnair. A w dalszej kolejności raczej SAS.
- Duży, a za kilkanaście bardzo duży rynek macierzysty, cechujący się wraz z całym regionem wyższą dynamiką wzrostu od Europy Zachodniej. Po bankructwie Malevu i marginalizacji CSA oraz Taromu polska linia jest jedynym potencjalnym partnerem sieciowym w dużej części Europy.
- Niezłe wyniki finansowe przed pandemią oraz, co jeszcze ważniejsze bardzo konkurencyjna struktura kosztów. A tu punktem odniesienia jest wciąż drogi Austrian.
- Bardzo już widoczne zaangażowanie polskiego rządu w umacnianie pozycji rynkowej linii. To bardzo ważny atut w czasach kryzysowych i postkryzysowych.
- Elastyczna i dostosowana do kluczowych rynków struktura floty. W połączeniu z konkurencyjnością kosztową mogłaby oznaczać w nieco dalszej przyszłości możliwość wykonywania operacji niektórymi typami samolotów, na przykład regionalnymi odrzutowcami, na rzecz całej Grupy. Byłoby to bardzo korzystne dla wszystkich zainteresowanych.
- Z poważnymi atutami „wagi ciężkiej” LOT i polski rząd mogłyby skutecznie starać się od uzyskanie od Grupy AF/KL korzystnych warunków strategicznych. Uzyskanie gwarancji, że będzie wspierała rozbudowę Warszawy, jako nowego, wyspecjalizowanego hubu Grupy. Nie tylko w odniesieniu do ruchu tranzytowego Europa Zachodnia – Europa Środkowo-Wschodnia, ale i na wybranych kierunkach interkontynentalnych: EŚW – Ameryka Północna, wybrane rynki azjatyckie – Europa Środkowa i Zachodnia.
Oczywiście taka swoista rywalizacja o rękę LOT-u dwóch globalnych Grup byłaby dla polskiej strony najkorzystniejsza.
Na koniec warto zauważyć, że ogromne znaczenie przy szukaniu inwestora strategicznego ma wybór
momentu, gdy proces się zaczyna. Oczywiście najpierw musi skończyć się pandemia i rynki muszą nie
tylko ustabilizować się, ale i zacząć rosnąć. To potrwa kilka lat.
Natomiast historia uczy nas, że nie wolno czekać zbyt długo.
Sukcesem, z punktu widzenia mniejszych linii, zakończyły się negocjacje, które nie były wymuszone ich bardzo trudna sytuacją finansową:
Sukcesem, z punktu widzenia mniejszych linii, zakończyły się negocjacje, które nie były wymuszone ich bardzo trudna sytuacją finansową:
- KLM zdawał sobie sprawę, że z relatywnie bardzo małym rynkiem macierzystym w dalszej przyszłości będzie mu bardzo trudno utrzymać pozycję globalnego gracza. Najpierw negocjował z British Airways, a po niezadowalającej ostatecznej ofercie ze strony brytyjskiej linii, dość szybko sfinalizował negocjacje z AF.
- SWISS, miał dobre wyniki, jednak słusznie przewidywał, że rozbudowywany hub w Monachium będzie mu coraz bardziej zagrażał.
- Aer Lingus i rząd irlandzki rozpoczęli negocjacje wiedząc, że British Airways coraz bardziej desperacko potrzebuje uzupełniającego hubu dla Heathrow. Z dobrymi wynikami finansowymi mogli wynegocjować bardzo dobre warunki wejścia do Grupy. Natomiast liniom z nożem na gardle już tak dobrze nie poszło. Dobre przykłady to Austrian z fatalną sytuacją finansową i Brussels Airlines, który w odróżnieniu od SWISS-a, po bankructwie swojej poprzedniczki, Sabeny nie był w stanie zbudować linii, która skutecznie wykorzystałaby ogromne atuty macierzystego rynku.