Szefowie KLM-u ostrożnie o CPK i dalszym rozwoju w Polsce
Centralny Port Komunikacyjny bez wątpienia budzi w Europie coraz większe zainteresowanie. Pytaliśmy co o tym pomyśle sądzą przedstawiciele KLM, wszak to m.in. dla ich hubu w Amsterdamie może urosnąć duży konkurent. Ponadto, lotnisko Schiphol boryka się z podobnymi problemami, co Warszawa.
Reklama
Amsterdam nie boi się CPK
Przy okazji czerwcowych wydarzeń w Amsterdamie inaugurujących obchody 100. rocznicy powstania KLM pytaliśmy Pietera Elbersa, dyrektora naczelnego przewoźnika, co sądzi o budowie Centralnego Portu Komunikacyjnego w Polsce i o kwestie administracyjnego rozdzielenia ruchu na lotnisku w Amsterdamie. Oba zagadnienia w znaczącym stopniu się ze sobą wiążą. Dopóki nie powstanie bowiem CPK, trzeba myśleć o tym jak rozładować ruch na coraz bardziej zapchanym Lotnisku Chopina. Władze centralne najchętniej przeniosłyby operacje czarterowe i niskokosztowe do Radomia, gdzie niemal od podstaw budowany jest nowy port o dość ambitnych założeniach.Już w czerwcu, Elbers tłumaczył, że lotnisko Amsterdam-Schiphol ma wspaniałe warunki i w zasadzie mogłoby działać w każdych warunkach. W dużym jednak stopniu o ograniczeniach decydują kwestie środowiskowe i polityczne. Pomysł przeniesienia części operacji do Lelystad miał pozwolić na uwolnienie slotów, dzięki którym główny holenderski port mógłby rozwijać się w oparciu o połączenia przesiadkowe i międzykontynentalne. Na ówczesnym etapie sprawa rozgrywała się na szczeblach państwowych i unijnych. W końcu - pod koniec września br. - państwa członkowskie dały zielone światło na administracyjny podział ruchu.
Elbers pytany o polskie plany budowy hubu przesiadkowego dla tej części Europy, stwierdził w kilku słowach, że nie obawia się znaczącej konkurencji, a posiadanie dużego portu lotniczego ważne jest dla rozwoju ekonomii i gospodarki kraju. W podobny tonie, chociaż bardziej entuzjastycznie, wypowiedział się także Frantisek Silinig, dyrektor sprzedaży grupy Air France-KLM w Polsce:
- Myślę, że projekt nowego lotniska może być dobrą alternatywą dla głównych portów w Europie Zachodniej. Co więcej, może być dodatkową szansą dla nowych przewoźników, planujących wejście na rozwijający się rynek Polski i Europy Środkowej. W pewnym sensie, z wybudowania tego węzła komunikacyjne skorzysta narodowy przewoźnik LOT, ponieważ może to pozwolić mu na dalszy rozwój, a zwłaszcza otwarcie nowych tras dalekiego zasięgu. Sądzę, że mimo powstania nowej alternatywy dla wielkich europejskich lotnisk, rola dotychczasowych wielkich europejskich hubów - a wśród nich Paryża i Amsterdamu - nadal pozostanie kluczowa w biznesie lotniczym w tej części świata.
Rozwój istniejących połączeń
KLM póki co nie planuje nowych tras do Polski. Jest jednak zadowolony z istniejących tras - w tym z Gdańska i Wrocławia. Doskonale rozwija się także połączenie do Krakowa.
- Myślę, że dobrze zidentyfikowaliśmy popyt na podróże do Amsterdamu z Gdańska i Wrocławia. Ponadto, widzimy, że popyt z tego obszaru porywa się z rozległą siatką lotów oferowanych przez KLM i Air France wspólnie z partnerami. Wszystkie nowe loty z portów regionalnych w Polsce rozwijają się dobrze, a współczynnik wypełnienia samolotów jest bardzo wysoki. Nieustannie je monitorujemy. Naszą ofertę zwiększamy na dwa sposoby: zastępując mniejsze samolotowy większymi maszynami lub poprzez dodawanie kolejnych rotacji w ciągu dnia, tak aby nasi pasażerowie mieli do dyspozycji więcej miejsc i rejsy o różnych porach - wyjaśnia Siling.
W ciągu czterech lat KLM uruchomił do polski trzy nowe trasy, a globalna liczna lotów do Polski urosła do 70 tygodniowo. Stanowi to wzrost aż o 133 proc. Z Krakowa dostępne jest do 4 rejsów dziennie, z Gdańska i Warszawy - trzy loty i z Wrocławia - jeden.
W Polsce od 1956 r.
KLM był pierwszą zachodnioeuropejską linią lotniczą, jaka po II wojnie światowej wylądowała w Warszawie. Inauguracyjny rejs odbył się 24 października 1956 r. Obsługiwał go śmigłowy samolot Douglas DC-4, który mógł pomieścić na pokładzie 44 osoby. W pierwszym locie przyleciało 6 pasażerów. Było to nie lada wydarzenie i jedna z oznak tzw. odwilży. Rejsy między stolicami Polski i Królestwa Holandii wykonywane były dwa razy w tygodniu.
Od powojnia nasz kraj dla holenderskiego przewoźnika był jednym z kluczowych rynków. Dość dodać, że w latach '50 Warszawa znalazła się wśród nowych kierunków w siatce. Innymi były wielkie metropolie na całym świecie (m.in. Tokio, Bangkok, Rio de Janeiro, Johannesburg, Nowy Jork czy Sydney).
fot. Mirosław Pachowicz