Air Asia X, tanie linie lotnicze z Malezji latające na dalekich trasach, zainaugurowały dziś (11.03) najnowszą trasę z Kuala Lumpur do Londynu (Stansted). To pierwsze niskokosztowe połączenie między Europą a Dalekim Wschodem od czasu bankructwa Oasis Hongkong Airways.

Przewoźnik zapowiedział, że za bilet w jedną stronę z Londynu do Malezji będzie można zapłacić już 99 GBP. Tak niska kwota ma jednak swoją cenę. Za wszelkie dodatki, jak nadawany bagaż, jedzenie i napoje na pokładzie, podręczny zestaw pokładowy, etc. będziemy musieli dopłacić dodatkowo: 4 GBP za 15-kilogramowy bagaż, 12 GBP za 20 kg, lub 22 GBP za 25 kg walizek. Jeśli będziemy chcieli obejrzeć telewizję lub posłuchać radia podczas podróży, również będziemy musieli za to zapłacić.

Konkurencja depcze po piętach

Przewoźnik nie będzie miał łatwego startu, gdyż jego największy konkurent, malezyjskie linie Malaysia Airlines już obniżyły radykalnie swoje ceny biletów na trasach z Malezji do Wielkiej Brytanii. Tony Fernandes, właściciel przewoźnika, jednak nie załamuje rąk. – Taka bitwa na ceny rozgrywa się już od siedmiu lat, od kiedy jesteśmy na rynku z marką Air Asia. Nasi konkurenci, Singapore Airlines, Malaysia Airlines i Thai Airways International, także na początku obniżali ceny swoich biletów, ale mają inny model biznesowy, który nie pozwala im na czynienie tego w ciągu kilku lat – tłumaczy. Dodaje, że nie boi się konkurencji ze strony Malaysia Airlines, które latają na Heathrow zamiast na Stansted. – Stansted zapewnia nam oferowanie niższych cen biletów, gdyż ma niższe opłaty lotniskowe niż Heathrow. Dodatkowo zapewnia naszym pasażerom doskonałe miejsce na przesiadkę na inne linie niskokosztowe operujące ze Stansted, jak Ryanair, easyJet, czy Air Berlin - wyjaśnia Fernandes.

Nasze analizy dowodzą, że do końca tak nie jest, gdyż w momencie kiedy samolot Airbus A340 Air Asia X dotyka pasa na Stansted, wiele tanich rejsów z tego lotniska już odleciało. Dodatkowym atutem Malaysia Airlines jest oferowanie przesiadek na całą siatkę połączeń, w tym na krajowe rejsy po Malezji. Tani przewoźnik tego nie ma w swojej ofercie. Pasażerowie Air Asia X nie mogą kupić biletu na inne kierunki oferowane przez Air Asia.

Fernandes zapewnia, że to ulegnie jednak zmianie. – Chcemy połączyć ofertę Air Asia X i Air Asia, ale nie chcemy umowy interline. W naszym terminalu [lotnisko w Kuala Lumpur posiada osobny terminal dla linii niskokosztowych - przyp. red.] jest niezwykle prosto przesiąść się z jednego rejsu na kolejny. Cały koszt zaoferowania rejsów transferowych wraz z transportem bagażu po stronie przewoźnika, a nie pasażera spowoduje, że stracimy naszą zaletę w postaci niskich cen. Prawdopodobnie możemy rozwiązać to w ten sposób w przyszłości, że dodamy odpowiednią opłatę za transfer bagażu dla tych, którzy będą tego chcieli. Wiemy jednak, że już obecnie wielu naszych pasażerów korzysta z terminalu jako hubu przesiadkowego transportując samodzielnie bagaż ze sobą – zapewnia szef malezyjskiej taniej linii.

A340-300 nie jest idealną maszyną

Na fakt, że Malaysia Airlines latają dwa razy dziennie na trasie Kuala Lumpur-Londyn, Fernandes odpowiada, że malezyjski przewoźnik flagowy nie oferuje tylko ruchu p2p (z miejsca na miejsce), ale wielu pasażerów udaje się dalej w kierunku Australii. – Już niedługo dodamy drugą maszynę A340 na tej trasie, co spowoduje, że będziemy oferować jeden rejs dziennie do Londynu – chwali się Fernandes.

Samolot Airbus A340-300 Air Asia X skonstruowany jest w konfiguracji 256 foteli klasy ekonomicznej (seat pitch: 32 cale) oraz 30 foteli XL (seat pitch: 60 cali). – To nie najlepsza maszyna na taką trasę – przyznaje Fernandes – ale w świetle oszczędności, jakie czynimy, możemy nią latać aż do czasu otrzymania maszyn typu Boeing 787 Dreamliner lub Airbus A350. Air Asia jest specjalistką od Airbusa – w tej chwili ma zamówionych 175 sztuk A320 i 25 sztuk A330.

Korzystamy ze słabości linii sieciowych

Na pytanie czy niskokosztowy model może przynieść efekty na międzykontynentalnej trasie, Fernandes odpowiada: – Wykorzystujemy luki, jakie wytworzyły sieciowe linie w tym segmencie. Po pierwsze, nie jesteśmy niewolnikami rozkładu. Codziennie odlatujemy o innej godzinie, co pozwala nam na najbardziej efektywne wykorzystanie maszyny. PO drugie, umieściliśmy w samolocie dwa rodzaje siedzeń, z rodzajem foteli premium w przedniej części kadłuba. Mimo tego oferujemy tylko jedną klasę serwisową, co upraszcza operacje, a także dużo mniej waży. Osobne kabiny klas biznesowej i pierwszej są bardzo ciężkie wliczając w to specjalne fotele i catering – mówi Fernandes. – Nadal jednak najbardziej wymagający klienci znajdą u nas dobrą ofertę, gdyż dajemy także osobny produkt w postaci elastycznych taryf pozwalających na zmiany dat podróży, więcej miejsca w fotelu oraz pokładowe jedzenie i system rozrywki bez dodatkowych kosztów. Podobnie jest z priorytetowym wpuszczaniem na pokład samolotu – wyjaśnia właściciel Air Asia X. Ocenia, że od 10 do 15% pasażerów Air Asia X lata w sprawach biznesowych.

– To bardzo dziwny rynek obecnie, ale sytuacja ekonomiczna pcha coraz więcej ludzie w stronę oferowanego przez nas produktu – konkluduje Fernandes.

Marcin Jędrzejczak