Bliżej Świata: Południowy Laos
Kraina zielonych lasów, wodospadów, plantacji kawy i herbaty. Kraina prymitywnych wiosek, z których każda specjalizuje się w innym rzemiośle. Kraina, gdzie cywilizacja jest wyjątkowo nienachalna a przypominają o niej często tylko talerze anten satelitarnych. Zapraszamy na południe Laosu.
Reklama
Jeśli jest się w Laosie dłużej - koniecznie trzeba wybrać się na południe. Ta część tego interesującego państwa dość często bywa pomijana podczas wypraw - chętniej jedzie się na imprezy do Vang Vieng, historycznego Luang Prabang czy stołecznego Wientianu.
Dostanie się tutaj nie wymaga w zasadzie szczególnych starań i praktycznie każdy może z łatwością przybyć na te niezwykłe tereny. Wszystko zależy od zasobności portfela i czasu. Można się tutaj dostać z Tajlandii - przez przejście graniczne Chong Mek (zgodnie z aktualnymi informacjami wydawane są tutaj wizy "on arrival") lub z innych części Laosu - drogą powietrzną (to wariant najdroższy) lub lądową (to wariant najbardziej czasochłonny).
Centrum regionu jest miasto Pakse (Pakxe), które samo w sobie ma niewiele atrakcji (aby je wszystkie zobaczyć wystarczy niecały jeden dzień). Stąd z łatwością można jednak udać się na jednodniowe zorganizowane wypady lub samemu opracować sobie plan niezapomnianej eskapady. Lokalni przedsiębiorcy oferują tani wynajem skuterów, którymi można jeździć nie mając nawet prawa jazdy...
1. Pakse (Pakxe)
Pakse w 1905 r. założyli Francuzi, docenili oni bowiem wygodne położenie: tutaj do Mekongu wpada rzeka Xe Don. Wtedy ustanowiono formalną stolicę Królestwa Champasak. W 1946 r. weszło ono w skład zjednoczonego Królestwa Laosu, które po wojnie wietnamskiej stało się Laotańską Republiką Ludowo-Demokratyczną.
W mieście znajdują się dwie ważne świątynie buddyjskie. Pierwsza z nich - położona nad rzeką Wat Luang - została wzniesiona w 1935 r. i jest zdecydowanie największa. Najstarszym elementem kompleksu jest szkoła klasztorna. Sama główna sala modlitewna zwraca z kolei uwagę niezwykłymi zdobieniami. Wejść strzegą z kolei piękne lwy. W okolicach świątyni odbywa się także znana z Luang Prabang poranna procesja mnichów (tzw. Tak Bak). Jest ona tutaj zdecydowanie mniej spektakularna, ale bardziej intymna - nie ma bowiem irytującego tłumu turystów.
Druga świątynia - nieco oddalona od centrum - to Wat Tham Fai. Została ufundowana w 1935 r. Zajmuje wielki obszar, stąd często organizowane są tutaj różne festiwale i inne religijne wydarzenia. Na rozległym terenie zwraca uwagę okazała Wieża Bębnów.
W głównym budynku przechowywany jest mały ślad stopy Buddy, stąd czasem dla określenia świątyni używa się nazwy Wat Pha Baht.
Po całym terenie rozsiane są liczne stupy upamiętniające zmarłych. Są one niezwykle kolorowe, a niektóre pokryto drobnymi szkiełkami, które wspaniale pobłyskują w słońcu. Warto pospacerować tutaj i odnaleźć także drzewo otoczone ołtarzami Buddy i małą birmańską kapliczkę.
Żeby poznać miasto warto trochę po nim pospacerować. Z pewnością na początku przybysza zaskoczy jego zupełnie chaotyczna i nieciekawa zabudowa. Jednak jeśli zagłębić się w jego uliczki można znaleźć wiele niezwykłych budynków, w których architekturze mieszają się wpływy orientalne z europejską secesją.
Przechadzki po mieście dają też możliwość obserwowania życia jego sympatycznych i otwartych mieszkańców. Na ulicach można spotkać handlarzy wszelkim dobrem - w tym złotymi rybkami.
Absolutnym "must visit" w Pakse jest Cafe Sinouk. To kawiarnia i restauracja należąca do jednego z najbardziej znanych plantatorów kawy w Laosie. Tutaj - w kolonialnym wnętrzu - można skosztować tego niezwykłego czarnego napoju, który serwowany jest w rozmaitych wersjach. Goście mogą spędzić czas na pięknym drewnianym tarasie. W menu znajdziemy świetne dania lokalne oraz... bagietki i słodkie wypieki - pozostałość po Francuzach.
2. Płaskowyż Bolaven
Płaskowyż Bolaven to szczególny obszar. Rozciąga się na wysokości 1000-1300 m n.p.m. na kraterze wygasłego wulkanu, którego średnica wynosi ok. 40 km. Ze względu na wspaniały mikroklimat miejsce to docenili Francuzi, którzy postanowili zakładać tutaj plantacje kawy, bananów oraz drzew kauczukowych.
Większość z plantatorów wyjechała jeszcze w latach '50 XX w., kiedy Laos odzyskał niepodległość. Pozostali uciekli w kolejnej dekadzie, po wybuchu wojny wietnamskiej. Ta z kolei przyniosła wiele zniszczeń, a zaminowanie terenu jest ciągle problemem. Przy wielkim wysiłku społeczności międzynarodowej udaje się oczyścić obszar z tej śmiercionośnej broni, a uprawa kawy i herbaty powoli wraca.
Proces produkcji kawy i herbaty można tutaj śledzić w wielu lokalnych, maleńkich plantacjach. Wiele z nich to biznes rodzinny. Na miejscu można nabyć ich wyroby za niewielkie pieniądze. Właściciele chętnie oprowadzają po swoich włościach, a często prowadzą także guest-house'y o różnym standardzie.
Jeden z największych plantatorów kawy, znany na całym świecie to Pan Sinouk. Oprócz wspominanej kawiarni w Pakse posiada on duży kompleks wypoczynkowy ze wspaniałym ogrodem. Znajduje się tutaj także znakomita restauracja. Warto tutaj zatrzymać się na chwilę, zakosztować czarnego napoju i w końcu zakupić nieco lokalnych produktów.
Bolaven to przede wszystkim jednak kraina niezwykłych wodospadów. Ponieważ teren pokryty jest dość gęstą siecią dróg, dla turystów wyznaczono kilka pętli, które można pokonać np. na skuterze lub wynajętym autem. W zależności od zasobów czasowych można szlaki przemierzyć od 1 do 3 dni. Na trasie jest dostępnych sporo miejsc noclegowych.
Ciekawym miejscem, które warto odwiedzić jest Pha Suam. Niezwykłość tego wodospadu polega na jego długości i ciekawym kształcie, jaki tworzy uskok terenu. Słowo "Suam" oznacza po laotańsku "pokój", bo komora utworzona przez spadającą wodę jest niemal prostokątna. Niezwykle zagospodarowano tutaj teren: sam wodospad można podziwiać z kilku mostów, w tym jednego wiszącego i wykonanego z wikliny i łyka drzewnego.
W otoczeniu Pha Suam rozbudowano także infrastrukturę. Są tutaj pokoje gościnne i niezła restauracja, stragany z owocami i orzechami. Koniecznie trzeba odwiedzić tutejsze muzeum. To właściwie rodzaj żywego skansenu obrazujący życie lokalnej społeczności Lavae. Obserwować można wyrób tkanin czy wejść do budynku, w którym zgromadzono przedmioty, zdjęcia i dokumenty obrazujące tutejsze życie. Można w końcu podziwiać mieszkańców - kobiety, mężczyzn i wesołe dzieci ubrane w tradycyjne stroje.
Często odwiedzanym i łatwo dostępnym wodospadem jest Tad Lo. Można się do niego dostać bez większego trudu autobusem jadącym w kierunku Ban Beng drogą nr 20. Trzeba poinformować kierowcę gdzie chce się wysiąść. Ten wysadzi w odpowiednim miejscu skąd do kaskady dojechać można tut-tukiem lub przejść się pieszo (to ok. 2 km). W okolicy chętnie osadzali się ludzie, dlatego powstała tutaj niezła infrastruktura. Można się zatrzymać na noc w jednym z licznych guest house'ów, z których większość oferuje dostęp do internetu.
Kaskadę najlepiej podziwiać z tarasu Saise Guest House and Restaurant. Rozciąga się stąd piękny widok na okolicę, jest spokojnie i cicho. Można także zjeść świetny posiłek czy napić się kawy z lokalnych plantacji. Na terenie przyległym do obiektu znajduje się też wybieg dla słoni. Można je podziwiać, a jedno z zwierząt - urocza słonica - daje do siebie podejść, jest bardzo kontaktowa i lubi być głaskana. Właściciel - Australijczyk - proponuje przyjezdnym przejażdżki na jej grzbiecie. Jednak - w odczuciu piszącego te słowa - już sam fakt trzymania słoni na łańcuchu jest bardzo przykry i smutny, a tresura jaka ma doprowadzić do tego, że zwierzę będzie woziło na sobie człowieka, jest okrutna. Dlatego lepiej zrezygnować z tego typu atrakcji. Dużo przyjemniejsze jest np. nakarmienie zwierzęcia.
Nieopodal Tad Lo znajduje się kolejny wodospad zwany Tad Hang. Miejscowi twierdzą, że można się tutaj bezpiecznie kąpać.
Właściwie Tad Lo to rzeka, na której są trzy wodospady. Pierwszy z nich przyjął swoje imię od jej nazwy, drugi w kolejności jest Tad Hang. Jest też trzeci - Tad Suong - najbardziej majestatyczny i niebezpieczny. Woda spada tutaj z urwiska skalnego tworząc niezwykły spektakl. Aby się tutaj dostać trzeba przejść szlakiem ok. 8 km przez dżunglę lub wrócić do drogi nr 20, z której w pewnym momencie gruntowa oznakowana droga zaprowadzi nas pod kaskadę.
fot. Ken Marshall (flickr.com, CC)
Jednym z najbardziej spektakularnych wodospadów na Płaskowyżu Bolaven jest Tad Yuang. Woda spada tutaj z wysokości 40 m w dół kilkoma strumieniami. Otoczenie zielonej dżungli i skał, które tworzą swego rodzaju kocioł sprawia, że panuje niezwykły hałas. Doskonale zorganizowano infrastrukturę turystyczną, dzięki czemu ten cud natury można podziwiać z wielu perspektyw. Rozprysk wody jest tak ogromny, że nawet przebywając w pewnym oddaleniu, trzeba być przygotowanym na to, że będzie się mokrym. W najniższym basenie nurt nie jest bardzo silny i wielu śmiałków korzysta z kąpieli.
Ostatnim wodospadem, który bezwzględnie trzeba zobaczyć jest Tad Fan (Fane). To dwie kaskady, które wyłaniają się z głębi dżungli i spadają ponad 100 metrów w dół. Wydaje się, że woda pojawia się znikąd i niknie w niebycie. Malownicze lasy deszczowe otaczające Tad Fan to niezwykłe miejsce, które zamieszkuje ponad 300 różnych gatunków ptaków. Utworzono tutaj park narodowy, w którym wciąż żyją dzikie zwierzęta takie jak słonie, tygrysy, lamparty i małpy.
Wzdłuż dwóch głównych dróg przecinających Płaskowyż Bolaven znajduje się wiele wiosek o etnicznym charakterze. Jadąc traktem nr 20 spotkamy całe wsie specjalizuje się w innym rzemiośle: jedna w wyrobach wikliniarskich, inna w produkcji sadzonek roślin ozdobnych, jeszcze inna w produkcji ceramiki, a kolejna w kowalstwie użytkowym i artystycznym. Warto zatrzymać się w którejś nich i nabyć jakieś drobne oryginalne rękodzieło, które dla nas będzie ciekawą pamiątką, a mieszkańcom da nieco zarobku.
Z kolei w okolicach drogi nr 16 znajdziemy kilka wiosek założonych przez społeczność Alaków. To jedno z najstarszych plemion zamieszkujących te ziemie i posługujących się własnym językiem. Alakowie wierzą w nadprzyrodzone bóstwa leśne, górskie, rzeczne itp. Ich wsie składają się z reguły z kilku - kilkudziesięciu chat na palach, które ustawione są wokół centralnie położonego domu wspólnego. Każda z osad ma szamana, który pomaga leczyć chorych i potrafi przewidywać przyszłość.
3. Kraina Czterech Tysięcy Wysp
Na granicy Laosu i Kambodży, Mekong rozlewa się na ogromne połacie terenu tworząc liczne wyspy, piaskowe łachy czy pozostawiając wystające nad wodę kępy roślinności. Obszar ten nazwano Krainą Czterech Tysięcy Wysp. Aby się tutaj dostać z Pakse czeka nas dość długa podróż drogą nr 13 do miejscowości Ban Nakasang. To dość duża, tętniąca intensywnym życiem wieś. Znajduje się tu przystań łódek, które przeprawiają się przez rzekę dowożąc ludzi i zaopatrzenie na Done Khone - jednej z najciekawszych wysp tej krainy.
Kiedy przeprawimy się już na drugi brzeg, otwiera się zupełnie inny świat. Świat pozbawiony samochodów, w którym lokalni mieszkańcy żyją w niezwykłej symbiozie z turystami. Tutaj przemieszczać się można tylko pieszo, na rowerze lub skuterem. Panuje spokój i cisza. Wszystko zatopione jest w zielonym tropikalnym lesie.
Jedną z licznych tutejszych atrakcji są pozostałości po prowadzonej tędy przez Francuzów kolei. Upamiętnia to ustawiona lokomotywa parowa, dawny most kolejowy oraz pojawiające się gdzieniegdzie resztki szyn. W 1894 r. podjęto trudu budowy ok. 22 km linii, która miała być częścią tzw. Kolonialnej Drogi nr 13 ciągnącej się od Sajgonu w kierunku Savannakhet i Wientianu. Aby usprawnić transport po dojeździe do Hang Khone i przeprawie promem przesiadano się do pociągu, który wiózł zarówno pasażerów jak i towary do Ban Don Det. Dalsza podróż odbywała się rzecznymi statkami parowymi.
Jednym z ciekawszych miejsc na wyspie są wodospady Somphamit. Przez niektórych miejsce to nazywane jest Lii Phii, ponieważ uważane było za wielką pułapkę na ryby (Lii) oraz na duchy i martwych ludzi (Phii). W niektórych miejscach można się kąpać, ale trzeba być bardzo ostrożnym.
Bez wątpienia atrakcją jest także możliwość obserwacji słodkowodnych delfinów. To niezwykłe zwierzęta, których populacja stale się kruczy. Zwłaszcza te, żyjące w Mekongu są uważane za "krytycznie zagrożone zagładą" (znajduje się w tzw. "Czerwonej Księdze"). Według danych z 2015 r. w rzece tej żyje zaledwie 85 osobników! Prawidłowa nazwa gatunkowa to "oreczka krótkogłowa". Ssak ten żyje w niewielkich grupach i w poszukiwaniu pożywienia przemieszcza się czasem nawet 1000 km w górę rzek. Podziwianie delfinów to zadanie dla cierpliwych i wytrwałych. Aby dostać się do odpowiedniego stanowiska trzeba wynająć łódkę, która nas tam dowiezie. Potem pozostaje już tylko czekanie, aż nad taflą wody, co jakiś czas delikatnie zarysuje się sylwetka wynurzającego się zwierzęcia.
Jadąc lub wracając z Krainy Czterech Tysięcy Wysp warto wstąpić do Świątyni Świętego Drzewa Manikhot. Pawilon, w którym złożono ogromny konar został wzniesiony w 2015 r. Wedle legendy został on przyniesiony przez Mekong trzy lata wcześniej. Każdego roku odprawiane są tutaj buddyjskie ceremonie, które polegają na poświęceniu trzech gałęzi. Wedle legendy jeśli zje się owoc z pierwszych dwóch - przyniesie to odpowiednie: życie wieczne i młodość oraz władzę i status. Zjedzenie owocu z trzeciej gałęzi sprowadzi pecha lub sprawi, że jedzący zostanie zamieniony w małpę.
Świątynia Manikhot została wzniesiona tuż przy najbardziej niebezpiecznych i największych wodospadach na Mekongu - Khone Phapheng. Spadki nie są może zbyt wysokie (najwyższy sięga 21 m), ale uskoki ciągną się przez blisko 10 km, a średni zrzut wody wynosi ok. 11 tys. m3 na sekundę.
Płaskowyż Bolaven czy Kraina Czterech Tysięcy Wysp to oczywiście nie jedyne atrakcje południowego Laosu. Aby je wszystkie odwiedzić i zobaczyć potrzeba więcej niż tydzień. Są to jednak chyba najlepsze wizytówki tego regionu i należą do ścisłego grona "must see". Jak je przemierzać - czy robić to samemu na skuterze czy z pomocą lokalnego biura turystycznego - wszystko zależy od nas, naszej determinacji i oczywiście zasobów pieniężnych i czasu.
Informacje praktyczne
Waluta i bankomaty: Kip laotański (LAK), dzieli się na 100 at. W obiegu są banknoty (z czego najpopularniejsze to 1000, 5000, 10000, 50000 wonów); 1000 LAK = 0,40 zł (dane z 21.06.2018). Waluta jest praktycznie niewymienialna poza Laosem (sporadycznie tylko w krajach ościennych, na terenach przygranicznych). Najlepiej zabrać ze sobą dolary amerykańskie. Oficjalny kurs wymiany jest na akceptowalnym poziomie, ale znacznie niższy niż na czarnym rynku. Niektóre kantory rozróżniają kurs powszedni i weekendowy. O korzystną wymianę warto pytać w hotelach. Bankomaty dostępne są tylko w większych miastach.
Strefa czasowa: +7 h (zima), +6 h (lato)
Przekraczanie granicy: Wymagana jest wiza, która wydawana jest na wielu lądowych i lotniskowych przejściach granicznych. Paszport musi być ważny min. 6 miesięcy.
Dojazd: Lotnisko w Pakse położone jest ok. 4 km od centrum miasta. Opłata za taksówkę jest stała i wynosi 40000 LAK. Operują stąd Lao Airlines (m.in. do Bangkoku, Ho Chi Minh City, Sieam Reap, Luang Prabang, Savannakhet i Wientianu) oraz Lao Skyway (do Wientianu).
Podróżując z Polski najlepiej dostać się do Bangkoku lub Kuala Lumpur, skąd loty do Luang Prabang i Wientianu oferuje kilka linii w tym niskokosztowe AirAsia. Ze stolicy Tajlandii można też udać się pociągiem lub autobusem w kierunku granicy z Laosem (np. na Moście Przyjaźni koło Wientianu) lub do Ubon Ratchathani. Z Wientianu można pojechać do Pakse autobusem lub samolotem. Pierwsza opcja jest czasochłonna, męcząca ale bardzo tania. Druga - znacznie droższa, ale szybka. Można także z Bangkoku polecieć AirAsia lub Nok Air do Ubon Ratchathani i stamtąd dojechać do przejścia granicznego Chong Mek.
Przewodniki: Dostępny jest bardzo dobry polskojęzyczny przewodnik "Kambodża i Laos" wyd. Pascal (Złota Seria). Skąpe informacje znajdziemy także w książce "Azja Południowo-Wschodnia" także wydanej przez Pascala (Seria: Praktyczny Przewodnik). Warto także zaopatrzyć się pozycję "Laos" wyd. Lonely Planet, która jednak dostępna jest tylko w języku angielskim.
Inne informacje: Dobrym punktem wypadowym jest miasto Pakse. Tutaj można wynająć skuter, samochód lub zapłacić za zorganizowaną wycieczkę do wielu atrakcyjnych miejsc regionu. Baza noclegowa na terenie całego południowego Laosu jest bardzo dobra, a oferowany jest różnorodny standard: od bardzo tanich i lichych pokoików po wspaniałe resorty. Przeważnie jednak za 15-25 dolarów można zatrzymać się w bardzo dobrym hotelu ze śniadaniem. Godnym polecenia hotelem w Pakse jest trzygwiazdkowy Pakse Hotel and Restaurant. Za ok. 100 zł dostaniemy tam komfortowy pokój w z doskonałym śniadaniem.
Należy bardzo uważać na znaki informujące o możliwych minach. Z tym problemem Laos walczy od lat i mimo, że od zakończenia działań wojennych minęło już ponad pół wieku, to sporo terenów wciąż pozostaje zaminowanych. Najlepiej pytać o to lokalnych mieszkańców.
Kąpiele w basenach tworzonych przez wodospady są przeważnie dozwolone. Należy jednak być ostrożnym i ściśle trzymać się oznaczeń zabraniających wchodzenia do wody lub zasięgnąć porady u mieszkańców.
Wstęp do większości atrakcji jest płatny (zwłaszcza tych, gdzie jest rozbudowana infrastruktura). Przeważnie jednak jest bardzo tani i waha się w przedziale między 5000 a 10000 LAK (2-4 PLN).
fot. (w tekście, o ile nie podano inaczej): Mirosław Pachowicz