Bydgoszcz: Czy tu o płot się rozchodzi?
Reklama
Wielki sukces - tak triumfowano w Bydgoszczy, gdy niedawno udało się wprowadzić do spółki inwestora strategicznego. Pieniądze, jakie poprzez kupno pakietu 49 proc. akcji wpompował do spółki austriacki fundusz Meinl Airports International, miały być swoistego rodzaju gwarancją na dynamiczny rozwój lotniska. Pomóc w tym miały także dotacje budżetowe. Miały, ale nie pomogły, gdyż 12 mln złotych z rezerwy celowej budżetu państwa, przeznaczone na budowę ogrodzenia port oddał.
Ogrodzenie powstaje dopiero teraz - niby dlatego, iż teraz jest tańsze, choć nie dowiadujemy się, dlaczego. Mimo wszystko kontrolerzy Urzędu Lotnictwa Cywilnego (ULC), obecni w Bydgoszczy w kwietniu, nie kryli swojego niezadowolenia z takiego obrotu spraw, obrazując je w zwykłej irytacji z faktów zastanych.
Był plan, aby cofnąć bydgoskiemu lotnisku międzynarodowy certyfikat bezpieczeństwa, ponieważ stawianie rzeczonego ogrodzenia nie zostało zakończone w założonym czasie. Płot to tylko kropla w kałuży (morze czy ocean byłby chyba przesadzonym porównaniem) potrzeb. Zawirowania własnościowe to kolejny, o ile nie najważniejszy kłopot. Kryzys (wszechobecny) nie ominął także austriackiego inwestora - toteż bydgoskie akcje trafiły do nowej spółki/córki z kapitałem niemieckim. Co dalej z pakietem, nie wiadomo.
Lotnisko w Bydgoszczy znalazło się w czołówce najszybciej rozwijających się portów w naszym kraju. W zeszłym roku liczba odprawionych pasażerów wzrosła o połowę, co nie znaczy, że przychody i zyski spółki są równie kolorowe - jest niestety odwrotnie. Choć oficjalnego bilansu nie znamy, a marszałek Całbecki zasłania się niepamięcią kwot, to szacuje się, iż strata może sięgać kilkunastu milionów złotych.
Marszałek województwa od dawna z władzami lotniska nie znajduje nici konstruktywnego porozumienia. Miał i nadal ma zastrzeżenia co do funkcjonowania portu. Uważa, iż lotnisko rozwija się zbyt wolno, nieudolnie. Tych samych przymiotników należy użyć w stosunku do opracowywania strategii rozwoju lotniska. A bez tego dokumentu trudno będzie skutecznie sięgnąć po 23,5 mln euro z RPO.
Z kasy, jaka czeka i wydania doczekać się nie może, lotnisko ma zamiar sfinansować budowę systemu odprawy bagażowej, dokończenie ogrodzenia, zakup niskopodłogowych autobusów oraz doposażenie Lotniskowej Straży Pożarnej w specjalistyczny sprzęt gaśniczy.
Tak się tylko zastanawiam, czy w natłoku zajęć, problemów, ogromnego ciśnienia związanego z galopującym rozwojem portu jego władze pamiętają, iż do tego, aby RPO sfinansowała plany, trzeba czegoś jeszcze. Wkładu własnego!
Ogrodzenie powstaje dopiero teraz - niby dlatego, iż teraz jest tańsze, choć nie dowiadujemy się, dlaczego. Mimo wszystko kontrolerzy Urzędu Lotnictwa Cywilnego (ULC), obecni w Bydgoszczy w kwietniu, nie kryli swojego niezadowolenia z takiego obrotu spraw, obrazując je w zwykłej irytacji z faktów zastanych.
Był plan, aby cofnąć bydgoskiemu lotnisku międzynarodowy certyfikat bezpieczeństwa, ponieważ stawianie rzeczonego ogrodzenia nie zostało zakończone w założonym czasie. Płot to tylko kropla w kałuży (morze czy ocean byłby chyba przesadzonym porównaniem) potrzeb. Zawirowania własnościowe to kolejny, o ile nie najważniejszy kłopot. Kryzys (wszechobecny) nie ominął także austriackiego inwestora - toteż bydgoskie akcje trafiły do nowej spółki/córki z kapitałem niemieckim. Co dalej z pakietem, nie wiadomo.
Lotnisko w Bydgoszczy znalazło się w czołówce najszybciej rozwijających się portów w naszym kraju. W zeszłym roku liczba odprawionych pasażerów wzrosła o połowę, co nie znaczy, że przychody i zyski spółki są równie kolorowe - jest niestety odwrotnie. Choć oficjalnego bilansu nie znamy, a marszałek Całbecki zasłania się niepamięcią kwot, to szacuje się, iż strata może sięgać kilkunastu milionów złotych.
Marszałek województwa od dawna z władzami lotniska nie znajduje nici konstruktywnego porozumienia. Miał i nadal ma zastrzeżenia co do funkcjonowania portu. Uważa, iż lotnisko rozwija się zbyt wolno, nieudolnie. Tych samych przymiotników należy użyć w stosunku do opracowywania strategii rozwoju lotniska. A bez tego dokumentu trudno będzie skutecznie sięgnąć po 23,5 mln euro z RPO.
Z kasy, jaka czeka i wydania doczekać się nie może, lotnisko ma zamiar sfinansować budowę systemu odprawy bagażowej, dokończenie ogrodzenia, zakup niskopodłogowych autobusów oraz doposażenie Lotniskowej Straży Pożarnej w specjalistyczny sprzęt gaśniczy.
Tak się tylko zastanawiam, czy w natłoku zajęć, problemów, ogromnego ciśnienia związanego z galopującym rozwojem portu jego władze pamiętają, iż do tego, aby RPO sfinansowała plany, trzeba czegoś jeszcze. Wkładu własnego!