Znowu strajk? To nie Prima Aprilis!
Reklama
Skandynawskim Liniom Lotniczym SAS grozi od 1 kwietnia br. nowa seria strajków - podają agencje powołując się na przecieki dochodzące do mediów. Powodem jest zerwanie negocjacji zarządu największego skandynawskiego przewoźnika lotniczego z pilotami.
Spór dotyczy sposobu negocjacji. Spółka chce je prowadzić dla każdego kraju oddzielnie (SAS jest przewoźnikiem Danii, Szwecji i Norwegii). Związek pilotów chce zaś, aby te same ustalenia objęły ich wszystkich. 1 kwietnia upływa termin obowiązującego dotychczas porozumienia.
SAS łącznie zatrudnia ok. 2 tys. pilotów. Ostatni strajk pilotów duńskich (i pośrednio norweskich, którzy zbiorowo poszli na zwolnienia lekarskie) spowodował odwołanie setek lotów: 224 z Danii i dalszych 70 z Norwegii (Szwecja uniknęła odwołań).
Piloci protestowali przeciwko zmianom w kontraktach, w wyniku których zatrudnieni byliby przez rozdzielone narodowe jednostki zamiast pan-skandynawskiego molocha. Pozostały personel linii jest obecnie zatrudniony już na podobnej zasadzie trzech narodowych podjednostek.
"To rozwiązanie jest bardziej naturalne i bardziej efektywne" - powiedział Bertil Ternert, rzecznik prasowy SAS. "I nie chodzi tu wcale o oszczędności, choć przyznać trzeba, że linia rozpatrywała redukcję personelu wśród pilotów".
Tymczasem przewoźnik tracił w wyniku strajku z 23-25 stycznia br. od 2,5 mln do 3,3 mln USD dziennie!
Nie zwracali na to specjalnej uwagi piloci. "To nasze prawo, aby mieć te same warunki i zabezpieczenia pracy jak nasi norwescy i szwedzcy koledzy" - powiedział Mogens Holgaard, szef Duńskiej Unii Pilotów. "Oni mieli te prawa od dziesięcioleci" - dodał.
Duńskich kolegów poparło 35 norweskich pilotów, którzy poszli na zwolnienia lekarskie. "Mówimy o zwolnieniach lekarskich, a to nie jest nielegalne" - skomentował Siv Meisingseth, rzecznik SAS Braathens, norweskiej spółki-córki skandynawskiego przewoźnika. "Niemniej sądzimy, że istnieje duża zbieżność między tymi dwoma faktami" - wyjaśnił Meisingseth. Szwedzcy piloci uznali zaś, że nie mogą brać udziału w akcji strajkowej, która nie ma legitymacji prawnej ich związku zawodowego.
Miary katastrofy finansowej dopełnił fakt, że akcja strajkowa dotkęła linię zaledwie w kilka dni po wielu odwołaniach lotów w Kopenhadze jako rezultatu potężnych śnieżyc i zlodzeń. W kwietniu będzie co prawda cieplej, ale czy linia przeżyje kolejną stratę finansową oraz (co chyba nawet ważniejsze) utratę wizerunku i szacunku wśród pasażerów?
Marcin Jędrzejczak
Spór dotyczy sposobu negocjacji. Spółka chce je prowadzić dla każdego kraju oddzielnie (SAS jest przewoźnikiem Danii, Szwecji i Norwegii). Związek pilotów chce zaś, aby te same ustalenia objęły ich wszystkich. 1 kwietnia upływa termin obowiązującego dotychczas porozumienia.
SAS łącznie zatrudnia ok. 2 tys. pilotów. Ostatni strajk pilotów duńskich (i pośrednio norweskich, którzy zbiorowo poszli na zwolnienia lekarskie) spowodował odwołanie setek lotów: 224 z Danii i dalszych 70 z Norwegii (Szwecja uniknęła odwołań).
Piloci protestowali przeciwko zmianom w kontraktach, w wyniku których zatrudnieni byliby przez rozdzielone narodowe jednostki zamiast pan-skandynawskiego molocha. Pozostały personel linii jest obecnie zatrudniony już na podobnej zasadzie trzech narodowych podjednostek.
"To rozwiązanie jest bardziej naturalne i bardziej efektywne" - powiedział Bertil Ternert, rzecznik prasowy SAS. "I nie chodzi tu wcale o oszczędności, choć przyznać trzeba, że linia rozpatrywała redukcję personelu wśród pilotów".
Tymczasem przewoźnik tracił w wyniku strajku z 23-25 stycznia br. od 2,5 mln do 3,3 mln USD dziennie!
Nie zwracali na to specjalnej uwagi piloci. "To nasze prawo, aby mieć te same warunki i zabezpieczenia pracy jak nasi norwescy i szwedzcy koledzy" - powiedział Mogens Holgaard, szef Duńskiej Unii Pilotów. "Oni mieli te prawa od dziesięcioleci" - dodał.
Duńskich kolegów poparło 35 norweskich pilotów, którzy poszli na zwolnienia lekarskie. "Mówimy o zwolnieniach lekarskich, a to nie jest nielegalne" - skomentował Siv Meisingseth, rzecznik SAS Braathens, norweskiej spółki-córki skandynawskiego przewoźnika. "Niemniej sądzimy, że istnieje duża zbieżność między tymi dwoma faktami" - wyjaśnił Meisingseth. Szwedzcy piloci uznali zaś, że nie mogą brać udziału w akcji strajkowej, która nie ma legitymacji prawnej ich związku zawodowego.
Miary katastrofy finansowej dopełnił fakt, że akcja strajkowa dotkęła linię zaledwie w kilka dni po wielu odwołaniach lotów w Kopenhadze jako rezultatu potężnych śnieżyc i zlodzeń. W kwietniu będzie co prawda cieplej, ale czy linia przeżyje kolejną stratę finansową oraz (co chyba nawet ważniejsze) utratę wizerunku i szacunku wśród pasażerów?
Marcin Jędrzejczak