Nieobiektywnie: Chopin w zaspach
Reklama
Osiem nowoczesnych zestawów do odśnieżania i kilkanaście maszyn wspomagających walczy ze śniegiem i lodem na warszawskim Lotnisku Chopina - czytamy w komunikacie portu.
Te supernowoczesne zestawy i maszyny wspomagające, aż ich kilkanaście, pokazały kilka dni temu, kto tę walkę wygrał.
– Pilot musi mieć pewność, że nawierzchnia jest w idealnym stanie. Czasami przy intensywnych opadach pas pozostaje w gotowości tylko pół godziny. Wtedy odśnieżarki ruszają do akcji, a samoloty czekają w powietrzu na sygnał do lądowania. I tak bez przerwy przez cały okres opadów – mówi Wojciech Jagodziński, kierownik Zespołu Utrzymania Nawierzchni na Lotnisku Chopina.
Do walki ze śniegiem służą potężne zestawy firmy Overaasen. W skład każdego z nich wchodzi ciągnik Mercedes z zamontowanym czołowo składanym pługiem o szerokości roboczej 6,8 metra. Ciągnik holuje również oczyszczarkę wyposażoną w szczotkę o szerokości oraz silną dmuchawę, która suszy nawierzchnię i zdmuchuje z niej resztki luźnego śniegu.
Jak mówi Wojciech Jagodziński, taki zestaw bardzo się różni od zwykłego pługa do pracy na drogach dla samochodów. – Przede wszystkim jest znacznie większy. Pług drogowy ma zwykle trzy metry szerokości roboczej. Nasze lotniskowe sięgają niemal siedmiu metrów, w zależności od kąta ustawienia. Do tego holowana oczyszczarka z ponadpięciometrową szczotka i dmuchawami. To bardzo skomplikowana maszyneria – podsumowuje.
Na Lotnisku Chopina przez całą dobę dyżurują zespoły kierowców gotowe w każdej chwili wskoczyć do samochodów i ruszyć do akcji.
– Naszym standardem jest wyjazd sprzętu z bazy w ciągu kilku minut od rozpoczęcia opadu śniegu. Zima nas nie zaskakuje - reagujemy niemal natychmiast – opowiada Marek Walczak, kierownik Działu Utrzymania Lotniska. Każda minuta, w czasie której samoloty nie mogą lądować albo startować, to wymierne straty dla lotniska.
Kierownik dodaje, że podczas ostatniej zimy tylko dwa razy zdarzyło się godzinne zamknięcie lotniska z powodu śnieżycy, choć w tym czasie wiele wielkich portów europejskich zamkniętych było nawet po kilkanaście godzin. – Zazwyczaj dajemy sobie radę, nawet jeśli pada bardzo intensywnie – dodaje Walczak.
– Wysięgniki z dyszami, z których podawane są chemikalia rozkładają się na szerokość 36 metrów. Umożliwia to spryskanie całej szerokości technicznej drogi startowej w jednym przejeździe – tłumaczy Marek Walczak.
Stosowane na lotnisku środki chemiczne są nieszkodliwe dla metalowych części podwozia samolotów ani dla środowiska. A to dlatego, że Lotnisko Chopina stara się przodować w ekologii i do odladzania nawierzchni zamiast szkodliwego mocznika stosuje przede wszystkim płyn wytwarzany na bazie mrówczanu potasu.
– Jest to środek kilkakrotnie droższy, ale z czystym sumieniem możemy powiedzieć, że daje się go w pełni utylizować, a więc nie szkodzimy środowisku naturalnemu – mówi Walczak. Lotnisku udało się również rozwiązać problem szkodliwego glikolu, czyli środka do odladzania skrzydeł samolotów przed startem.
– Na płytach, gdzie przeprowadzane są operacje odladzania zainstalowane są specjalne instalacje wyłapujące resztki płynu z glikolem. Taki zanieczyszczony płyn przekazywany jest zewnętrznej firmie do utylizacji – wyjaśnia z kolei Witold Piechota, kierownik Działu Ochrony Środowiska.
– Po południu mieliśmy godzinną przerwę w ruchu, bo boczny wiatr zawiewał nam śnieg z sektorów trawiastych na pas startowy i nie nadążaliśmy go uprzątać. Ale kiedy intensywność opadów się zmniejszyła ruch samolotów został wznowiony – opowiada Marek Walczak. W kolejnych dniach śniegu nie było już tak dużo, więc łatwiej było utrzymać płynność ruchu. Lotnisko w Warszawie poradziło sobie z tym doskonale, podczas gdy wiele innych europejskich portów lotniczych, w tym wielkie międzynarodowe huby we Frankfurcie, Londynie czy Paryżu były zamykane nawet na kilka dni.
Wojciech Jagodziński wyjaśnia, że choć zima to dla służb lotniskowych najtrudniejszy okres w roku, to specjaliści z Lotniska Chopina wcale się jej nie boją. – Jesteśmy dobrze przygotowani i mamy duże doświadczenie. Śnieg i mróz to dla nas nie pierwszyzna!
Reportaż powstał na podstawie materiałów (tekst i zdjęcia) przesłanych przez Port Lotniczy im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Fajne opowiadanie, ciekawie się czyta - prawie tak, jak z oglądaniem Matrixa. Ma także swoich fanów i są tacy, którzy wierzą w taki świat.
W naszym - być może nie do końca obiektywnym mniemaniu - tego typu przechwałki to lekkie faux pas - a już na pewno przedwczesna samoocena. Lotnisko w końcu ledwo co otrzepało się z kurzu, a właściwie ze śniegu po pierwszym, zwycięskim ataku zimy na Warszawę. Pierwszym w tym sezonie...
Może ciszej nad tą... zaspą?
Te supernowoczesne zestawy i maszyny wspomagające, aż ich kilkanaście, pokazały kilka dni temu, kto tę walkę wygrał.
Lotnisko to nie droga
Lotniskowa służba utrzymania dba o nawierzchnię ponad 15 km pasów startowych i dróg kołowania a także nawierzchnię płyt postojowych dla blisko 100 samolotów. Najważniejsze są oczywiście pasy startowe, bo po nich samoloty poruszają się z ogromnymi prędkościami.– Pilot musi mieć pewność, że nawierzchnia jest w idealnym stanie. Czasami przy intensywnych opadach pas pozostaje w gotowości tylko pół godziny. Wtedy odśnieżarki ruszają do akcji, a samoloty czekają w powietrzu na sygnał do lądowania. I tak bez przerwy przez cały okres opadów – mówi Wojciech Jagodziński, kierownik Zespołu Utrzymania Nawierzchni na Lotnisku Chopina.
Do walki ze śniegiem służą potężne zestawy firmy Overaasen. W skład każdego z nich wchodzi ciągnik Mercedes z zamontowanym czołowo składanym pługiem o szerokości roboczej 6,8 metra. Ciągnik holuje również oczyszczarkę wyposażoną w szczotkę o szerokości oraz silną dmuchawę, która suszy nawierzchnię i zdmuchuje z niej resztki luźnego śniegu.
Jak mówi Wojciech Jagodziński, taki zestaw bardzo się różni od zwykłego pługa do pracy na drogach dla samochodów. – Przede wszystkim jest znacznie większy. Pług drogowy ma zwykle trzy metry szerokości roboczej. Nasze lotniskowe sięgają niemal siedmiu metrów, w zależności od kąta ustawienia. Do tego holowana oczyszczarka z ponadpięciometrową szczotka i dmuchawami. To bardzo skomplikowana maszyneria – podsumowuje.
Zawsze gotowi. Dobrze wiedzieć...
Nowe pługi i szczotki są też znacznie bardziej wydajne od maszyn używanych na lotnisku w poprzednich sezonach zimowych. Dawniej trzeba było dwóch kursów ośmiu maszyn, by odśnieżyć cały pas startowy, dziś wystarczy jeden przejazd. W tej chwili odśnieżenie całego pasa zajmuje najwyżej 15-20 minut. W innych portach – ponad dwa razy dłużej.Na Lotnisku Chopina przez całą dobę dyżurują zespoły kierowców gotowe w każdej chwili wskoczyć do samochodów i ruszyć do akcji.
– Naszym standardem jest wyjazd sprzętu z bazy w ciągu kilku minut od rozpoczęcia opadu śniegu. Zima nas nie zaskakuje - reagujemy niemal natychmiast – opowiada Marek Walczak, kierownik Działu Utrzymania Lotniska. Każda minuta, w czasie której samoloty nie mogą lądować albo startować, to wymierne straty dla lotniska.
Kierownik dodaje, że podczas ostatniej zimy tylko dwa razy zdarzyło się godzinne zamknięcie lotniska z powodu śnieżycy, choć w tym czasie wiele wielkich portów europejskich zamkniętych było nawet po kilkanaście godzin. – Zazwyczaj dajemy sobie radę, nawet jeśli pada bardzo intensywnie – dodaje Walczak.
"Zima nam nie straszna" - tak zapewniają
Do utrzymywania nawierzchni w należytym stanie służy też kilkanaście maszyn pomocniczych. Wśród nich uwagę zwraca wykonana na specjalne zamówienie zraszarka służąca do polewania nawierzchni pasów startowych i dróg kołowania środkami chemicznymi.– Wysięgniki z dyszami, z których podawane są chemikalia rozkładają się na szerokość 36 metrów. Umożliwia to spryskanie całej szerokości technicznej drogi startowej w jednym przejeździe – tłumaczy Marek Walczak.
Stosowane na lotnisku środki chemiczne są nieszkodliwe dla metalowych części podwozia samolotów ani dla środowiska. A to dlatego, że Lotnisko Chopina stara się przodować w ekologii i do odladzania nawierzchni zamiast szkodliwego mocznika stosuje przede wszystkim płyn wytwarzany na bazie mrówczanu potasu.
– Jest to środek kilkakrotnie droższy, ale z czystym sumieniem możemy powiedzieć, że daje się go w pełni utylizować, a więc nie szkodzimy środowisku naturalnemu – mówi Walczak. Lotnisku udało się również rozwiązać problem szkodliwego glikolu, czyli środka do odladzania skrzydeł samolotów przed startem.
– Na płytach, gdzie przeprowadzane są operacje odladzania zainstalowane są specjalne instalacje wyłapujące resztki płynu z glikolem. Taki zanieczyszczony płyn przekazywany jest zewnętrznej firmie do utylizacji – wyjaśnia z kolei Witold Piechota, kierownik Działu Ochrony Środowiska.
Czyli media manipulowały faktami?
Nowy sprzęt sprawdził się już pierwszego dnia zimy w Warszawie – w ostatni poniedziałek listopada. Śnieżna nawałnica w kilkadziesiąt minut całkowicie zasypała miasto, ale lotnisko przez większą część dnia funkcjonowało normalnie.– Po południu mieliśmy godzinną przerwę w ruchu, bo boczny wiatr zawiewał nam śnieg z sektorów trawiastych na pas startowy i nie nadążaliśmy go uprzątać. Ale kiedy intensywność opadów się zmniejszyła ruch samolotów został wznowiony – opowiada Marek Walczak. W kolejnych dniach śniegu nie było już tak dużo, więc łatwiej było utrzymać płynność ruchu. Lotnisko w Warszawie poradziło sobie z tym doskonale, podczas gdy wiele innych europejskich portów lotniczych, w tym wielkie międzynarodowe huby we Frankfurcie, Londynie czy Paryżu były zamykane nawet na kilka dni.
Wojciech Jagodziński wyjaśnia, że choć zima to dla służb lotniskowych najtrudniejszy okres w roku, to specjaliści z Lotniska Chopina wcale się jej nie boją. – Jesteśmy dobrze przygotowani i mamy duże doświadczenie. Śnieg i mróz to dla nas nie pierwszyzna!
Jesteśmy uspokojeni, bo...
...śnieg i mróz, to dla nich nie pierwszyzna. W dodatku tych, dla których to żadna nowość, wspomaga "Osiem supernowoczesnych zestawów do odśnieżania i kilkanaście maszyn wspomagających" a pługi i szczotki nigdy, w żadnym z poprzednich zimowych sezonów nie były tak wydajne, jak tej zimy.Reportaż powstał na podstawie materiałów (tekst i zdjęcia) przesłanych przez Port Lotniczy im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Fajne opowiadanie, ciekawie się czyta - prawie tak, jak z oglądaniem Matrixa. Ma także swoich fanów i są tacy, którzy wierzą w taki świat.
W naszym - być może nie do końca obiektywnym mniemaniu - tego typu przechwałki to lekkie faux pas - a już na pewno przedwczesna samoocena. Lotnisko w końcu ledwo co otrzepało się z kurzu, a właściwie ze śniegu po pierwszym, zwycięskim ataku zimy na Warszawę. Pierwszym w tym sezonie...
Może ciszej nad tą... zaspą?