PPL chce zwiększyć swoje udziały w lotnisku w Katowicach

PPL jest właścicielem lotnisk w Warszawie i Radomiu oraz zarządza portem w Zielonej Górze. W lotnisku w Krakowie posiada 76 proc. udziałów. Ponadto w siedmiu regionalnych portach lotniczych posiada mniejszościowe udziały, przy czym w Modlinie, za sprawą obowiązującej umowy spółki, PPL jest władny do skutecznego blokowania wszystkich kluczowych decyzji. - Integrowanie takich aktywów w rękach branżowych inwestorów jest dobre dla wszystkich. Powiedzmy sobie szczerze – dla Węglokoksu jest to dziwna spółka w portfelu - stwierdził w wywiadzie Wojtera. Jednocześnie szef PPL zapewnia, że ewentualne przejęcie większości akcji katowickiego lotniska nie przyniesie mu biznesowej szkody. - My nie konkurujemy ze sobą. To nie jest tak, że ja do Warszawy ściągnę jakiegoś przewoźnika, który chce np. latać do Wrocławia. Nie. Jak on chce latać do Wrocławia, to on będzie tam latał. Tu nie ma konkurencji. Jest współpraca i synergia. Chciałbym, by Przedsiębiorstwo Porty Lotnicze w tym się specjalizowało i tak widzę naszą misję - dodał Wojtera. Równocześnie Wojtera studził oczekiwania twierdząc, że jeśli chodzi o transakcję z Węglokoksem to do tanga trzeba dwojga i nic się nie da zrobić na siłę, więc do jego deklaracji należy podchodzić z dużym spokojem.

Konsolidacja polskich portów lotniczych pod auspicjami PPL może stanowić realizację polityki lotniskowej polskiego państwa. Scentralizowane zarządzanie portami lotniczymi nie jest czymś wyjątkowym w Europie. Takie rozwiązanie funkcjonuje w Norwegii, Finlandii, Hiszpanii, Portugalii i w dużej mierze w Szwecji. Czy taki schemat byłby sensowny w Polsce jest kwestią do dyskusji, która powinna poprzedzić opracowanie polityki rozwoju lotnictwa cywilnego w Polsce, która jednak utknęła w Ministerstwie Infrastruktury. Dokument miał być dostoswany do nowych realiów związanych z wojną w Ukrainie, ale po ponad sześciu miesiącach od chwili agresji Kremla na Kijów ciągle nie ujrzał światła dziennego.

Fot.: Materiały prasowe