Brussels Airlines: Mniejsza flota i zatrudnienie
W ramach planu ratunkowego Brussels Airlines podjęły drastyczne kroki, które w połączeniu z pomocą państwa belgijskiego mają pozwolić linii na przetrwanie kryzysu koronawirusa.
Reklama
Belgijski przewoźnik uznał, że jego przetrwanie zależy nie tylko od wsparcia państwa i Grupy Lufthansy, ale także od obniżenia kosztów. Le Journal de l'Aviation podał, że Brussels Airlines zdecydowały o ograniczeniu swojej siatki połączeń i zmniejszenie liczby samolotów o 30 proc. Ta decyzja odbije się również na zatrudnionych, których liczba zostanie zredukowana o 25 proc.
Plan przedstawiony przez kierownictwo Brussels Airlines przewiduje likwidacje połączeń, które nie były opłacalne w zadowalającym stopniu już przed kryzysem. Linia chce się skoncentrować na najsilniejszych trasach. W konsekwencji flota zostanie odchudzona o 16 maszyn, czyli z 54 do 38 samolotów. Obecnie Brussels Airlines posiada airbusy A319, A320 i A330. Z kolei obniżenie zatrudnienia o 25 proc. oznacza utratę ok. 1 tys. miejsc pracy.
Rok 2020 zaczął się dla belgijskiego przewoźnika dobrze dzięki przejęciu części ruchu upadłego Thomasa Cooka, jednak obecnie firma traci 1 mln euro dziennie. Wszystkie rejsy Brussels Airlines zostały zawieszone 21 marca br. Od tego czasu linia nie ma prawie żadnych przychodów i stara się ograniczyć koszty stałe. Zapowiadana restrukturyzacja będzie miała na celu nie tylko przetrwanie, ale także wyjście z kryzysu w bardziej efektywnej formie, umożliwiającej optymalne wykorzystanie momentu powrotu koniunktury.
Niezależnie od podjętych decyzji Brussels Airlines potrzebuje wsparcia finansowego państwa belgijskiego i Grupy Lufthansy. Ta ostatnia już zadeklarowała, że nie zamierza rozstać się z żadnym ze swoich członków. Władze Belgii, z którymi firma rozmawia o pomocy w wysokości ok. 290 mln euro, czekają na potwierdzenie, że niemiecki właściciel zachował zdolność do wspierania Brussels Airlines. Belgijski minister finansów Alexander De Croo powiedział - Nie chcemy scenariusza likwidacji, ale muszą zaistnieć także inwestycje. Czekamy na wyraźny sygnał od niemieckiej spółki-matki.