Bliżej świata: Astana
Astana od dwudziestu lat budzi skrajne emocje. Jedni widzą w niej ekstrawaganckie miasto przyszłości, inni wyśmiewają rozbuchane ego jej twórców i przerysowany monumentalizm.
Reklama
Bez wątpienia stolica Kazachstanu to miejsce wymykające się jednoznacznym ocenom. Licząca ponad milion mieszkańców metropolia aspiruje do bycia głównym centrum biznesowo-kulturalnym Euro-Azji. Chce niczym wielki magnez przyciągać nie tylko zachodnich inwestorów, ale i zwykłych ludzi poszukujących lepszego życia, a zarazem boryka się z wieloma zupełnie przyziemnymi problemami.
Jedno jest pewne. Astana zawdzięcza swój śmiały rozmach osobistym ambicjom prezydenta Nursułtana Nazarbajewa, który rządzi krajem nieprzerwanie od niemal trzydziestu lat.
To on podjął decyzję o przeniesieniu tutaj w 1997 roku stolicy z położonego na południu Ałmaty. Od tego czasu na spektakularną rozbudowę miasta wydał z budżetu zasilanego wpływami ze sprzedaży ropy naftowej nawet kilkadziesiąt miliardów dolarów. W ten sposób z drugorzędnej postradzieckiej Akmoły (zwanej wcześniej Celinogradem i Akmolińskiem) narodziła się nowoczesna Astana, czyli - tłumacząc jej nazwę z języka kazachskiego - po prostu stolica.
Wśród oficjalnych powodów porzucenia statecznego Ałamty władze wyliczały niekorzystne warunki geograficzne starej stolicy leżącej na obszarze aktywnym sejsmicznie, a także kwestie strategiczne związane z nadmierną bliskością granicy kirgiskiej oraz zbyt zwartą zabudową, która miała uniemożliwiać dalszy rozwój skrojony na miarę rosnących potrzeb krajowej gospodarki.
W istocie jednak chodziło o sprawę o wiele ważniejszą z punktu widzenia Nazarbajewa - potrzebę zintegrowania z południem zdominowanej przez ludność rosyjską północy Kazachstanu. Nieoficjalnie mówi się, że w ten sposób władze chciały zneutralizować, w niepewnych czasach po rozpadzie ZSRR, możliwość wysunięcia przez Moskwę roszczeń terytorialnych do północnej części kraju. Wystarczy wspomnieć, że w chwili przeniesienia stolicy do Astany Rosjanie stanowili ponad 70% mieszkańców miasta, a dziś ten odsetek nie przekracza 40%.
Nowej Astanie przyszło powstawać w skrajnie niegościnnym klimacie. Leżące na rozległym stepie miasto bardzo szybko zdobyło mało zaszczytny tytuł drugiej najzimniejszej stolicy na świecie (pierwsze miejsce na podium zajmuje Ułan Bator). W trakcie zimy, trwającej od października do początku kwietnia, temperatury spadają nawet do -40 C, zaś z kolei w lecie panują regularnie upały sięgające 35-40 C. A jakby tego było jeszcze mało, to zdarzają się też gwałtowne burze piaskowe, niczym w Dubaju.
Porównanie z tym ostatnim nie jest z resztą przypadkowe, bo zdaniem niektórych obserwatorów Astana łudząco przypomina słynną arabską metropolię. Podobnie jak i ona, kazachska stolica powstała praktycznie z niczego, ale za to według dumnych projektów i w atmosferze gigantomanii towarzyszącej jej rozbudowie od wmurowania pierwszego kamienia węgielnego.
U progu istnienia współczesnej Astany ogłoszono wielki międzynarodowy konkurs na stworzenie najlepszej koncepcji rozwoju urbanistycznego miasta. Zwyciężył znakomity architekt japoński Kisho Kurokawa (autor m.in. projektu międzynarodowego lotniska w Kuala Lumpur oraz dworca Melbourne Central), który przedstawił śmiałą wizję reprezentacyjnego centrum wytyczonego na jednej osi ze starannie zagospodarowanymi wokoło parkami i lasami. Miało to podkreślić symbiozę nowej tkanki miejskiej z przyrodą, a dodatkowo zabezpieczyć Astanę przed niekorzystnym wpływem silnych wiatrów stepowych oraz nanoszonych wraz z nimi pyłów.
Współczesna Astana dzieli się na trzy główne części administracyjne (Almatinskij, Jesilskij i Sarjarski Rajon), ale tak naprawdę w świadomości mieszkańców funkcjonują tylko dwie: prawy i lewy brzeg przepływającej przez miasto rzeki Iszym. To właśnie po lewej stronie w ciągu kilkunastu lat wyrosła współczesna stolica. Do współpracy przy budowie kolejnych partii miasta zaproszono wielu uznanych twórców, ale decydujący głos zawsze należał do Nazarbajewa.
Pokazowe centrum miasta wzniesiono wzdłuż pompatycznego bulwaru Nurzhol. Króluje nad nim symbol Astany - mierząca 105 metrów wysokości wieża Bajterek. Mówi się, że na wizję tej ukończonej w 2002 roku konstrukcji wpadł sam prezydent w trakcie jednego z nudnych bankietów, a jej projekt miał naszkicować na zwykłej serwetce.
Obecnie wieża jest główną (i prawdę mówiąc jedną z niewielu) turystyczną atrakcją miasta. Jej wygląd nawiązuje do kazachskiego mitu o drzewie życia i zniesionym na jego szczycie jaju przez ptaka Samruka. Z tego powodu oficjalna nazwa wieży po kazachsku oznacza "wysoką topolę", choć mieszkańcy chętniej określają ją "chupa-chupsem" z uwagi na niewątpliwe podobieństwo do gigantycznego lizaka. Charakterystyczna sylwetka Bajterek zdobi nową emisję banknotów oraz flagę miasta.
Na jej szczyt można wjechać (za niewielką opłatą, trzeba liczyć się jednak ze sporymi kolejkami). W "jaju" urządzono taras widokowy, z którego dobrze widać rozmach architektoniczny stolicy. Na środku pomieszczenia z panoramicznymi oknami stoi malachitowy cokół ze złotą sztabą, na której widnieje odcisk prawej dłoni prezydenta. Odwiedzający mogą przyłożyć tam swoją własną rękę i zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie.
Na zachód od Bajterek rozciąga się spacerowa część bulwaru Nurzhol wiodąca aż pod Chan Szatyr. Ten gigantyczny budynek w kształcie futurystycznej jurty zaprojektowało studio brytyjskiego architekta Normana Fostera. Na powierzchni odpowiadającej dziesięciu boiskom piłkarskim urządzono supernowoczesne centrum handlowo-rozrywkowe z niezliczonymi sklepami światowych marek, barami, restauracjami, a także basenem z falami i sztuczną plażą wysypaną piaskiem sprowadzonym prosto z Malediwów.
Tuż obok Chan Szatyr można podziwiać niemal wierną kopię moskiewskiego Teatru Bolszoj. Idąc dalej trafiamy do prestiżowej dzielnicy pełnej renomowanych hoteli, banków i biurowców. Okolica Nurzhol sprzyja spacerowiczom, przynajmniej na tyle, na ile jest to możliwe na tak rozległej płaszczyźnie urbanistycznej. Wzdłuż bulwaru w lecie tryskają fontanny, kwitną kolorowe rabaty (podobno prezydent osobiście dobiera gatunki kwiatów), co krok można kupić lody albo wypić mrożoną kawę w jednej z sezonowych knajpek.
Jednak gdy tylko nieco oddalimy się od reprezentacyjnego deptaku przekonamy się, jak mało przyjazna jest stolica dla zwykłych mieszkańców. W przesadnie rozrośniętym centrum wytyczono wielopasmowe drogi przecinające modelowe dzielnice metropolii, a pokonanie dystansu między kolejnymi przejściami dla pieszych wymaga nierzadko kilkunastominutowego marszu. Na próżno szukać w sercu nowoczesnej Astany klimatycznych zaułków, wąskich uliczek czy przytulnych kawiarnianych ogródków. Problemem jest nawet znalezienie w tej plątaninie arterii sklepu spożywczego. O jakichkolwiek innych punktach handlowych można zapomnieć, bo zwyczajnie ich nie ma.
Szczególnie przytłaczające wrażenie robi dzielnica rządowa, która zajmuje spory obszar położony zaledwie kilkaset metrów od Bajterek. Króluje tu przepych i przesadny monumentalizm. Planiści porzucili koncepcję Kurokawy, który zaprojektował gmachy publiczne w prostych, geometrycznych formach. Zamiast tego wzniesiono fantazyjne i przez to wręcz groteskowe budynki pełniące funkcję siedzib ministerstw, różnych agend rządowych oraz parlamentu. Najbardziej charakterystycznymi elementami miejskiego pejzażu są tutaj dwie pretensjonalne złote wieże okrzyknięte złośliwie przez Astańczyków "puszkami piwa".
Ekscentryczną koncepcję urbanistyczną centrum Astany domyka bryła kolosalnego pałacu prezydenckiego Ak Orda ("Biała Orda"). Wzniesiona w latach 2001-2004 krezusowa siedziba Nazarbajewa łączy w sobie elementy stylu Białego Domu (od którego jest kilka razy większa) z tradycyjną architekturą islamu. Osiemdziesięciometrowy budynek nakryty został niebieską kopułą ze złotą iglicą. O bogactwie wnętrz pałacu świadczy wykorzystanie w trakcie prac wykończeniowych aż 21 gatunków marmuru. Między budynkami rządowymi można swobodnie spacerować (pod czujnym okiem strażników), ale niewielu mieszkańców się zapuszcza w te rejony. Ta część miasta została ewidentnie wzniesiona ku chwale władzy, a nie dla potrzeb zwykłych ludzi.
Podobne wyglądają rozrzucone po obu stronach rzeki strzeliste apartamentowce. Każdego roku przybywa lawinowo mieszkań. Mają być zachętą dla obywateli do przesiedlenia się do stolicy. Problem jednak w tym, że ceny na rynku nieruchomości (za metr nowego mieszkania trzeba zapłacić średnio 3500-4500 PLN) znacznie przekraczają możliwości finansowe przeciętnych mieszkańców kazachskiej prowincji. Liczące po kilkaset lokali wielkie bloki długo straszą więc pustkami tworząc prawdziwe osiedla-widma bez widocznych oznak normalnego, codziennego życia.
Poruszając się po Astanie trudno też nie zauważyć, że pod osłoną futurystycznych brył i wymyślnych rozwiązań architektonicznych kryje się niska jakość tutejszego budownictwa. Miasto powstało w dużej mierze na osuszonych bagnach, a do tego wszystko robi się w dużym pośpiechu. Prace nie są przerywane nawet w czasie ostrych, zimowych mrozów, co skutkuje potem spękanymi ścianami i ogólną fuszerką. Nie omija ona nawet gmachów reprezentacyjnych.
Fragmenty fasady odpadły niedawno ze stojącego na prawym brzegu Iszym Pałacu Pokoju i Pojednania. Ten obiekt w kształcie piramidy otwarto z okazji kongresu światowych religii, który regularnie odbywa się w Astanie od 2006 roku. Według utopijnej wizji prezydenta Kazachstanu spotkania religijnych liderów mają zatrzeć różnice i podziały na tym tle, a w konsekwencji doprowadzić do powstania nowego uniwersalistycznego kultu.
Budowa piramidy ujawniła jednak typowe trudności, z jakimi muszą na co dzień zmagać się architekci. Niekorzystny poziom wód gruntowych wykluczył odpowiednie zgłębienie dolnego poziomu budynku, na którym zaprojektowano ogromną salę operową z 1300 miejscami. Cała konstrukcja pałacu musiała więc powstać ponad powierzchnią ziemi, a następnie wokół niej nasypano sztuczny grunt podnosząc teren do pożądanej wysokości.
Z tych samych powodów Astana (w przeciwieństwie do Ałmaty) nie będzie posiadać metra. Zamiast niego zaplanowano nowoczesną linię SkyTrain, która ma połączyć obie części miasta z lotniskiem. Otwarcie inwestycji było pierwotnie przewidziane jeszcze przed Expo 2017, ale terminu nie udało się dotrzymać i cały projekt nadal jest w fazie realizacji.
W czasie dynamicznej rozbudowy stolicy zapomniano również o dobrych radach japońskiego inspiratora dzisiejszego układu miasta. Przez wiele lat całkowicie ignorowano konieczność wytyczenia odpowiednio dużych stref zieleni, które wypełniłyby przestrzeń miejską i złagodziły niekorzystne oddziaływanie astańskiego klimatu. Wprawdzie od pewnego czasu naprędce powstają parki miejskie, ale zanim drzewostan osiągnie właściwe rozmiary upłynie wiele lat. Całe połacie Astany są przez to pozbawione naturalnej zieleni. Nieco lepiej wygląda sytuacja nad rzeką. Jej koryto poszerzono i pogłębiono, a dzięki sporym nakładom finansowym bulwary stają się coraz bardziej atrakcyjną dla mieszkańców przestrzenią wypoczynkowo-rekreacyjną.
Wracając na prawy brzeg Iszym trzeba jeszcze zwrócić uwagę na stojący nieopodal Pałacu Pokoju i Pojednania meczet Nur-Astana (Islam jest dominującą religią w państwie). Jedna z największych tego typu budowli w Azji Centralnej została ufundowana przez emira Kataru Hamada ibn Chalifa jako prezent urodzinowy dla kazachskiego przywódcy. Nowoczesna Astana coraz śmielej wdziera się w tę część miasta. Wytyczono nowe place, powstał awangardowy gmach Muzeum Narodowego. Naokoło jest wielki plac budowy. O poprzedniej architekturze przypominają już tylko jednorodzinne domy chaotycznie rozrzucone między kolejnymi wieżowcami.
W poszukiwaniu oryginalnej Akmoły trzeba pojechać kilka kilometrów dalej na północ. To tam znajduje się centrum miasta z czasów radzieckich skoncentrowane przede wszystkim wzdłuż ulicy Respublika i Imanovej.
Nie ma tu bizantyjskich gmachów ze szkła i stali. Zamiast nich stoją zwyczajne bloki dobrze pamiętające czasy sprzed dzisiejszej Astany. Na ulicach jest gwarno i tłoczno. Co krok kuszą swoimi niewyszukanymi witrynami zwykłe sklepy, kantory, zakłady fryzjerskie i tanie bary. Kwitnie drobny handel niemal niespotykany w innych dzielnicach stolicy.
Są także prawdziwe zabytki. Pomiędzy typowymi blokowiskami zachowały się wille pochodzące jeszcze z przełomu XIX i XX wieku. Niektóre z nich zostały pięknie odrestaurowane. Astana pokazuje tutaj swoje zupełnie inne, równie zaskakujące, ale bardziej ludzkie oblicze.
Informacje praktyczne
Kraj: Kazachstan
Waluta i bankomaty: Tenge (KZT), 100 KZT = ok. 1,06 PLN, bankomaty są ogólnodostępne (wypłaty w większości z nich są bez prowizji), karty płatnicze są powszechnie akceptowane.
Strefa czasowa: + 4 godziny w stosunku do Polski (czas letni).
Przekraczanie granicy: Obywatele polscy wjeżdżający do Kazachstanu w celach turystycznych nie potrzebują wizy w przypadku pobytów do 30 dni. W razie podróży samolotem należy posiadać potwierdzony bilet powrotny, gdyż może podlegać on kontroli w trakcie odprawy. Po przylocie wypełnienia się druk migracyjny, który jest opieczętowywany w czasie kontroli paszportowej i zastępuje obowiązek meldunkowy.
Dojazd: Z uwagi na sporą odległość z Polski do Astany najłatwiej dotrzeć samolotem. Bezpośrednie rejsy na tej trasie oferują cztery razy w tygodniu PLL LOT, zaś codzienne loty z krótką przesiadką w Kijowie Ukraine International Airlines. Do stolicy Kazachstanu można dolecieć z Warszawy z przesiadkami również m.in. Aerofłotem i Belavią.
Lotnisko: Port lotniczy znajduje się ok. 25 km od centrum Astany. W ciągu dnia najtaniej można dojechać do miasta autobusami nr 10 i 12 (bilet 90 KZT + opłata za większy bagaż 90 KZT). Kurs zamawiany przez uber kosztuje 1500 KZT. Koszt taksówki z lotniska w dzień wynosi ok. 2000 KZT, a przejazd nocny zamawiany w hotelu na określoną godzinę - 3000 KZT.
Przykładowe ceny: półlitrowa butelka wody mineralnej w sklepie - 100 KZT, kawa w kawiarni przy głównym bulwarze - 800-1000 KZT, lunch dnia w dzielnicy biznesowej (zupa i drugie danie) - 1700 KZT, wstęp do wieży Bajterek - 700 KZT, przejazd taksówką lub uberem po mieście - 500-700 KZT.
Język: kazachski (język oficjalny), powszechny rosyjski, ale w Astanie w większości miejsc (hotele, kawiarnie i restauracje, centra handlowe) można także bez większych problemów porozumieć się po angielsku.
Fot. M. Stus