Prezesa nie ma - kłopotów coraz więcej
Reklama
Rada Nadzorcza Polskich Linii Lotniczych LOT na dzisiejszym posiedzeniu (2 marca 2006) nie rozstrzygnęła konkursu na stanowisko prezesa Zarządu LOT-u i nie wybrała żadnego ze startujących kandydatów - informuje przewoźnik w komunikacie nadesłanym portalowi Pasazer.com.
Rada Nadzorcza zadecydowała o wszczęciu nowego postępowania konkursowego na stanowiska prezesa i członków Zarządu.
Przypomnijmy, że kandydatów w ostatnim etapie konkursu było dwóch: Paweł Dąbkowski - były szef White Eagle Aviation (prywatna spółka lotnicza zajmująca się przede wszystkim przewozami cargo) i Marcin Oblicki - dyrektor biura skarbca LOT. Potrzeba było pięciu głosów członków Rady, by prezes został wybrany.
W radzie nadzorczej zasiadają przedstawiciele skarbu państwa (cztery osoby, 67,97% akcji), syndyka masy upadłościowej SAirGroup (trzech przedstawicieli, 25,1% akcji) i pracowników (trzy osoby, 6,93% udziałów). Ponieważ Tomasz Kopoczyński, przedstawiciel syndyka pełniący obecnie obowiązki prezesa LOTu, nie mógł z tego powodu głosować, decydujący głos miał skarb państwa.
- Skarb państwa nie udziela specjalnego poparcia żadnemu z kandydatów. Istotne jest powołanie na to stanowisko osoby mogącej zapewnić efektywne zarządzanie i dalszy rozwój spółki - komentował enigmatycznie przed dzisiejszymi wyborami Maciej Heydel, wiceminister skarbu odpowiedzialny za LOT.
Załoga spółki już przed głosowaniem wyrażała obawy, że prezes nie zostanie dziś wybrany. LOT (a za nim prasa) trzęsie się bowiem od plotek, że na fotel prezesa linii ma ochotę cytowany powyżej wiceminister Maciej Heydel. Sam Heydel, który pracował w LOT od 2000 do 2002 r., dementuje wszystkie pogłoski i deklaruje, że nie ma ochoty na stanowisko szefa największej polskiej linii lotniczej.
- Chcę zdecydowanie zaprzeczyć pogłoskom, jakobym planował wzięcie udziału w konkursie na prezesa tego przedsiębiorstwa - ucinał przed wyborami wszelkie spekulacje Heydel. Czy uważa tak nadal, zobaczymy podczas nowego konkursu.
Kadencja Tomasza Kopoczyńskiego wygasa 19 marca i nie może być przedłużona. Po tym terminie spółce szefować będzie jedyny pozostały członek starego zarządu Andrzej Wysocki i dwóch prokurentów. W tym czasie rozpisany zostanie nowy konkurs.
Decyzja, która dziś zapadła, to bardzo zła wiadomość dla narodowego przewoźnika. Linia znajduje się obecnie w krytycznym okresie, kiedy już dawno zapaść powinny strategiczne decyzje dotyczące wejścia na giełdę, restrukturyzacji spółek zależnych (LOT Ground Services, LOT Auto Services, LOT Catering, Centralwings), przeciwdziałania utracie pasażerów, co miało miejsce w ciągu ostatniego roku, oraz rozwoju siatki połączeń w latach kolejnych. Procedura wyłonienia nowego prezesa, która rozpoczyna sie od nowa, opóźni rozwiązywanie problemów, przed którymi stoi obecnie LOT. Konkurencja tymczasem nie śpi.
Marcin Jędrzejczak
Rada Nadzorcza zadecydowała o wszczęciu nowego postępowania konkursowego na stanowiska prezesa i członków Zarządu.
Przypomnijmy, że kandydatów w ostatnim etapie konkursu było dwóch: Paweł Dąbkowski - były szef White Eagle Aviation (prywatna spółka lotnicza zajmująca się przede wszystkim przewozami cargo) i Marcin Oblicki - dyrektor biura skarbca LOT. Potrzeba było pięciu głosów członków Rady, by prezes został wybrany.
W radzie nadzorczej zasiadają przedstawiciele skarbu państwa (cztery osoby, 67,97% akcji), syndyka masy upadłościowej SAirGroup (trzech przedstawicieli, 25,1% akcji) i pracowników (trzy osoby, 6,93% udziałów). Ponieważ Tomasz Kopoczyński, przedstawiciel syndyka pełniący obecnie obowiązki prezesa LOTu, nie mógł z tego powodu głosować, decydujący głos miał skarb państwa.
- Skarb państwa nie udziela specjalnego poparcia żadnemu z kandydatów. Istotne jest powołanie na to stanowisko osoby mogącej zapewnić efektywne zarządzanie i dalszy rozwój spółki - komentował enigmatycznie przed dzisiejszymi wyborami Maciej Heydel, wiceminister skarbu odpowiedzialny za LOT.
Załoga spółki już przed głosowaniem wyrażała obawy, że prezes nie zostanie dziś wybrany. LOT (a za nim prasa) trzęsie się bowiem od plotek, że na fotel prezesa linii ma ochotę cytowany powyżej wiceminister Maciej Heydel. Sam Heydel, który pracował w LOT od 2000 do 2002 r., dementuje wszystkie pogłoski i deklaruje, że nie ma ochoty na stanowisko szefa największej polskiej linii lotniczej.
- Chcę zdecydowanie zaprzeczyć pogłoskom, jakobym planował wzięcie udziału w konkursie na prezesa tego przedsiębiorstwa - ucinał przed wyborami wszelkie spekulacje Heydel. Czy uważa tak nadal, zobaczymy podczas nowego konkursu.
Kadencja Tomasza Kopoczyńskiego wygasa 19 marca i nie może być przedłużona. Po tym terminie spółce szefować będzie jedyny pozostały członek starego zarządu Andrzej Wysocki i dwóch prokurentów. W tym czasie rozpisany zostanie nowy konkurs.
Decyzja, która dziś zapadła, to bardzo zła wiadomość dla narodowego przewoźnika. Linia znajduje się obecnie w krytycznym okresie, kiedy już dawno zapaść powinny strategiczne decyzje dotyczące wejścia na giełdę, restrukturyzacji spółek zależnych (LOT Ground Services, LOT Auto Services, LOT Catering, Centralwings), przeciwdziałania utracie pasażerów, co miało miejsce w ciągu ostatniego roku, oraz rozwoju siatki połączeń w latach kolejnych. Procedura wyłonienia nowego prezesa, która rozpoczyna sie od nowa, opóźni rozwiązywanie problemów, przed którymi stoi obecnie LOT. Konkurencja tymczasem nie śpi.
Marcin Jędrzejczak