Kontroler uznał "mayday" za żart

Zdarzenie miało miejsce podczas lądowania rejsu United Express z Peorii. W trakcie podejścia do lądowania w kokpicie pojawił się dym. Jak się później okazało, jego powodem był pożar wśród instrumentów pokładowych. Dokładne przyczyny bada Federalna Agencja Lotnictwa (FAA). Po zauważeniu dymu piloci zgłosili sytuację awaryjną.

Jednak lotniskowy kontroler uznał całą sytuację za żart i nie zastosował procedur lądowania awaryjnego. Lotniskowa straż pożarna wyruszyła do interwencji dopiero w momencie, gdy na pasie trwała już ewakuacja 21 pasażerów lotu.

Jak wynika z nagrań korespondencji lotniczej, które zdobyła telewizja KUSA-TV, kontroler uznał, że sytuację awaryjną zgłasza rejs, który nie istniał. Piloci lotu ExpressJet 5912 używali w trakcie korespondencji jedynie numeru rejsu, bez znaku wywoławczego linii. Kontroler zamiast "5912" usłyszał "United 12", a ponieważ nie miał na radarze takiego rejsu, uznał to wezwanie za żart osób trzecich.

Zgodnie z przepisami piloci powinni używać w komunikacji pełnego znaku wywoławczego linii i numeru rejsu. Jednak w sytuacjach awaryjnych często stosowany jest sam numer lub inny skrót.

Kontroler mógł poprosić o zidentyfikowanie samolotu za pomocą sygnału z transpondera, co wymaga wciśnięcia jednego przycisku przez pilotów, ale tego nie uczynił. Zgodnie z przepisami w przypadku zgłoszenia sytuacji awaryjnej kontroler zawsze musi zastosować odpowiednie procedury, niezależnie od rzeczywistej sytuacji i typu samolotu. Nieuprawnione nadawanie na częstotliwości zarezerwowanej dla korespondencji lotniczej, a zwłaszcza stwarzanie zagrożenia poprzez żarty, jest poważnym przestępstwem zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Europie.