Kampania wyborcza przywraca do życia port Chopina
Nie jest odkryciem, że pod wpływem kampanii wyborczej politycy potrafią nagle i radykalnie zmienić podglądy. Takie raptowne zwroty akcji nie powinny jednak dotyczyć największego projektu gospodarczego kraju.
Reklama
Od wielu tygodni polska branża lotnicza żyje projektem Centralnego Portu Komunikacyjnego (CPK). W związku z jego realizacją słyszeliśmy po wielokroć, że w momencie otwarcia CPK, planowanym na październik 2027 r., lotnisko Chopina zostanie zamknięte. Takie podejście jest rozsądne, bo przy tak wielkiej inwestycji należy na wszelkie możliwe sposoby minimalizować ryzyka jej zagrażające. A funkcjonowanie portu Chopina, po uruchomienia CPK właśnie takim ryzykiem jest.
.jpg)
Scenariusz, w którym równocześnie działa Okęcie i CPK doprowadziłby do sytuacji, w której ruch pasażerski w nowym porcie mógłby być mniejszy niż ten obsługiwany w nadal funkcjonującym starym. Taka sytuacja to fiasko finansowe CPK, bo znacznie mniejsza ilość pasażerów w porcie „Solidarność” równa się niższym przychodom, co w konsekwencji mogłoby skończyć się na braku rentowności całej inwestycji. Dodatkowo funkcjonujący port Chopina pogorszyłby pozycję konkurencyjną LOT-u, bo większość przewoźników rywalizujących z naszym raczkującym gospodarczym czempionem narodowym, nie widziałoby uzasadnienia do przeprowadzki do Baranowa. To przede wszystkim LOT potrzebuje takiego lotniska jak CPK, czyli umożliwiającego mu odpowiedni rozwój i obsługę ruchu przesiadkowego. Nie bez powodu wiceminister Wild, podczas debaty nad specustawą w Sejmie, przywoływał przykład wzięty z Kanady, gdzie nowo zbudowane lotnisko montrealskie Mirabel nie wytrzymało konkurencji ze starym, położonym bliżej miasta i niezamkniętym, lotniskiem Dorval. I też nie bez powodu na tym samym forum Wild mówił, że koncepcja duoportu Okęcie-Modlin dla Warszawy nie jest możliwa do realizacji, jeśli chcemy mieć przewoźnika narodowego, czyli LOT. Przy takich założeniach decyzja o zamknięciu Okęcia jest ze wszech miar uzasadniona.
.jpg)
I nagle bum! W przeprowadzonym sondażu warszawiacy wypowiedzieli się przeciwko likwidacji portu na Okęciu. W dodatku okazało się, że większość obywateli ma też negatywny stosunek do projektu CPK. Takie wyniki wystarczyły, aby politycy zaczęli opowiadać zupełnie inną historię. W TVN24 europoseł PiS Ryszard Czarnecki stwierdza - Nie ma mowy o likwidacji Okęcia. Będzie ważnym i wygodnym dla warszawiaków uzupełnieniem Centralnego Portu Lotniczego. Taka jest wola i decyzja premiera Morawieckiego. Z kolei poseł Jacek Sasin tweetuje - Wygaszenie Okęcia dotyczy jego dotychczasowej formuły, jako największego lotniska, bo tę funkcję przejmie CPK. Powstawanie CPK nie wyklucza jednak funkcji lokalnej Okęcia!
Pół biedy, gdy takie wolty wyczyniają znane polityczne wygi, znacznie gorzej, gdy wtóruje im minister odpowiedzialny za transport mówiąc, że prawdopodobnie lotnisko Okęcie będzie funkcjonowało wespół w zespół z CPK. Ale już zakrawa na groteskę, gdy pełnomocnik rządu ds. budowy CPK Mikołaj Wild twierdzi, że jest gotowy do rozmów o różnych scenariuszach, łącznie z pozostawieniem lotów krajowych i europejskich na Okęciu i przeniesieniem do CPK jedynie lotów międzykontynentalnych! Trudno uwierzyć, że mówi to ta sama osoba, która trzy tygodnie temu przekonywała posłów i senatorów, że lotnisko Chopina musi zostać zamknięte.
Albo mamy do czynienia z przykładem zbiorowej, i oby tymczasowej, utraty rozsądku spowodowanej zbliżającymi się wyborami samorządowymi albo jak twierdzą niektórzy eksperci, CPK jest tylko propagandowym humbugiem i nie powstanie nigdy. Strach pomyśleć, że obie te tezy mogą być prawdziwe.