TVN24: LOT wyprosił niewidomych
Po kolei...
Czworo niewidomych z Wrocławia wybrało się w weekend na wycieczkę do Warszawy. Bilety na przelot zostały zarezerwowane jeszcze w czerwcu, poprzez witrynę internetową przewoźnika. – Wypełniając formularz, zaznaczyłam, że na pokład wejdą osoby wymagające asysty. System przyjął zamówienie – wyjaśnia Dorota Sulich-Jańska, opiekunka grupy.
Lot z Wrocławia do Warszawy przebiegł bez żadnych zakłóceń. Problemy jednak zaczęły się w drodze powrotnej. – W Warszawie wpuszczono nas na pokład samolotu. Tam jednak stewardesa powiedziała, że dwie osoby muszą wysiąść. Próbowaliśmy wytłumaczyć, że mamy bilety, których wcześniej nikt nie kwestionował – opowiada Dorota Sulich-Jańska.
Były próby mediacji
Tłumaczenia okazały się "rzucaniem grochu o ścianę". Po trwającym blisko godzinę zamieszaniu, dwie osoby musiały ostatecznie wysiąść. Spędziły noc w hotelu. Do Wrocławia poleciały następnego dnia. Opiekunka z pozostałą dwójką została na pokładzie - donosi portal tvn24.pl
– Załoga nie miała innego wyjścia – stwierdza Andrzej Kozłowski, rzecznik PLL LOT. I wyjaśnia dlaczego: – W samolotach obsługujących linie krajowe obowiązuje tzw. instrukcja operacyjna wydana przez EuroLOT. Zakazuje ona zabierania na pokład więcej niż dwóch niepełnosprawnych. Decydują o tym względy bezpieczeństwa .
Kozłowski przypomniał także, że między polskimi miastami latają niewielkie maszyny. Na ich pokładzie jest tylko jedna stewardesa. W razie zagrożenia mogłaby mieć problem z obsługą dużej grupy niepełnosprawnych - czytamy w serwisie. Jednak nie do końca jest to prawdą - i rzecznik albo celowo, albo z niewiedzy mija się z prawdą, gdyż są krajowe trasy, gdzie cabin crew to dwie osoby.
Dlaczego zatem niewidomi bez przeszkód wylecieli z Wrocławia? - pytają dziennikarze.
– Być może informacja o nich nie dotarła do kapitana. Mogło to być niedopatrzenie obsługi – enigmatycznie wyjaśnia Andrzej Kozłowski. – Ale, jak sam sprawdziłem, zamówienie było prawidłowo wypełnione. Jest nam naprawdę przykro – dodaje.
Niewidomi to nie upośledzeni!
Anna Woźniak-Szymańska, prezes Polskiego Związku Niewidomych, proszona o komentarz, jest zdziwiona tym, co się stało. – Pierwsze słyszę o takiej instrukcji. Kto miałby ją zatwierdzić i w jakim celu? – pyta.
– Niewidomi nie są osobami upośledzonymi. Nie sądzę, aby mieli problemy ze zrozumieniem instrukcji stewardesy w momencie zagrożenia. Przecież słyszą, co się do nich mówi – podkreśla. Nie wyklucza, że Polski Związek Niewidomych zwróci się do LOT-u z prośbą o wyjaśnienia.