W Sejmie o LOT
Narodowy przewoźnik - narodowa sprawa!
Głównym pytającym był Ryszard Zbrzyzny, poseł Lewicy, który w sesji pytań zwracał szczególną uwagę na "dramatyczną sytuację ekonomiczną i społeczną" w LOT. Jego zdaniem spółka jest "na skraju konfliktu społecznego", co jest spowodowane zwolnieniem z pracy liderów zakładowych organizacji związkowych.
Zarzuty odpierał wiceminister skarbu podkreślając, że związkowcy nie mogą stać ponad prawem pracowniczym, a LOT musi być zrestrukturyzowany.
– Gdyby w spółce było dobrze, gdyby osiągała dodatni wynik finansowy i nie był potrzebny program restrukturyzacji, to pewnie nie byłoby tych zdarzeń – odpowiedział Zdzisław Gawlik, wiceminister skarbu.
Lewica broni związkowców
Poseł Zbrzyzny podkreślał, że zwolnienie nastąpiło w czasie negocjacji zmiany układu zbiorowego i gdy związkowcy prowadzili spory zbiorowe. Jego zdaniem, działania zarządu spółki i prezesa PLL LOT Sebastiana Mikosza są bezprawne i bezprecedensowe w skali Europy. Dodał, że "antyzwiązkowe" decyzje wywołały protesty ze strony europejskich organizacji związkowych i stowarzyszenia europejskich przewoźników.Wiceminister skarbu Zdzisław Gawlik przypomniał, że Mikosz jest prezesem LOT-u od marca br. i nie można go winić m.in. za światowy spadek lotów pasażerskich i związaną z tym restrukturyzację spółki. Pytał, czy "mogą być ludzie stawiani ponad prawem" i o "rolę związków zawodowych w przedsiębiorstwie".
Minister tłumaczy i... rzuca grochem o ścianę...
– Intencją zarządu spółki jest, żeby działania restrukturyzacyjne miały charakter jak najbardziej transparentny i żeby do każdego pracownika LOT-u dotarła informacja o potrzebie działań restrukturyzacyjnych – powiedział Gawlik.
Minister zaznaczył, że w tym celu zarząd spotykał się z radą pracowniczą i bezpośrednio z pracownikami informując, że do końca czerwca br. zakładowy układ zbiorowy pracy będzie wypowiedziany.
Poinformował, że 26 czerwca nie odbyło się wcześniej zapowiadane spotkanie z Radą Pracowniczą, a wspomniani pracownicy nie byli w pracy. Wskazał ponadto, że 29 czerwca, kiedy uprawnieni pracownicy LOT-u chcieli dostarczyć oświadczenia woli pracodawcy o wypowiedzeniu układu zbiorowego, sekretariaty organizacji związkowych były zamknięte.
– 26 czerwca jeden z przewodniczących złożył wniosek o udzielenie dni wolnych w dniach 26-30. Ten wniosek nie został podpisany, mimo to przewodniczący tego związku zawodowego uznał, że w pracy nie powinien się pojawić. Z kolei przewodnicząca miała wnioski urlopowe złożone na 6-7 lipca; 26 czerwca o godz. 9:45 swojego bezpośredniego przełożonego informuje mailem o tym, że przekłada urlop zaplanowany w lipcu na czerwiec – relacjonował odpierając zarzuty minister Gawlik. Poinformował, że w związku z tym zostały naruszone obowiązki pracownicze i zarząd LOT-u przygotowuje się na ewentualny proces.
W świadomości pracowników "coś drgnęło"
– Jeżeli nie zrobimy porządku, to będzie jeszcze gorzej i za chwilę będzie problem, który dotknie większej liczby ludzi – zauważa Gawlik.
Wiceminister podkreślił odpowiednio akcentując, że w przeciwieństwie do działaczy związkowych, których podejście do tego typu kwestii jest ogólnie znane, do świadomości większości szeregowych pracowników LOT-u trafia konieczność restrukturyzacji.
Pomijając fakt słuszności zwolnień, o jakich mowa, zauważyć należy, iż w LOT jeszcze nigdy nie działo się tyle, ile obecnie. I to pozytywnie. Parafrazując klasyka polskiego aktorstwa i popularnej reklamy: "Jest lepiej. A będzie jeszcze lepiej niż jest" - można się nieco czepiać, gdyż do ideału w LOT daleko. Nie przypominam sobie jednak, aby za bądź co bądź wieloletnich rządów lewicowych, kręgi polityczne tak żywnie interesowały się LOT-em. Poza jego wygodnymi stołkami, rzecz jasna.