Lufa traci (podobno) we FRA bo tam ma przesiadki, a w MUC nie, bo tam jest turystyka przylotowa. A LOT traci w Budapeszcie, bo... nie ma przesiadek i jak zasilać lotów. To jak możliwe są takie przeciwstawne scenariusze? Ciekawe skąd pochodzą dane dotyczące LH, bo akurat do Frankfurtu (i całego regionu) jest mnóstwo przylotów biznesowych - skądś się wzięła nazwa "Bankfurt". Akurat w czasach pandemii oraz po pandemii lepiej poradzą sobie linie hubowe, bo mają większe możliwości manewru. Mogą nieco zmniejszyć obsługę do niektórych połączeń, ale zachować dzienną rotację, aby dostarczać pasażerów na inne rejsy z hubu. A co w takiej sytuacji zrobi Wizz z A321? W jaki sposób zyskownie zapełni taki samolot na trasie, na której lata 2-3 razy w tygodniu? Taka sama sytuacja nastąpiła w Stanach Zjednoczonych: wśród tzw. low-costów dużo lepiej radzi sobie linia Southwest, która oferuje przesiadki od np. Allegiant, które działa jak Wizz czy Ryan. Tutaj jest dostępna całkiem ciekawa analiza
zobacz link opisująca jak mądrze Southwest zoptymalizowała i odchudziła siatkę, dbając o to, aby utrzymać ruch na wszystkie lotniska, gdzie latają. Southwest dostosowała rozkład do mniejszego zapotrzebowania poprzez zapewnienie przesiadek wtedy, gdy rejsy bezpośrednie musiały zostać skasowane - w ten sposób nadal wszędzie można dotrzeć. Oczywiście takie rozwiązanie jest możliwe tylko dla linii oferujących loty z przesiadkami.