PGL i LOT: Nabory prezesów ruszyły ławą
W najbliższych dwóch tygodniach powinniśmy poznać nowych prezesów Polskiej Grupy Lotniczej i LOT-u. W Ministerstwie Aktywów Państwowych już ich chyba znają.
Reklama
Na stronach Ministerstwa Aktywów Państwowych (MAP) ukazały się ogłoszenia o naborach na liczne stanowiska członków zarządu w spółkach lotniczych. Poszukiwani są prezes i wiceprezes zarządu Polskiej Grupy Lotniczej (PGL), prezes i trzej wiceprezesi zarządu (operacyjny, finansowo-ekonomiczny i korporacyjny) PLL LOT, prezes zarządu spółki LOTair oraz członek zarządu firmy PGL Leasing. W sumie rady nadzorcze PGL i LOT-u obsadzą aż osiem kluczowych stanowisk kierowniczych.
Czym jest LOT nie trzeba w Polsce nikomu wyjaśniać. PGL jest już mniej znana, więc wypada przypomnieć, że to rządowy holding powołany w 2018 r., który miał skonsolidować w jedną organizację podstawowe przedsiębiorstwa z branży lotnictwa cywilnego w Polsce. Pierwotnie PGL była właścicielem wszystkich akcji LOT-u, ale po pandemii i otrzymaniu przez narodowego przewoźnika pomocy publicznej stała się akcjonariuszem mniejszościowym. Od tamtej pory większość udziałów LOT-u posiada Skarb Państwa.
PGL jest jednak nadal wyłącznym albo większościowym właścicielem takich spółek jak LOT Aircraft Maintenance Services, LS Airport Services, LS Technics czy Polska Akademia Lotnicza. Do portfelu grupy należą też firmy PGL Leasing i LOTair, do których obecnie odbywają się nabory. Ta pierwsza spółka zajmuje się leasingiem samolotów szkoleniowych, silników i innych komponentów lotniczych. Ta druga ma o wiele bujniejszą historię, o której warto napisać parę zdań więcej.
LOT Polish Airlines SA, bo tak na początku nazywała się obecna spółka LOTair, powstała tuż po wybuchu pandemii COVID-19, a więc na wiosnę 2020 r. W założeniach miała być szalupą ratunkową dla LOT-u, gdyby ten nie mógł otrzymać wsparcia od rządu z uwagi na brak zgody Komisji Europejskiej (KE). Z grubsza manewr miał wyglądać podobnie do metamorfozy Alitalii, z której wyłoniła się ITA Airways. Głównym zadaniem szefostwa nowej spółki było jak najszybsze uzyskanie certyfikatu przewoźnika lotniczego (AOC).
W sierpniu 2020 r. okazało się jednak, że KE odniesie się pozytywnie do wniosku o udzielenie pomocy publicznej dla LOT-u. Wtedy koncepcja transformacji polskiej linii w mniejszą, ale ciągle funkcjonującą firmę przestała być potrzebna. Zaprzestanie tworzenia nowego przewoźnika nastąpiło raptownie i poszło źle, do tego stopnia, że szef projektu, a jednocześnie dyrektor operacyjny LOT-u, pozwał narodowego przewoźnika za niezgodne z prawem odwołanie go ze stanowiska członka zarządu. Spawy sądowe ciągną się do dziś.
W marcu 2021 r. prezesem obecnego LOTair został wiceprezes ds. operacyjnych LOT-u, Maciej Wilk. Spółka pozostawała bez obsadzonego zarządu przez kilka miesięcy bo na jesieni 2020 r. jego drugi członek odszedł do Polskich Potów Lotniczych. Pod rządami Wilka jedynym znaczącym wydarzeniem była, już wyżej wspomniana, zmiana nazwy spółki. Do dziś LOTair nie otrzymał od Urzędu Lotnictwa Cywilnego AOC i ciągle pozostaje w stanie organizacyjnego letargu.
Tak pokrótce wyglądają organizacje, do których rady nadzorcze i MAP poszukują ośmiu kandydatów. Nabory na dwa stanowiska w PGL dotyczą wakatu po Rafale Milczarskim, który został odwołany w grudniu ub.r. oraz prawdopodobnie odnowienia kadencji wiceprezesa Bartosza Piechoty, który piastuje to stanowisko od września 2019 r. Z kolei LOTair w kwietniu br. osierocił prezes Wilk wybierając karierę zagraniczną w kanadyjskiej Flair Airlines. Wreszcie rekrutacja w PGL Leasing dotyczy przedłużenia kadencji Jakuba Brodziaka.
Natomiast, jeśli chodzi o narodowego przewoźnika, to cztery nabory maja na celu obsadzenie wakatów po prezesie Milczarskim i wiceprezesie ds. operacyjnych Wilku oraz zapewne mianowanie na kolejne kadencje Pawła Rozkruta, wiceprezesa ds. finansowo-ekonomicznych i Katarzyny Piskorz, wiceprezes ds. korporacyjnych. Te dwie ostatnie osoby rozpoczęły swoje obecne okresy piastowania funkcji członka zarządu w październiku 2019 r.
Powtarzamy, że rady nadzorcze i MAP poszukują kandydatów, ale należałoby raczej stwierdzić, że kandydaci już są, tylko trzeba sformalizować decyzje o ich wyborze. Taki wniosek można wyciągnąć z faktu, że w naborach na siedem obsadzanych stanowisk na wszystkich osiem, kandydaci musieli zgłosić się w ciągu niespełna pięciu dni roboczych. W dodatku informacje o naborach na sześć stanowisk z tak krótkim czasem zgłoszenia, zostały opublikowane tuż przed początkiem długiego weekendu, czyli w środę w godzinach popołudniowych, przed czwartkiem, w który wypadało święto Bożego Ciała.
Takie postepowanie rodzi pytanie, czy aby członkowie rad nadzorczych nie mieli już wyłonionych zwycięzców ogłoszonych naborów? Nawet przyjmując założenie, że tak nie jest (i narażając się na zarzut bycia naiwnym), to tak krótki czas na zgłoszenie na pewno znacząco ograniczył liczbę kandydatów. Innymi słowy kandydaci już się dawno znaleźli, więc po co szukać innych?
O ile takie podejście trzeba uznać za mało eleganckie, ale jednak pragmatyczne w przypadku przedłużania kadencji prezesom, którzy się sprawdzili, to już obsadzanie funkcji prezesów PGL i LOT-u w tak ekspresowym tempie jest co najmniej wątpliwe. Pikanterii tej sytuacji dodaje fakt, że nabór na prezesa LOTair, a więc malutkiej spółki, która de fato istnieje tylko na papierze i zajmuje jeden niewielki pokój biurowy będzie trwać 24 dni robocze.
Fot.: Materiały prasowe