Zmienne plany FlyBosnia. Tym razem będą połączenia europejskie?
Linie FlyBosna, które zainaugurowały działalność operacyjną zaledwie pół roku temu, zamierzają skupić się na rozwoju europejskiej siatki połączeń. Przewoźnikowi brakuje jednak na razie spójnej strategii biznesowej.
Reklama
W nadchodzącym sezonie letnim FlyBosnia chce latać z Sarajewa do Barcelony, Mediolanu, Moskwy, Paryża i Zurychu. Nowe kierunki mają uzupełnić już obsługiwane trasy do Londynu i Rzymu. W związku z tymi planami linia chce ponownie pozyskać drugiego airbusa A319. Jeden z dwóch samolotów tego typu użytkowanych w poprzednim sezonie został przez nią niedawno zwrócony. Teraz w pierwszej kolejności miałyby ruszyć loty do Francji, a następnie sukcesywnie do kolejnych krajów. Nie sprecyzowano jednak, kiedy nastąpi inauguracja poszczególnych tras, ani nawet jakie lotniska są brane pod uwagę np. w Moskwie czy Mediolanie. Przedstawiciele FlyBosnia zapowiadają do tego równoległy rozwój oferty z Mostaru, a także prowadzenie operacji czarterowych. W nadchodzącym roku chcą przewieźć 120 tys. pasażerów.
Ambitne plany rozwoju firmy kłócą się jednak z jej pierwotną strategią. Według niej FlyBosnia zamierzała się skupiać wyłączenie na obsłudze połączeń między Bośnią i Hercegowiną a krajami Bliskiego Wschodu. I rzeczywiście wiele z tych lotów ruszyło w czerwcu ub.r., m.in. do Al-Kasim, Kuwejtu, Manamy i Rijadu, tyle że po kilku miesiącach operacji stało się jasne, że są to trasy o wyłączenie sezonowym potencjale. W tej sytuacji podjęto decyzję o zawieszeniu obsługi większości z nich - pozostały tylko i to w szczątkowej formie, loty do Arabii Saudyjskiej. W tej sytuacji FlyBosnia zainteresowała się rynkiem europejskim. We wrześniu ub.r. ogłoszono pierwszą europejską trasę do Londynu-Luton, a następnie kolejną do Rzymu-Fiumicino, obsługiwaną z międzylądowaniem w Mostarze. Do końca 2019 roku linie miały w sumie 45 tys. pasażerów, ale zarazem zalegały z opłatami wobec lotniska w Sarajewie na kwotę ponad 0,5 mln. dolarów. Z pracy odeszło także ponad połowę zatrudnionych pilotów.

Można mieć zatem uzasadnione wątpliwości, czy FlyBosnia będzie w stanie zrealizować swoje plany europejskiej ekspansji. Warto przypomnieć, że linia od początku zaliczała falstarty. Przewoźnik formalnie został założony w 2017 roku, a jego pierwsze rozkładowe loty miały ruszyć jeszcze w czerwcu 2018 r. Zapowiadano wówczas połączenie między Sarajewem a Rijadem, ale linia nie uzyskała certyfikatu na czas i jej start przełożono na wrzesień. Tej daty również nie udało się dotrzymać. Dopiero pod koniec 2018 roku odebrała pierwszy samolot, a rok temu uzyskała certyfikat AOC.
FlyBosnia ma cały czas problem z nakreśleniem swojej strategii i zidentyfikowaniem docelowego rynku, na którym chciałaby rozwijać swoją ofertę. Przewoźnik z jednej strony pozycjonuje się na nową narodową linię Bośni i Hercegowiny, a z drugiej strony do tej pory nie uruchomił nawet strony internetowej w żadnym z używanych w tym kraju języków. Do tego dochodzą chaotyczne eksperymenty z jednoczesną realizacją modelu linii sieciowej, niskobudżetowej, sezonowej i czarterowej, a wszystko to przy flocie liczącej 1-2 samoloty. O pierwszych problemach finansowych już nie wspominając. Nie wróży to więc zbyt dobrze na przyszłość, zwłaszcza że działalność wszystkich poprzedników FlyBosnia w Sarajewie, tj. Air Commerce, Arnoro, Air Bosna, B&H Airlines, Bosnian Wand Airlines, także zakończyła się niepowodzeniem.
fot. FlyBosnia