Koniec odladzania? Polski pomysł
Reklama
Być może nadchodzi koniec zimowych opóźnień i kolejek do startu związanych z odladzaniem samolotów. Polski naukowiec pracujący na Uniwersytecie Cambridge w Wielkiej Brytanii wynalazł metodę, która pozwoli uniknąć tej czasochłonnej i kosztownej procedury.
Dawid Janas, doktorant w Cambridge i absolwent Politechniki Śląskiej, proponuje rewolucyjne rozwiązanie. Chce pokrywać samoloty warstwą nanorurek węglowych o grubości zaledwie 10 mikrometrów, czyli 0,01 mm. Taka warstwa po przepuszczeniu przez nią prądu niemal natychmiast nagrzewa się i jest dużo tańsza od obecnie stosowanego stopu niklu i chromu.
- Zastosowanie nanorurek wyeliminowałoby potrzebę odladzania skrzydeł glikolem w złych warunkach pogodowych. Z racji wysokiej wydajności opcją do rozważenia jest pozostawienie warstwy grzejącej kilka stopni powyżej zera po wylądowaniu, by nie dopuścić do zalodzenia skrzydeł. Sadzę, iż siatka obiegów samolotów w zimie nie sypałaby się aż tak bardzo w zimie jak obecnie - mówi w rozmowie z Pasazer.com Dawid Janas z Departamentu Nauk Materiałowych i Metalurgii Uniwersytetu Cambridge.
Jeśli pomysł wejdzie w życie, może oznaczać dla linii lotniczych spore oszczędności. Teraz odladzać trzeba niemal każdy samolot przed startem w sezonie zimowym. Dotyczy to ok. 10 proc. lotów w skali roku, a pik przypada w lutym. To nie tylko powoduje opóźnienia, ale i niemało kosztuje. Jak wyliczyliśmy w Raporcie Pasazer.com dla samolotu średniej wielkości to ok. 8 tys. zł za odlodzenie.
Pomysł Janasa to dowód na to, że wielkie umysły potrafią znaleźć bodziec do wynalazków w codziennych sytuacjach. Polski naukowiec, fan lotnictwa, pomyślał o zastosowaniu nanorurek podczas powrotu z Polski do Anglii po Bożym Narodzeniu.
- Mój samolot był odladzany trzy razy z rzędu, a ja zirytowany zdecydowałem, że spróbuję wykorzystać mój materiał do tego zastosowania jako pierwsze zadanie w pracy w Nowym Roku - tłumaczy Janas.
Nanorurki węglowe, w których specjalizuje się Polak, powstają podobnie jak sadza - dzięki spaleniu metanu w określonych warunkach. W temperaturze 1200 st. Celsjusza oraz dzięki odpowiednim katalizatorom metan zamienia się w lepką substancję zwaną aerożelem, którą następnie można rozciągnąć w niezwykle cienki arkusz. Metan, czyli gaz naturalny, to nie tylko tani i dostępny prekursor. Powoduje on również efekt cieplarniany, więc jak podkreśla Janas, każda forma zagospodarowania jest dobra.
Uformowane nanorurki mają bardzo dużą oporność elektryczną. Oznacza to, że po przepuszczenie przez nie prądu zamieniają go na ciepło. I to bardzo szybko - wzrost temperatury trwa jedynie tysięczną część sekundy, podczas gdy obecnie stosowane materiały potrzebują na to kilku sekund.
Do tego nanorurki są tanie. Stop niklu i chromu, którym obecnie pokrywa się skrzydła samolotów by umożliwić odladzanie w locie, kosztuje stokrotnie więcej (ok. 40 tys. zł za arkusz wielkości kartki A4). Janas przewiduje, że po rozpoczęciu komercyjnej produkcji nanorurki mogą jeszcze potanieć, a do pokrycia skrzydeł Boeinga 747 potrzeba jedynie... 80 gramów. 200 razy mniej niż nichromu.
Nanorurki są nie tylko tanie i lekkie, ale również wydajne. Potrzebują mniej mocy elektrycznej (czyli mogłyby działać przez noc, nie pozwalając na powstanie lodu na skrzydłach), są odporne na korozję. Mogą nawet wzmocnić strukturę samolotu, bo już teraz nanorurek używa się w materiałach kompozytowych zamiast włókien węglowych.
Janas dodaje, że nowy materiał był testowany w ekstremalnych temperaturach i nie stracił właściwości. Można go też zginać - nawet po 100 tys. razy działa tak samo.
Pomysł opisał prestiżowy brytyjski tygodnik "The Economist". Po artykule wzrosło zainteresowanie wynalazkiem Polaka.
- Doprowadziłem już metodę do stanu, w którym jesteśmy gotowi na testy prototypów. W najbliższym czasie mam zamiar wybrać się do największego tunelu odwzorowującego podobne środowisko, na jakie wystawiony byłby materiał na skrzydłach w zimnym klimacie. Zgłosili się pierwsi chętni do współpracy, ale jest to jeszcze w zbyt wczesnej fazie, by zdradzać ich tożsamość - zapowiada Janas.
Dominik Sipiński
Dominik Sipiński
fot. Piotr Bożyk