Airbus A321XLR to nie rewolucja, ale raczej wynik ewolucji modelu A321. Od A321ceo, poprzez A321neo i A321LR. To także kolejny krok ku wzmocnieniu ofert na odległe trasy typu punkt-punkt (model point-to-point) względem koncepcji dużych portów przesiadkowych (tzw. model hub and spoke). Wystarczy wspomnieć co dla takich ofert zrobił A330-200 gdy w latach 90-tych dominował B747, a co potem rozwinął m.in. B787-8.
To także powinna być interesująca sprawa dla LOT-u i koncepcji CPK, gdy za mniej niż 10 lat z naszego regionu Europy może operować codziennie kilkadziesiąt A321XLR na dystansie powyżej 3500nm (np. przez Atlantyk) ze znacznie mniejszych lotnisk niż WAW (w Polsce to może być np. GDN czy WRO). Ponad 20 klientów (np. United na 50 sztuk, American Airlines – 50, Air Canada – 30, Wizz Air – 47) złożyło już zamówienia łącznie na ponad 500 sztuk A321XLR. To więcej zamówień niż zebrał np. B787-8 i coraz bliżej liczby zamówień na A330-200.
Firmie Airbus należą się gratulacje, nawet jeśli certyfikacja potrwa rok dłużej („o kilka lat” to raczej przesada, por.
zobacz link ). To nawet lepiej dla pasażerów i linii lotniczych, że samolot zostanie dokładniej przebadany, a dodatkowe izolacje i zabezpieczenia przeciwpożarowe będą obowiązkowe.