gosc_miko
2005-10-26 21:34
tego typu prowokacje świadczą nienajlepiej o tych co je przeprowadzają, gdyż tak naprawdę nic nie udowadniają a jedynie odwracaja uwagę od prawdziwych zagrożeń
gosc_jami
2005-10-26 20:32
W mojej opini takie tak zwane prowokacje niczego nie udowadniają.
Co najwyżej mogą doprowadzić do tego, że kontrole będą jeszcze bardziej uciążliwe dla nas pasażerów.
Ponieważ jakiś zestresowany urzędnik czy funkcjonariusz może wydać kolejne zarządzenia.
A tak na marginesie złamana na pól karta kredytowa może stanowic większe zgrożenie od pilnika do paznokci.
Przecież kontrola pasażerów na lotniskach jest wielostopniowa i nie polega tylko na prześwietlanui bagażu.
Uważam, że należałoby domagać się, żeby odpowiedzialni za bezpieczeństwo mieli lepsze przeszkolenie z dziedziny psychologi, socjologi, dobry sprzęt do kontroli i umiejętność jego obsługi. Powinny być profesjonalne procedury kontrolne (co oznacza skuteczne, ale nie uciążliwe dla pasażerów).
Znam dziesiątki lotnisk na całym świecie. I na niektórych, zwłaszcza tych najlepszych w rankingach kontroli prawie nie widać, a jednak czuję się tam bezpiecznie.
gosc_airpe
2005-10-26 20:30
to wstyd żeby moje kochne lotnisko tak dba o bezpieczeństwo
marqoos_pl
2005-10-26 18:35
Też uważam, że jest jeszcze wiele więcej przedmiotów, które mogą być niebezpieczne na pokładzie samolotu - wspomniany "tulipan", miotacz ognia a'la Armani, wszelkiego rodzaju długopisy, pióra, kable, szaliki, sznurki... Prawdę mówiąc, nie dziwię się, że nie wykryli tych przedmiotów... Ja zazwyczaj w plecaku (bagażu podręcznym) mam nóż, widelec i łyżeczkę i w tym roku ten bagaż był odprawiany m.in. na lotniskach w Krakowie 2x, Berlinie Schonefeld 2x, Frankfurcie-Hahn, Bolonii, Dortmundzie, Rydze, Bergamo i Rzymie i NIKT się do tego nie doczepił. Jedynie w Bolonii Pani dokładnie sprawdziła bagaż, ale jak zobaczyła, że jest to "turystyczne wyposażenie", to kazała mi wszystko schować do plecaka... Ale to była chyba jedyna szczegółowa kontrola tego bagażu...
Jednak najwięcej zainteresowania podejżanymi materiałami w moim bagażu poświęciły strażniczki graniczne w Rydze... Dobre kilka chwil zastanawiały się, co wiozę w plecaku... Czy to dynamit, czy inne pieroństwo, a to było po prostu 2 połówek fantastycznego łotewskiego chleba... Jednak na tym śmiesznym ekranie nie mogły tego rozszyfrować...
Innymi słowy - większość tych tzw. "procedur bezpieczeństwa" jest tylko na tabliczkach przy check-in'ie...
PS (a ten mój terrorystyczny arsenał zapominam schować do głównego bagażu)
gosc_adame
2005-10-26 18:00
Z tą różnicą że ani dezodorant ani butelka nie jest zabroniona, a wspomniane przedmioty sa na liscie przedmiotow niebezpiecznych. A ich wnisienie bardzo zle swiadczy o strazy granicznej i o naszym bezpieczenstwie na pokladach samolotow.
O jaaaaakie niebezpieczne. Każdy idiota może kupić po odprawie flaszkę w szkle, stłuc i zrobic tzw. tulipan. Duzo bardziej niebezpieczne. Albo spray deo połączony z zapalniczką, a oba można legalnie wnieść. Więc nie przesadzajmy, tak? ;)