Myślę, że ruch ze strony LOTu może zachęcić "tanie linie" do odważniejszego wejścia na krajowy rynek. Wkońcu Polacy się bogacą, więc siłą rzeczy przy dobrej polityce cenowej, dogodnych godzinach rejsów, braku dróg i "superszybkich TGV lub jak kto woli ICE" przedsięwzięcie powinno się powieść...
tomcat_bzg
2010-06-16 12:06
@hamburg: myślę, że to jest właśnie cały problem - nauczyć Polaków latać bo jak na razie większość postrzega latanie po kraju nie jako środek transportu tylko jako kosztowną fanaberię.
A co do połączeń: myślę, że w przypadku destynacji odległych od siebie ale generujących zbyt małą ilość pasażerów jakimś rozwiązaniem mogą być loty z międzylądowaniem w Warszawie, ale bez konieczności przesiadki. Np. na trasie Rzeszów - Szczecin czas przelotu w porównaniu do transporu naziemnego byłby i tak atrakcyjny nawet gdyby dodać 30 minut postoju w WAW
Ja bym chcial jeszcze zwrocic uwage na te ceny ktore podaje Dziennik. 70-200 zl return? Hmmm....milo by bylo....ale czy dlugo takie polaczenia by przetrwaly jezeli srednia cena byly 200 zl return? Watpie......ale milo by bylo i moze przez to Polacy sie wrescie nauczyli latac po kraju. Trzymam kciuki i zycze powoedzenia. No i czakym na oficialne info.
eee trzeba poczekac na oficjalne info i tyle
tomcat_bzg
2010-06-16 11:14
Fajnie gdyby Bydgoszcz i Łódź dołączyły do siatki lotnisk obsługiwanych przez LOT. Mam jedynie nadzieję, że trasa Bydgoszcz - Gdańsk podawana z "przecieków" w Dzienniku to jednak kaczka dziennikarska. Fakt, że linia kolejowa jest w opłakanym stanie i pociągiem pokonuje się tę trasę w ponad 3 godziny. Ale z drugiej strony jest to tylko ok. 160 km i samochodem większość tej trasy przebywa się już autostradą: z centrum do centrum w niespełna 2 godziny więc nie trzeba być prorokiem ani specjalistą żeby przewidzieć, że połączenie lotnicze tu nie wypali. To co moim zdaniem możę mieć szansę z Bydgoszczy (poza Warszawą oczywiście) to Kraków: jest na tyle daleko i z tak fatalnym dojazdem zarówno kolejowym jak i drogowym, że może wreszcie weekend w Krakowie zrobiłby się dla mnie bardziej prawdopodobny niż np. w Berlinie :-)