TK1764/0054 Helsinki – Stambuł – Singapur. Ze stacji kolejowej Helsinki Lentoasema strome ruchome schody prowadzą mnie na poziom 0. Tunelem dochodzę do tablicy kierującej pasażerów do właściwego terminalu. Mój lot British Airways (BA) odprawiany jest z terminala T2. Trochę czasu zajmie mi zlokalizowanie właściwego stanowiska odpraw. W końcu docieram do stanowiska oznaczonego numerem 251. Zadowolony kładę bagaż na wagę, podaje paszport i kartę Avios. Proszę o miejsca przy przejściu na oba loty.
- A właściwie to pan gdzie leci? – pyta mnie blond Finka siedząca za stanowiskiem odpraw.
- Do Singapuru przez Heathrow – odpowiadam.
- Przez Heathrow, a nie przez Amsterdam?
- Początkowo lot miał być przez Amsterdam i Hongkong, ale linia zmieniła rozkład rejsów i zaproponowała mi lot BA przez Londyn Heathrow – wyjaśniam.
- No tak, bo tamtem lot miał być Cathay Pacific.
Potwiedzam. Jak się okazuje, coś się stało i zaakceptowana przez mnie zmiana w rozkładzie nie została ostatecznie potwierdzona w systemie. Finka prosi mnie o skontaktowanie się z agentem, a jeżeli bilet zostanie potwierdzony to wtedy będzie mogła mnie odprawić. W odpowiedzi pokazuję wydruk z checkmytrip z zaznaczonym statusem lotu jako potwierdzony. Niestety nic to nie pomaga. Ściągam bagaż z wagi, znajduję ciche miejsce i probuję skontaktować się z agentem. Po przejściu kolejnych poziomów infolinii w słuchawce słyszę komunikat, że biuro jest nieczynne i należy się skontaktować jutro. Zerkam na staromodny zegarek z lat 70. XX wieku wiszący na ścianie. Za 15 minut zamka się odprawa na rejs. Przystępuję do kontrofensywy. Podchodzę do stanowiska odprawy i wyjaśniam, że chciałem się skontaktować z agentem, ale okazało się, że biuro jest już zamknięte, prosząc jednocześnie czy mogłaby sprawdzić w internecie, czy ten numer, który wybrałem jest właściwy. Po chwili otrzymuję nowy numer i ponownie dzwonię. Infolinia odpowiada po fińsku. Wciskam przypadkowe klawisze i jakoś udaje mi się połączyć z agentem. Po krótkim wstępie i wyjaśnieniu sytuacji podaje numer rezerwacji. Pani w infolinii prosi o chwilę cierpliwości, bo musi się z kimś skontaktować w tej sprawie. Czekam. Mijają 2-3 minuty, zerkam na zegarek – 5 minut do zakończenia odprawy. Pani zgłasza się w słuchawce i mówi, że potrzebuje jeszcze chwili, aby skonsultować mój przypadek. Mija parę minut, pani się zgłasza:
- Niestety nic nie możemy zrobić z pana rezerwacją. Jeżeli chce pan lecieć, sugerowałabym kupno osobnego biletu.
- A czy otrzymam zwrot za ten bilet? – pytam nieco zrezygnowany
- To zależy czy błąd był z naszej winy i jakie są warunki biletu. Jeżeli Pan się zdecyduje lecieć proszę o przesłanie oficjalnej reklamacji i załączenie nowego biletu – tłumaczy,
Dziękuje pani za pomoc, biorę walizkę i idę. Zupełnie nie wiem co mam zrobić. W głowie mam mętlik i gonitwę myśli. Zostać w Helsinkach, lecieć dalej? Tylko gdzie? Pewno bilet w jedną stronę do Sinapuru będzie sporo kosztował? A może do Oulu? No, a po co? Sztokholm? Kopenhaga? A dalej pociągiem do Monachium? Albo promem do Tallina i dalej lądem do Monachium? Nic, znajdę jakiś stolik, wezmę kawę i na spokojnie przemyślę co i jak.
Zamawiam latte, siadam, wyjmuję z plecaka laptop. W skyskanner wklepuję lot w jedną stronę do Singapuru na jutro. 1200, 1000 euro. Drogo. Wyszukiwarka szuka dalej. O! Przez Stambuł jest całkiem przyzwoicie. No ale to na jutro – myślę, Wrzucam dzisiejszą datę. Cena ta sama. Praca w zarządzaniu projektem nauczyła mnie, że pomimo misternie przygotowanego planu i szczegółowej oceny ryzyka, nie wszystko da się przewidzieć, szczególnie ekstremalne sytuacje. Wtedy trzeba podejmować szybkie decyzje nawet te obarczone większym ryzykiem. Szybka ocena sytuacji, bilans zyski-straty i szybka decyzja. Lecę do Singapuru! Wyciągam kartę kredytową, płacę, za parę minut przychodzi potwierdzony bilet elektroniczny. Zwijam swój majdan ze stołu i idę do odprawy. Odlot za 2 godziny. Idąc do odprawy nie mogę uwierzyć, że bilet kupiłem na niecałe 2 godziny przed odlotem, bo większość biletów kupuję z 9,10 czy 11 miesięcznym wyprzedzeniem.
Na lotnisku w Helsinkach jakieś roboty. Część płyty rozkopana, a wykopy obstawione są płotami tworzącymi sieć labiryntów, którymi przemykają zarówno autobusy, jak i samoloty. Autobus podwozi mnie pod zaparkowany samolot typu Airbus A321-231 (rej. TC-JSA), którym polecę do Stambułu.
W Stambule mam ponad 3-godzinne oczekiwanie, które wykorzystuję na ukończenie wpisu o Helsinkach. O 1:10 rozpoczyna się boarding na rejs TK54 do Sinapuru.
Pod maszynę typu A330-303 (rej. TC-JOH) podwozi mnie autobus. Do samolotu wchodzę tylnymi drzwiami. Miła stewardessa wita mnie uśmiechem. Siadam na przydzielonym miejscu 28B. Konfiguracja kabiny 2+4+2.
Spacerując po dzielnicy przystaje na chwilę przy kolorowym domu należącym niegdyś do chińskiego przedsiębiorcy Tan Teng Niah. Ta wybudowana na początku XX wieku budowla jest ostatnią chińską willa w Little India. Charakterystycznym elementem architektonicznym są wielobarwne okiennice.
Tylko krótki spacer mostem Jubilee Bridge dzieli mnie od Merliona będącego symbolem Singapuru nazywanego miastem lwa. Ten wysoki na 8,5 metra pomnik powstał w 1972 roku i początkowo położony był przy ujściu rzeki. Po wybudowaniu pobliskiego mostu Esplanade, pomnik przeniesiono w nowe miejsce, skąd lew dumnie tryska wodą. Jasny za dnia lew, wieczorem przybiera różne kolory, stanowiąc centralny punkt spektaklu światło i dźwięk.
Mój wieczorny spacer kontynuuje dalej, mijając Salę Koncertową Victoria (Victoria Concert Hall) kierując się na Boat Quay. Ta miejscowa czarna dziura z licznymi barami i restauracjami, wciąga mnie na kilka godzin.