Pas startowy przyczyną lotniczej tragedii

Ekipy ratunkowe nadal poszukują dwudziestu osób zaginionych po wtorkowej katastrofie samolotu w Demokratycznej Republice Konga. Maszyna runęła na zatłoczone targowisko. Zginęło co najmniej trzydzieści osób, a sto piętnaście zostało rannych. Akcja poszukiwawczo ratunkowa została wstrzymana wczoraj wieczorem z powodu zapadających ciemności i "problemów logistycznych". Dziś ma zostać wznowiona. Julian Mpaluku, gubernator kongijskiej prowincji Nord-Kivu powiedział, że w rejonie wraku samolotu wciąż znajdują się zwęglone ciała ofiar. Dodał, że wielokrotnie prosił centralne władze o naprawę pasa startowego na lokalnym lotnisku, skróconego sześć lat temu, kiedy erupcja wulkanu zniszczyła niemal połowę miasta Goma. Władze Konga nie skomentowały na razie tych zarzutów. Samolot pasażerski DC-9, należący do linii lotniczych Hewa Bora runął na zatłoczony targ w dzielnicy Birere w Gomie dwa dni temu, tuż po tym jak przełamał się na pół i zaczął płonąć. Jak poinformował Kemal Saiki, rzecznik misji ONZ w Kongo, wiele z ofiar katastrofy to osoby które mieszkały, bądź pracowały w rejonie targowiska. Ponad sto osób trafiło do szpitali. Samolot runął na ziemię krótko po starcie z lotniska w Gomie. Pilot, który został ranny i przebywa w szpitalu, powiedział przedstawicielom ONZ, że powodem katastrofy była awaria jednego z silników, a także zbyt krótki pas startowy. Po awarii silnika próbował zrezygnować ze startu. Ale skrócony pas startowy praktycznie nie dawał takich możliwości. Po naciśnięciu na hamulce pilot stracił kontrolę nad maszyną. Czarna skrzynka maszyny została już odzyskana. Samolot leciał z Gomy do miasta Kisangani w centrum kraju. Z listy pasażerów uzyskanej przez ambasadę Stanów Zjednoczonych w Kongo wynika, że na pokładzie samolotu znajdowało się 79 pasażerów i 5-osobowa załoga. Według przedstawiciela rządu Antoine Ghondy wszyscy członkowie załogi przeżyli katastrofę. Wśród ocalałych są także członkowie amerykańskiej rodziny misjonarzy z południowo wschodniej Minnesoty. Barry i Marybeth, wraz z dwójką dzieci, lecieli do Kisangani by odwiedzić swego 24-letniego syna. - Aż trudno uwierzyć, że cała nasza rodzina, cała czwórka zdołała przeżyć katastrofę i pożar samolotu. Ale dzięki Bożej łasce tak się stało - powiedział Barry Mosier. Wokół miejsca katastrofy rozmieszczeni zostali żołnierze sił pokojowych ONZ, by nie dopuścić do plądrowania wraku maszyny i targowiska, a także by nikt nie przeszkadzał w pracy ekipom ratunkowym i śledczym. Wczoraj centralne władze Konga wysłały delegację na miejsce katastrofy. Gubernator Mpaluku zamierza się dziś z nią spotkać, by po raz kolejny poruszyć kwestię naprawy pasa startowego. Według Mpaluku, służba zdrowia, mocno osłabiona przez lata walk w Kongo, ledwo sobie radzi w obliczu katastrofy i ogromnej ilości rannych. W szpitalach, w których przebywają ofiary katastrofy zaczyna brakować podstawowych lekarstw, zwłaszcza antybiotyków. Prowincja Nord-Kivu dostała już dziesięć ton lekarstw i artykułów medycznych od centralnego rządu. Pomoc płynie także z organizacji pomocy, między innymi od Światowej Organizacji Zdrowia oraz Funduszu Ludnościowego ONZ. Unia Europejska zaledwie w zeszłym tygodniu dodała linie lotnicze Hewa Bora do swej czarnej listy przewoźników, którzy nie mają prawa latać w europejskiej przestrzeni powietrznej. Choć wszyscy inny kongijscy przewoźnicy już dawno znaleźli się na tej liście, linie lotnicze Howa Bora, na mocy "specjalnego porozumienia", utrzymywały połączenie lotnicze do Belgii. Loty odbywały się raz w tygodniu. W ubiegłym tygodniu lot został odwołany ze względu na naruszenie procedur bezpieczeństwa. Władze Konga na razie nie wydały decyzji o zawieszeniu działalności linii Howa Bora do czasu wyjaśnienia przyczyn katastrofy. Demokratyczna Republika Konga, były Zair, ma czarną statystykę lotniczą. Od lutego ubiegłego roku w kraju tym doszło aż do dziesięciu katastrof lotniczych, w której zginęło siedemdziesiąt sześć osób, nie licząc ofiar wtorkowej katastrofy. Zdaniem rzecznika misji ONZ Kemala Saiki dzieje się tak, gdyż z powodu bardzo słabej infrastruktury latanie samolotem jest jednym z nielicznych sposobów przemieszczania się po kraju. - To trzecie co do wielkości państwo Afryki, zajmujące powierzchnię taką jak Zachodnia Europa, a nie ma w nim nawet trzech tysięcy kilometrów dróg. Dlatego głównym środkiem transportu są samoloty - tłumaczy Saiki. Źródło: Onet na podstawie CNN
17/04/2008 11:46  
Komentowanie dostępne dla zalogowanych użytkowników
aynis 2008-04-17 11:47   
aynis - Profil aynis
Ekipy ratunkowe nadal poszukują dwudziestu osób zaginionych po wtorkowej katastrofie samolotu w Demokratycznej Republice Konga. Maszyna runęła na zatłoczone targowisko. Zginęło co najmniej trzydzieści osób, a sto piętnaście zostało rannych. Akcja poszukiwawczo ratunkowa została wstrzymana wczoraj wieczorem z powodu zapadających ciemności i "problemów logistycznych". Dziś ma zostać wznowiona.
Julian Mpaluku, gubernator kongijskiej prowincji Nord-Kivu powiedział, że w rejonie wraku samolotu wciąż znajdują się zwęglone ciała ofiar. Dodał, że wielokrotnie prosił centralne władze o naprawę pasa startowego na lokalnym lotnisku, skróconego sześć lat temu, kiedy erupcja wulkanu zniszczyła niemal połowę miasta Goma. Władze Konga nie skomentowały na razie tych zarzutów.

Samolot pasażerski DC-9, należący do linii lotniczych Hewa Bora runął na zatłoczony targ w dzielnicy Birere w Gomie dwa dni temu, tuż po tym jak przełamał się na pół i zaczął płonąć. Jak poinformował Kemal Saiki, rzecznik misji ONZ w Kongo, wiele z ofiar katastrofy to osoby które mieszkały, bądź pracowały w rejonie targowiska. Ponad sto osób trafiło do szpitali.

Samolot runął na ziemię krótko po starcie z lotniska w Gomie. Pilot, który został ranny i przebywa w szpitalu, powiedział przedstawicielom ONZ, że powodem katastrofy była awaria jednego z silników, a także zbyt krótki pas startowy. Po awarii silnika próbował zrezygnować ze startu. Ale skrócony pas startowy praktycznie nie dawał takich możliwości. Po naciśnięciu na hamulce pilot stracił kontrolę nad maszyną. Czarna skrzynka maszyny została już odzyskana.

Samolot leciał z Gomy do miasta Kisangani w centrum kraju. Z listy pasażerów uzyskanej przez ambasadę Stanów Zjednoczonych w Kongo wynika, że na pokładzie samolotu znajdowało się 79 pasażerów i 5-osobowa załoga. Według przedstawiciela rządu Antoine Ghondy wszyscy członkowie załogi przeżyli katastrofę. Wśród ocalałych są także członkowie amerykańskiej rodziny misjonarzy z południowo wschodniej Minnesoty. Barry i Marybeth, wraz z dwójką dzieci, lecieli do Kisangani by odwiedzić swego 24-letniego syna. - Aż trudno uwierzyć, że cała nasza rodzina, cała czwórka zdołała przeżyć katastrofę i pożar samolotu. Ale dzięki Bożej łasce tak się stało - powiedział Barry Mosier. Wokół miejsca katastrofy rozmieszczeni zostali żołnierze sił pokojowych ONZ, by nie dopuścić do plądrowania wraku maszyny i targowiska, a także by nikt nie przeszkadzał w pracy ekipom ratunkowym i śledczym.

Wczoraj centralne władze Konga wysłały delegację na miejsce katastrofy. Gubernator Mpaluku zamierza się dziś z nią spotkać, by po raz kolejny poruszyć kwestię naprawy pasa startowego. Według Mpaluku, służba zdrowia, mocno osłabiona przez lata walk w Kongo, ledwo sobie radzi w obliczu katastrofy i ogromnej ilości rannych. W szpitalach, w których przebywają ofiary katastrofy zaczyna brakować podstawowych lekarstw, zwłaszcza antybiotyków. Prowincja Nord-Kivu dostała już dziesięć ton lekarstw i artykułów medycznych od centralnego rządu. Pomoc płynie także z organizacji pomocy, między innymi od Światowej Organizacji Zdrowia oraz Funduszu Ludnościowego ONZ.

Unia Europejska zaledwie w zeszłym tygodniu dodała linie lotnicze Hewa Bora do swej czarnej listy przewoźników, którzy nie mają prawa latać w europejskiej przestrzeni powietrznej. Choć wszyscy inny kongijscy przewoźnicy już dawno znaleźli się na tej liście, linie lotnicze Howa Bora, na mocy "specjalnego porozumienia", utrzymywały połączenie lotnicze do Belgii. Loty odbywały się raz w tygodniu. W ubiegłym tygodniu lot został odwołany ze względu na naruszenie procedur bezpieczeństwa. Władze Konga na razie nie wydały decyzji o zawieszeniu działalności linii Howa Bora do czasu wyjaśnienia przyczyn katastrofy.

Demokratyczna Republika Konga, były Zair, ma czarną statystykę lotniczą. Od lutego ubiegłego roku w kraju tym doszło aż do dziesięciu katastrof lotniczych, w której zginęło siedemdziesiąt sześć osób, nie licząc ofiar wtorkowej katastrofy. Zdaniem rzecznika misji ONZ Kemala Saiki dzieje się tak, gdyż z powodu bardzo słabej infrastruktury latanie samolotem jest jednym z nielicznych sposobów przemieszczania się po kraju. - To trzecie co do wielkości państwo Afryki, zajmujące powierzchnię taką jak Zachodnia Europa, a nie ma w nim nawet trzech tysięcy kilometrów dróg. Dlatego głównym środkiem transportu są samoloty - tłumaczy Saiki. Źródło: Onet na podstawie CNN
Kup bilet Więcej
dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Wizy
Rezerwuj hotel
Wizy
Okazje z lotniska

dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Rezerwuj hotel
Wizy