Nie chce wywołać ,,burzy '' ale prezes łódzkiego lotniska w wywiadzie zasugerował coś innego niż wielu na tym portalu pisze.Pamiętam że FR z Balic prawie zniknął jak władze lotniska nie zgodziły się na jego warunki. Poczytajcie sami zwłaszcza końcówkę wywiadu.
- Niczego nie straciliśmy - tłumaczy prezes łódzkiego lotniska po informacjach, że Łódź wypadła z tzw. krótkiej listy w walce o bazę dla samolotu Ryanair. Zdaniem prezesa, wciąż mamy na to szanse.
Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej
– Nigdy nie startowaliśmy w tym konkursie. Walczymy o bazę dla innego samolotu, która ma zostać uruchomiona około 2018 roku. Więc to nie jest tak, że z czegoś odpadliśmy, jak napisał jeden z portali – zapewnia Tomasz Szymczak, prezes łódzkiego lotniska.
W poniedziałek portal Fly4free.pl napisał, że Łódź nie znalazła się w ścisłym gronie miast ubiegających się o bycie bazą dla samolotu Ryanair. Prezes tłumaczy, że Łódź owszem, stara się o to, ale starania te nie dotyczą tego samolotu, a następnego, który irlandzka linia chce stacjonować w Polsce.
Ze słów prezesa wynika, że Łódź nadal jest w grze, jeśli idzie o tę drugą bazę. Wciąż trwają negocjacje dotyczące finansów. Sprawa ma się wyjaśnić w ciągu następnych kilku miesięcy, a samolot miałby zacząć latać w 2018 roku. W interesie miasta byłoby uruchomienie lotów na przykład do Szkocji, choć mówienie o nich w tym momencie jest przedwczesne.
Dlaczego watro bić się o bazę? Samolot stacjonujący na danym lotnisku to dla portu spora korzyść. Zdaniem Mateusza Walaska – łódzkiego radnego i pasjonata lotnictwa - bazowanie jednej maszyny w Łodzi może zwiększyć ruch lotniczy w Łodzi nawet o 50 tys. pasażerów rocznie. Dla nas byłaby to duża zmiana, bo obecnie odprawiamy około 240 tys. osób rocznie.
Trzeba jednak pamiętać, że negocjując z liniami lotniczymi właściciele portów muszą iść na spore ustępstwa – przede wszystkim finansowe. Mówiąc wprost, linie za latanie z danego lotniska każą sobie dopłacać – czasem całkiem sporo. Dopłaty te zależą od wielu czynników. Taki na przykład Kraków jest w stanie wynegocjować dopłaty rzędu kilkudziesięciu złotych za pasażera. Ale są w Polsce porty, które musiały płacić za każdą osobę nawet 800 zł.