ET302: Wstępny raport po katastrofie 737 MAX 8 Ethiopian Airlines
Podczas konferencji prasowej zwołanej przez etiopski rząd w dniu wczorajszym (04.04) podano do wiadomości dziennikarzy szczegóły dotyczące wstępnego raportu w sprawie katastrofy boeinga 737 MAX 8 linii Ethiopian Airlines z 10 marca tego roku.
Reklama
Pełna treść wstępnego raportu
przygotowanego przez zespół złożony z etiopskich specjalistów współpracujących
między innymi z Francuzami z BEA została opublikowana w czwartek. Zgodnie z
tym co powiedzieli przedstawiciele rządu Etiopii oraz stanowiskiem Ethiopian
Airlines, załoga samolotu, który rozbił się w okolicach Addis Abeby,
postępowała zgodnie z procedurami przewidzianymi przez producenta maszyny,
włącznie z realizacją czynności przewidzianych w sytuacjach awaryjnych. Niestety
to nie pomogło w odzyskaniu kontroli nad samolotem. Zarówno etiopski rząd jak i
przewoźnik obarczają na tym etapie największą winą Boeinga. Przypomnijmy, że w
katastrofie boeinga 737 MAX 8, do której doszło po kilku minutach od startu
śmierć poniosły wszystkie obecne na pokładzie osoby, w sumie 157 istnień
ludzkich.
Pierwsze analizy parametrów lotu
należącego do Ethiopian Airlines boeinga 737 MAX 8, a także zapisy rejestratora
rozmów w kabinie pilotów wskazywały na to, że przebieg tej katastrofy był
bardzo zbliżony do podobnego zdarzenia z 28 października 2018 roku w Indonezji,
gdzie taki sam samolot linii Lion Air rozbił się w wodach Morza Jawajskiego. W
obu przypadkach wstępne hipotezy zrzucają winę za katastrofy na wadliwe
działanie systemu MCAS, który został przez Boeinga zaprojektowany do
przeciwdziałania przeciągnięciu 737 MAX. Niestety na tym etapie pewne wyrokowanie
nadal nie jest możliwe i należy wstrzymać się z werdyktami do czasu zakończenia
obu dochodzeń. Wtedy będzie możliwe stwierdzenie na ile do dwóch wypadków
przyczynił się niepoprawnie działający MCAS, a na ile znaczenie miały
ewentualne błędy ludzkie.
- Załoga wykonała wszystkie procedury
zalecane przez producenta samolotu, a mimo to nie była w stanie odzyskać
kontroli nad maszyną - wskazała Dagmawit Moges, etiopska minister transportu.
Jak podaje CBS News, ekipa
dochodzeniowa badająca katastrofę w Etiopii podejrzewa awarię jednego z
czujników kąta natarcia, która miałaby nastąpić zaraz po starcie i spowodować
przekazywanie do MCAS nieprawidłowych danych. Te z kolei mogły spowodować
uruchomienie systemu i zmianę kąta zaklinowania statecznika poziomego, co
spowodowało zniżanie samolotu. Bardzo podobna jest sekwencja wydarzeń zapisana
w rejestratorach lotu maszyny Lion Air.
Również wczoraj swoje stanowisko i
odpowiedź na słowa etiopskich władz przedstawił producent 737 MAX, Boeing.
Dyrektor zarządzający i szef ds. samolotów komercyjnych, Kevin McAllister
zapowiedział, że koncern starannie przeanalizuje wstępny raport i podejmie
wszelkie niezbędne kroki w celu zapewnienia bezpieczeństwa produkowanych
samolotów.
- Wstępny raport zawiera informacje
z rejestratora parametrów lotu, które wskazują że samolot otrzymywał z jednego z
czujników kąta natarcia błędne dane, a to uruchomiło w trakcie lotu MCAS, tak
samo jak miało to miejsce w przypadku lotu JT610 w Indonezji - brzmiał fragment
oświadczenia Boeinga. - Aby zapewnić, że niepożądane uruchomienie MCAS nie
wystąpi w przyszłości, Boeing opracował i planuje wdrożenie poprawki do oprogramowania
systemu, a także ma zamiar przeprowadzić związane z tym dodatkowe szkolenia
pilotów 737 MAX. Jak już poprzednio informowaliśmy, poprawka oprogramowania
wprowadzi kolejną warstwę zabezpieczeń, która zapobiegnie aktywowaniu MCAS
przez nieprawidłowe dane z czujników. Dodatkowo załogi w każdym momencie będą
mogły przejąć nadrzędną kontrolę nad systemem i pilotować samolot w całości
ręcznie.
Pomimo zapewnień Boeinga co do chęci
wprowadzenia zmian i nadziei towarzyszących całej branży, że będą one
wystarczające i takie katastrofalne przypadki już się nie powtórzą, za
producentem długo jeszcze będzie ciągnąć się ślad związany z brakiem
uwzględnienia MCAS w instrukcji użytkowania 737 MAX w locie, co ograniczało
wiedzę pilotów co do możliwych awarii oraz pozbawiało ich podpowiedzi co do
rozwiązania problemów z tym systemem. Po katastrofie samolotu linii Lion Air,
Boeing wydał zalecenia dla załóg maxów dotyczące metod wyłączenia MCAS. Etiopscy
oficjele wskazali jednak na dość istotną kwestię dotyczącą postępowania załogi
Ethiopian Airlines. Okazuje się, że choć piloci wykonali wszystkie przewidziane
przez Boeinga kroki w celu zdiagnozowania problemu i udało im się wyłączyć
wadliwie działający system MCAS to po chwili uruchomili go znowu co najmniej
raz i nie wiadomo do tej pory dlaczego podjęli taką decyzję. Pojawia się więc
pytanie na ile ściśle stosowali się oni do zaleceń producenta samolotu. Boeing
w żadnej ze swoich porad dotyczących MCAS nie zaleca uruchamiania systemu
ponownie po tym jak został on błędnie aktywowany przez oprogramowanie maszyny.
Jednocześnie eksperci zauważają, że instrukcje Boeinga przekazane po
katastrofie w Indonezji nie są tak proste jak możnaby tego oczekiwać i nie
składają się ze zwyczajnej listy kontrolnej opisanej krok po kroku, a są raczej
opisane tekstem otwartym.
Minister Dagmawit Moges
potwierdziła, że załoga uruchamiała MCAS ponownie, ale na dokładne dane mówiące
o tym ile razy tego dokonała trzeba jeszcze zaczekać. Doniesienia osób
związanych z zespołem dochodzeniowym mówią o serii nawet czterech wyłączeń i
włączeń systemu. To stawia pod znakiem zapytania właśnie przejrzystość
instrukcji wydanej przez Boeinga po październikowej katastrofie.
Ta sama minister transportu
oświadczyła również, że nie ma żadnych dowodów wskazujących na możliwość
zderzenia samolotu z innymi obiektami po starcie z lotniska w Addis Abebie. Nic
nie wskazuje na uderzenie w ptaki czy cokolwiek innego. Innymi słowy,
uszkodzenie czujnika kąta natarcia jeśli miało miejsce to nie było wywołane
czynnikami zewnętrznymi.
Na wstępny raport w sprawie
katastrofy 737 MAX 8 w Etiopii zareagowała także amerykańska FAA (odpowiednik
polskiego ULC), która wydała wczoraj oświadczenie, w którym zaznacza, że
publikacja ta została przygotowana, aby wyjawić pewne ustalenia komisji
badającej wypadek z początkowego etapu jej działań. Agencja zaznaczyła także,
że współpracuje ze swoim etiopskim odpowiednikiem, który wyjaśnia katastrofę,
oraz że do pomocy włączyła się także amerykańska Krajowa Rada Bezpieczeństwa
Transportu (NTSB).
- Staramy się pracować w kierunku
osiągnięcia pełnego zrozumienia wszystkich aspektów tej katastrofy - brzmi fragment
oświadczenia FAA. - O tyle, o ile dowiadujemy się coraz więcej na temat tego
wypadku, a kolejne odkrycia śledczych wychodzą na światło dzienne, o tyle też
jesteśmy w stanie planować podejmowanie odpowiednich działań.
Przypomnijmy że zarówno FAA, jak i
sam Boeing są teraz obiektem zainteresowania wielu służb w USA, a także
polityków zaangażowanych w dbanie o kwestie bezpieczeństwa. Wszystko dlatego,
że wątpliwości budzi sposób certyfikacji typu dla 737 MAX,
która jak się okazuje została przeprowadzona przy bardzo dużym udziale samego producenta.
Na razie pozostaje nam więc czekać
na kolejne ustalenia, a w międzyczasie obserwować działania Boeinga zmierzające
do cofnięcia przez poszczególne kraje naszego globu decyzji o uziemieniu 737
MAX. Miejmy nadzieję, że poprawki zaproponowane przez producenta okażą się
wystarczające do bezpiecznego wykonywania operacji tymi wszechstronnymi i
nowymi samolotami.
fot. mat. prasowe