LOT: Bliższa współpraca z rządem
Reklama
Przewozy samolotowe najważniejszych osób w państwie będą wykonywane od tej pory wyłącznie w formule cywilnej we współpracy z PLL LOT. Poinformował o tym na wczorajszej (4.8) konferencji prasowej premier Donald Tusk.
- Dla naszego personelu jest to wyróżnienie, że nasza współpraca z rządem się zacieśni – skomentował decyzje Marcin Piróg, prezes PLL LOT.
Narodowy przewoźnik do 2013 roku ma umowy z kancelariami prezydenta i premiera. Dotyczą one czarteru dwóch Embraerów 175. Pomalowane w narodowe barwy samoloty są pilotowane i obsługiwane właśnie przez załogi PLL LOT, choć właścicielem samolotów jest Eurolot.
Po likwidacji 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, odpowiedzialnego za obsługę krajowych i zagranicznych lotów VIP-ów, współpraca między MON-em a LOT-em ma się jeszcze bardziej zacieśnić.
Decyzja ta nie cieszy jednak wszystkich.
– Przedstawiciele władz muszą mieć możliwość docierania nie tylko na lotniska cywilne, ale też wojskowe, gdzie LOT nie wyląduje – komentuje Janusz Zemke, były wiceszef MON.
Dodaje on również, ze wojskowe samoloty posiadają m.in. systemy do obrony pasywnej, którego brak w samolotach cywilnych.
Zarzuty te odpiera Andrzej Kozłowski, przedstawiciel narodowego przewoźnika.
- W kontrakcie z rządem, zostały precyzyjnie określone warunki przewozu. Dotyczą one tego, gdzie możemy latać i na jakich zasadach. Są sytuacje, jak np. lot do Libii, by zabrać ewakuowanych Polaków, który odbył się na specjalnych zasadach, ale one również są tam zawarte. Wtedy występujemy do ubezpieczyciela i ten określa warunki, które muszą być spełnione - mówi Kozłowski.
Jednak to nie jedyne wątpliwości. Jak podkreślają eksperci problem pojawia się również w przypadku lotów transatlantyckich. Chodzi tu m.in. o dostępność oraz koszt wynajęcia odpowiedniego typu samolotu od narodowego przewoźnika. Embraery mają zbyt mały zasięg, by bez międzylądowania dolecieć za Atlantyk.
Justyna Żyła
- Dla naszego personelu jest to wyróżnienie, że nasza współpraca z rządem się zacieśni – skomentował decyzje Marcin Piróg, prezes PLL LOT.
Narodowy przewoźnik do 2013 roku ma umowy z kancelariami prezydenta i premiera. Dotyczą one czarteru dwóch Embraerów 175. Pomalowane w narodowe barwy samoloty są pilotowane i obsługiwane właśnie przez załogi PLL LOT, choć właścicielem samolotów jest Eurolot.
Po likwidacji 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, odpowiedzialnego za obsługę krajowych i zagranicznych lotów VIP-ów, współpraca między MON-em a LOT-em ma się jeszcze bardziej zacieśnić.
Decyzja ta nie cieszy jednak wszystkich.
– Przedstawiciele władz muszą mieć możliwość docierania nie tylko na lotniska cywilne, ale też wojskowe, gdzie LOT nie wyląduje – komentuje Janusz Zemke, były wiceszef MON.
Dodaje on również, ze wojskowe samoloty posiadają m.in. systemy do obrony pasywnej, którego brak w samolotach cywilnych.
Zarzuty te odpiera Andrzej Kozłowski, przedstawiciel narodowego przewoźnika.
- W kontrakcie z rządem, zostały precyzyjnie określone warunki przewozu. Dotyczą one tego, gdzie możemy latać i na jakich zasadach. Są sytuacje, jak np. lot do Libii, by zabrać ewakuowanych Polaków, który odbył się na specjalnych zasadach, ale one również są tam zawarte. Wtedy występujemy do ubezpieczyciela i ten określa warunki, które muszą być spełnione - mówi Kozłowski.
Jednak to nie jedyne wątpliwości. Jak podkreślają eksperci problem pojawia się również w przypadku lotów transatlantyckich. Chodzi tu m.in. o dostępność oraz koszt wynajęcia odpowiedniego typu samolotu od narodowego przewoźnika. Embraery mają zbyt mały zasięg, by bez międzylądowania dolecieć za Atlantyk.
Justyna Żyła
Ten artykuł powstał na podstawie materiałów prasowych
nadesłanych do redakcji przez podmiot trzeci. Portal Pasazer.com nie bierze odpowiedzialności
za merytoryczną treść artykułu, którego nie jest autorem.