Szaleństwo strategii siatkowej LOT-u. Czy ma sens?
W szalonych czasach być może konieczny jest element szaleństwa w bieżącej strategii siatkowej LOT-u. Każde z trzech nowych połączeń polskiej linii może zaskakiwać.
Reklama
W ostatnich dniach LOT uruchomił, bądź podjął decyzje o uruchomieniu trzech nowych połączeń.
W tym tygodniu rozpoczęły się operacje na trasie Warszawa – Dublin (cztery razy w tygodniu) oraz Wrocław – Budapeszt (raz w tygodniu). Przewoźnik ogłosił też, że od 2 września br. (czyli za tydzień)
rozpocznie operacje z Warszawy do Tiencin, chińskiego miasta położonego na
Wschodnim Wybrzeżu (raz na dwa tygodnie). Obecnie w systemach rezerwacyjnych są tylko cztery rejsy i nie wiemy, czy
później operacje te będą kontynuowane.
W przypadku połączenia Wrocław – Budapeszt dziwi sam układ rozkładowy – jeden rejs tygodniowo. Takich operacji unikały i nadal unikają nawet tanie linie. Uruchomienie tych rejsów traktujemy też jako potwierdzenie, że projekt „Budapeszt, jako drugi hub i nowa baza LOT-u” jest wciąż żywy. Pisaliśmy wielokrotnie, dlaczego uważamy budapesztański projekt polskiej linii za błąd strategiczny. Tak było nawet w normalnych warunkach rynkowych.
Chińskie operacje LOT-u stanowią właściwie zagadkę. Najbardziej chyba rozsądne wytłumaczenie to specjalna umowa na przewóz bardzo drogiego cargo. Zapytaliśmy LOT do kogo adresowana jest naprędce uruchamiana nowa trasa i czy może jest to połączenie "zastępcze" do momentu przywrócenia możliwości wykonywania lotów do Pekinu. Odpowiedź jak zwykle brzmi lakonicznie.
Wygląda na to, że polska linia szuka możliwości uzyskiwania przychodów właściwie wszędzie. Czy można ją za to krytykować? Uważamy, że nie, szczególnie w sytuacji, gdy nie mamy dostępu do tych danych rynkowych, do których ma dostęp LOT. Poza ty w szalonych czasach może i jest konieczny element szaleństw w bieżącej strategii siatkowej. Szczególnie w przypadku mniejszej linii, która nie operowała przed pandemią, tak, jak jej globalni konkurenci prawie wszędzie. Istotnie znaczenie ma też bardzo restryktywna polityka polskiego rządu, jeżeli chodzi możliwość wykonywania bez ograniczeń podróży międzynarodowych. Mamy chyba najdłuższą listę krajów objętych zakazem spośród wszystkich krajów unijnych. Musimy też uwzględniać, że część kosztów stałych LOT-u jest bardzo sztywna. Chodzi o to, iż prawie cała flota została pozyskana w leasingu operacyjnym. W tej sytuacji przewoźnik szuka możliwości wykonywania operacji, których koszty zmienne będą pokryte, choćby z niezbyt dużą nadwyżką. A w sytuacji, gdy dane historyczne mają niewielką wartość niektóre decyzje siatkowe podejmowane są na zasadzie prób i błędów.
Obserwując sposób, w jaki europejskie globalne grupy aktywują swoje siatki połączeń możemy stwierdzić, że starają się jak najszybciej powrócić do przedpandemicznej strategii. Nawet zaskakujące nieco uruchomienie przez KLM nowego połączenia Poznań – Amsterdam to realizacja przedpandemicznych planów. Zaskakuje tylko nieco moment i odwaga linii.
W przypadku LOT-u nadal nie wiemy, jaka jest obecna jego strategia i w jakim kierunku zmierza. Częściowym wyjaśnieniem tej sytuacji są główne elementy strategii, której realizację zatrzymała pandemia. Jak pamiętamy głównym jej celem był ultra szybki rozwój. Skuteczna pogoń za dużymi średniakami, takimi, jak Finnair czy też Austrian i zdobywanie coraz silniejszej pozycji rynkowej w naszym regionie. Obecnie, z oczywistych powodów, realizacja takiej strategii, a nawet przygotowywanie się do jej ponownej realizacji jest właściwie niemożliwe. W tej sytuacji LOT chyba stara się po prostu przetrwać. Być może wie, na jaką ścieżkę będzie chciał wejść za czas jakiś, gdy skończy się najgorsza faza kryzysu. My dowiemy się o tym chyba niezbyt prędko.
Każde z tych trzech nowych połączeń może zaskakiwać, nawet w obecnych czasach.
LOT nie próbował konkurować z Ryanairem na trasie do Dublina, nawet w czasach świetnej
koniunktury rynkowej. Najwyraźniej uznawał, że przewaga, jaką daje mu operowanie z głównego
warszawskiego lotniska nie wystarcza.
W lecie 2019 roku Ryanair oferował rejsy do Dublina z każdego
znaczącego lotniska w Polsce. Z Modlina sześć, a z Krakowa aż 10/11 razy w
tygodniu. Podobna była oferta irlandzkiej linii w zimie 2019/20. Na jaki ruch może obecnie liczyć LOT
na tej trasie? Praktycznie wyłącznie bezpośredni. Tak późny przylot do Warszawy (21:50) praktycznie wyklucza możliwość oferowania tranzytowych podróży międzynarodowych, a na trasach
do punktów regionalnych w Polsce szanse na skuteczne konkurowanie z Ryanairem są zupełnie
minimalne, w sytuacji, gdy ta ultra tania linia operuje do tych portów bezpośrednio. Pozostaje ruch
bezpośredni i to w ogromnej części tani. Jedno jest pewne LOT musi oferować bardzo niskie ceny i
liczyć się z wyjątkowo ostrą konkurencją ze strony Ryanair.
W przypadku połączenia Wrocław – Budapeszt dziwi sam układ rozkładowy – jeden rejs tygodniowo. Takich operacji unikały i nadal unikają nawet tanie linie. Uruchomienie tych rejsów traktujemy też jako potwierdzenie, że projekt „Budapeszt, jako drugi hub i nowa baza LOT-u” jest wciąż żywy. Pisaliśmy wielokrotnie, dlaczego uważamy budapesztański projekt polskiej linii za błąd strategiczny. Tak było nawet w normalnych warunkach rynkowych.
Chińskie operacje LOT-u stanowią właściwie zagadkę. Najbardziej chyba rozsądne wytłumaczenie to specjalna umowa na przewóz bardzo drogiego cargo. Zapytaliśmy LOT do kogo adresowana jest naprędce uruchamiana nowa trasa i czy może jest to połączenie "zastępcze" do momentu przywrócenia możliwości wykonywania lotów do Pekinu. Odpowiedź jak zwykle brzmi lakonicznie.
- Wychodząc naprzeciw potrzebom naszych pasażerów od września do siatki LOT-u planujemy przywrócić regularne połączenia z Chinami. Na razie rejsy będą organizowane raz na dwa tygodnie, z możliwością zwiększenia częstotliwości. Rejsy będą realizowane na nowoczesne lotnisko Tianjin Binhai, zlokalizowane niecałe 200 km od stolicy Chin - informuje nas biuro prasowe przewoźnika.
Wygląda na to, że polska linia szuka możliwości uzyskiwania przychodów właściwie wszędzie. Czy można ją za to krytykować? Uważamy, że nie, szczególnie w sytuacji, gdy nie mamy dostępu do tych danych rynkowych, do których ma dostęp LOT. Poza ty w szalonych czasach może i jest konieczny element szaleństw w bieżącej strategii siatkowej. Szczególnie w przypadku mniejszej linii, która nie operowała przed pandemią, tak, jak jej globalni konkurenci prawie wszędzie. Istotnie znaczenie ma też bardzo restryktywna polityka polskiego rządu, jeżeli chodzi możliwość wykonywania bez ograniczeń podróży międzynarodowych. Mamy chyba najdłuższą listę krajów objętych zakazem spośród wszystkich krajów unijnych. Musimy też uwzględniać, że część kosztów stałych LOT-u jest bardzo sztywna. Chodzi o to, iż prawie cała flota została pozyskana w leasingu operacyjnym. W tej sytuacji przewoźnik szuka możliwości wykonywania operacji, których koszty zmienne będą pokryte, choćby z niezbyt dużą nadwyżką. A w sytuacji, gdy dane historyczne mają niewielką wartość niektóre decyzje siatkowe podejmowane są na zasadzie prób i błędów.
Obserwując sposób, w jaki europejskie globalne grupy aktywują swoje siatki połączeń możemy stwierdzić, że starają się jak najszybciej powrócić do przedpandemicznej strategii. Nawet zaskakujące nieco uruchomienie przez KLM nowego połączenia Poznań – Amsterdam to realizacja przedpandemicznych planów. Zaskakuje tylko nieco moment i odwaga linii.
W przypadku LOT-u nadal nie wiemy, jaka jest obecna jego strategia i w jakim kierunku zmierza. Częściowym wyjaśnieniem tej sytuacji są główne elementy strategii, której realizację zatrzymała pandemia. Jak pamiętamy głównym jej celem był ultra szybki rozwój. Skuteczna pogoń za dużymi średniakami, takimi, jak Finnair czy też Austrian i zdobywanie coraz silniejszej pozycji rynkowej w naszym regionie. Obecnie, z oczywistych powodów, realizacja takiej strategii, a nawet przygotowywanie się do jej ponownej realizacji jest właściwie niemożliwe. W tej sytuacji LOT chyba stara się po prostu przetrwać. Być może wie, na jaką ścieżkę będzie chciał wejść za czas jakiś, gdy skończy się najgorsza faza kryzysu. My dowiemy się o tym chyba niezbyt prędko.
Wciąż
czekamy na informacje dotyczące formy, w jakiej polski rząd wesprze finansową naszą linię i jaka rolę,
w Grupie PGL, będzie pełnić nowe jej dziecko – LOT Polish Airlines SA. LOT zapytany o postępy w tworzeniu nowej spółki, powtórzył po raz kolejny ten sam slogan:
- LOT Polish Airlines S.A. powstała w ramach porządkowania działalności operacyjnej realizowanej w Polskiej Grupie Lotniczej (PGL). W ramach grup PGL i PLL LOT funkcjonuje dziś 8 spółek z LOT w nazwie, uzupełniając działalność operacyjną przewoźnika. Podobnie będzie w przypadku LOT Polish Airlines. PGL wystąpił o certyfikat AOC dla LOT Polish Airlines SA.
Czekamy też na ogłoszenie
oficjalnych wyników finansowych przewoźnika w roku 2019. To informacja bardzo istotna z wielu
punktów widzenia. Poczynając od oceny starej strategii LOT-u, a na możliwym nastawieniu KE do
ewentualnej pomocy publicznej dla polskiej linii skończywszy.