Opinie: LOT przejmuje Condora
Jak wcześniej informowaliśmy, Polskie Linie Lotnicze LOT, a formalnie Polska Grupa Lotnicza złożyła najkorzystniejszą ofertę na zakup niemieckiej linii Condor. Tym samym polska grupa została wybrana jako jego nowy właściciel.
Na początek warto w miarę precyzyjnie określić, co, tak na prawdę wiemy. Niewątpliwym faktem jest to, że PGL/LOT oficjalnie ogłosił decyzję o przejęciu linii Condor. Omówmy zatem opinie i komentarze, które wcześniej i przy tej okazji pojawiły się w mediach. Zanim się do nich odniesiemy konieczne jest sformułowanie jednego wniosku. Przy tak ogromnych środkach, które w tę inwestycję musiałyby być zaangażowane, wynoszące wielu mld złotych, klęska „projektu Condor” musiałby oznaczać bankructwo PGL.
Eksperci komentując ten jednak dość „ekstrawagancki” pomysł stwierdzili, między innymi, że PGL, niektórzy nieprecyzyjnie mówili o PLL LOT, nie powinien mieć problemu ze stroną finansową. Szkoda, że nie napisali dokładniej, o jakie kwoty tu chodzi i kto miałby zapewnić niezbędne kredyty. Tymczasem konieczne byłoby „wygospodarowanie” wielu mld złotych nie tylko na zapłacenie za transakcję oraz spłacenie kredytu ratunkowego, który rząd niemiecki udzielił Condorowi, ale i na konieczne inwestycje, głównie w proces wymiany znacznej części floty. Niemiecka linia posiada wiekową flotę składającą się z m.in. wielu egzemplarzy B757 (15) i B767 (16). Wśród samolotów dalekodystansowych swoistym rodzynkiem jest jeden A330.
Argumentem uzasadniającym przejęcie Condora jest możliwość szybkiego powiększenia floty przez LOT jak opisaliśmy powyżej. A dodatkowo, niewątpliwym warunkiem postawionym przez rząd niemiecki jest utrzymanie, przynajmniej w ogromnym stopniu, stanu zatrudnienia, a więc i samolotów.
Condor ma bardzo dużo bardzo cennych slotów w portach niemieckich. Nie dowiedzieliśmy się jednak, kto i jak miałby je wykorzystać. A poza tym LOT nie ma ogromnych potrzeb slotowych w najbardziej zatłoczonych niemieckich portach, a transakcje finansowe związane ze sprzedażą slotów i to na ogromną skalę nie są tu prowadzone.
Polska linia umocniłaby się rynkowa w Niemczech. Nie dowiedzieliśmy się jednak, na czym to miałoby polegać. W jaki sposób przejęcie linii czarterowej umocniłoby istotnie linię sieciową.
Reasumując nie dowiedzieliśmy w ogóle, w jaki sposób ta ogromna inwestycja miałaby przybliżyć LOT do realizacji absolutnie kluczowego i strategicznego celu, czyli wejście do wąskiej grupy najpierw europejskich, a potem globalnych liderów wśród linii sieciowych.
W żadnym komentarzu eksperckim nie napotkaliśmy natomiast słowa „ryzyko”, a przecież kwoty były ogromne (1,5-2 mld zł), a w ostatecznym rachunku, pochodziłyby z kieszeni podatników. Szansa namówienia prywatnych banków, aby uczestniczyły w finansowaniu tego projektu i to na swoje ryzyko, bez bardzo twardych gwarancji i zabezpieczeń, byłaby dokładnie równa zero.
Niestety to kolejny przykład dość pobieżnego podchodzenia do ważnych społecznie spraw. Można znaleźć wiele przykładów, które uzasadniają sformułowanie nowego powiedzenia: „Daj mi decyzję do polubienia i uzasadnienia, a ekspertów i firmy konsultacyjne ci znajdę”. Smutne.
Marek Serafin
fot. mat. prasowe