Felieton: W Ryanair nieładnie pachnie?
Reklama
Na gdańskim lotnisku doszło dziś (12.03) do awaryjnego lądowania boeinga tanich linii lotniczych. Gdy zadzwoniła do mnie koleżanka, mówiąc o tym fakcie, przerwałem jej w pół zdania mówiąc: "Zapewne Ryanair"?
Nie pomyliłem się. Nie, żebym był złośliwy, czy uprzedzony, ale "incydentalne przypadki" tejże właśnie linii to nic nowego. Oczywiście cieszymy się, że nic się nikomu nie stało, a maszyna nie jest draśnięta - w przeciwnym przypadku, gdyby przyszło linii naprawiać, czy nie daj Bóg kupować nową maszynę - trzeba by szukać funduszy.
My mamy pomysł - to tak na przyszłość, gdyby reklamy z witryny internetowej przewoźnika przynosiły zbyt mało dochodu, a pasażerowie siusiu robili tuż przed odlotem w terminalu, i zaraz po przylocie, również w terminalu. Może by tak wprowadzić "opłatę schodową"? 0,10 funta od jednego stopnia pokonanych schodków, które pomagają się nam wdrapać do samolotu? Nawet, gdyby każdy pasażer przeskakiwał co trzeci stopień, mnożąc liczbę pasażerów, boeingów, i ilość stopni - suma robi się niebagatelna! Panie O'Leary kalkulator do ręki i do dzieła... Tyle pieniędzy panu przepada... Jakby co, w przypadku, gdy pana klienci do samolotów wchodzić będą "rękawami", opłatę naliczać należy na podstawie pokonanych kroków. Aby linia nie była oszukiwana, podczas odprawy każdy z pasażerów zamiast karty pokładowej otrzyma specjalne buty, które naliczą co trzeba - a cabin crew w drzwiach samolotu pobierze stosowną opłatę...
W depeszy czytamy, że przyczyną awaryjnego lądowania był dziwny zapach w kabinie pilotów. Wnioski są dwa. Pierwszy: szef Ryanair nakazuje swoim pilotom płacić za toaletę w swoich samolotach, a ci z kolei z oszczędności... ekhm. Drugi: z zapachem było wszystko ok, i to tylko "śmierdząca przykrywka", bo prawdziwą przyczyną lądowania tuż po starcie było przeładowanie maszyny - 196 osób na pokładzie!?!
Łukasz Szudrowicz
Nie pomyliłem się. Nie, żebym był złośliwy, czy uprzedzony, ale "incydentalne przypadki" tejże właśnie linii to nic nowego. Oczywiście cieszymy się, że nic się nikomu nie stało, a maszyna nie jest draśnięta - w przeciwnym przypadku, gdyby przyszło linii naprawiać, czy nie daj Bóg kupować nową maszynę - trzeba by szukać funduszy.
My mamy pomysł - to tak na przyszłość, gdyby reklamy z witryny internetowej przewoźnika przynosiły zbyt mało dochodu, a pasażerowie siusiu robili tuż przed odlotem w terminalu, i zaraz po przylocie, również w terminalu. Może by tak wprowadzić "opłatę schodową"? 0,10 funta od jednego stopnia pokonanych schodków, które pomagają się nam wdrapać do samolotu? Nawet, gdyby każdy pasażer przeskakiwał co trzeci stopień, mnożąc liczbę pasażerów, boeingów, i ilość stopni - suma robi się niebagatelna! Panie O'Leary kalkulator do ręki i do dzieła... Tyle pieniędzy panu przepada... Jakby co, w przypadku, gdy pana klienci do samolotów wchodzić będą "rękawami", opłatę naliczać należy na podstawie pokonanych kroków. Aby linia nie była oszukiwana, podczas odprawy każdy z pasażerów zamiast karty pokładowej otrzyma specjalne buty, które naliczą co trzeba - a cabin crew w drzwiach samolotu pobierze stosowną opłatę...
W depeszy czytamy, że przyczyną awaryjnego lądowania był dziwny zapach w kabinie pilotów. Wnioski są dwa. Pierwszy: szef Ryanair nakazuje swoim pilotom płacić za toaletę w swoich samolotach, a ci z kolei z oszczędności... ekhm. Drugi: z zapachem było wszystko ok, i to tylko "śmierdząca przykrywka", bo prawdziwą przyczyną lądowania tuż po starcie było przeładowanie maszyny - 196 osób na pokładzie!?!
Łukasz Szudrowicz