Weekend'owo: Bukareszt

15/09/2016 00:17
Nareszcie weekend. I nareszcie rejs TAROM-em, bo jakoś do tej okazji nie miałem okazji przetestować rumuńskiej linii. Sam lot przebiegł bardzo sprawnie, a początkowe 10-minutowe opóźnienie samolot nadrobił w powietrzu. Nieco po północy ląduję na Otopeni, gdzie trafiam na „trzy samolotową” kolejkę do odprawy paszportowej na oko godzina stania. Ale ostatecznie kolejka przesuwa się bardzo sprawnie i to, co wyglądało na godzinne stanie trwało nieco ponad kwadrans. Po odebraniu bagażu wsiadam do zamówionej wcześniej taksówki, która prując slalomem przez puste ulice Bukaresztu, dowozi mnie do hotelu.

Na drugi dzień kieruję się do najbliższej stacji metra Ştefan cel Mare. Idąc ulicami zastanawiam się, gdzie ja właściwie jestem? Brzydkie nieco zaniedbane budynki, banery, reklamy, ściany oblepione klimatyzatorami i osobliwa mieszanka szarości betonu, kolorowych krzykliwych reklam i dziwnych wystaw sklepowych. No, ale w końcu jest to Bukareszt, czyli weekend dla zaawansowanych.

Z metra wychodzę wprost na Bulwar Unii (rum. Bulevardul Unirii) miejsce przypominające mi Bajdocję – fikcyjną krainę sportretowaną przez Jana Brzechwę w słynnej książce „Podróże Pana Kleksa".

Wzdłuż dwupasmowej arterii łączącej Piata Alba Iulia z Pałacem umieszczono siedem fontann reprezentujących siedem regionów Rumunii: Wołoszczyznę, Mołdawię, Dobrudżę, Siedmiogród, Banat, Kriszanę i Marmarosz. Fontanny ustawione są wzdłuż osi bulwaru, który o 1 metr szerszy i 6 metrów dłuższy, miał wyglądem przyćmić swój pierwowzór — paryskie Pola Elizejskie. Bulwar podobnie jak i Pałac oraz rozmieszczone wzdłuż jej osi budynki mieszkalne i rządowe były częścią projektu przebudowy centrum Bukaresztu po katastrofalnym w skutkach trzęsieniu ziemi w roku 1977.

Za siedmioma fontannami, na wzgórzu wznosi się pałac, w którym mieszkał wampir z żoną. Co prawda to tylko legenda, ale na końcu Piaţa Unirii — dawniej Bulwar Zwycięstwa Socjalizmu (rum. Bulevardul Victoria Socialismului) - wznosi się pałac przypominający wielopiętrowy kanciasty tort. Ta eklektyczna budowla łącząca w sobie elementy neorenesansu, neobaroku i neogotyku początkowo nazywała się Dom Ludowy (rum. Casa Poporului) zmienioną później na Pałac Parlamentu (rum. Palatul Parlamentului). Sam gmach to drugi (po Pentagonie) największy budynek administracyjny na świecie i przykład najdroższego projektu w dziejach ludzkości według szalonego pomysłu Nicolae Ceaușescu nazywanego Geniuszem Karpat (rum. Geniul din Carpați) lub bardziej dosadnie wampirem Bukaresztu (rum. Vampirul din București).

Pomysł na pałac zrodził się w głowie dyktatora po oficjalnej wizycie w Korei Północnej, gdzie podejmował go sam Kim Il Sunga. Podczas wizyty Ceaușescu zachwycił się Pjongjangem, który poprzedni dyktator Kim Ir Sen, zamienił w modelowe miasto socjalistyczne.

Wielki plan przebudowy centrum zakładał wyburzenie istniejących budowli, a pod sam pałac zrównano z ziemią ponad 20% starówki (ok. 7 km kw.) w tym: 19 cerkwi, 6 synagog, 3 kościoły protestanckie, 30.000 domów, a ok. 40.000 ludzi przesiedlono. Prace budowlane rozpoczęły się w 1984 roku i posuwały się w szybkim tempie. Ceaușescu nie licząc się z kosztami nakazał , aby prace trwały 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, a w budowie uczestniczyło m.in. ok. 700 architektów i 20.000 robotników. W czasie rewolucji, która wybuchła pod koniec 1989 roku, pałac ukończony był w 80%. Po upadku komunizmu zastanawiano się co dalej zrobić z pałacem. Jedni chcieli jego ukończenia, inni rozburzenia. Ostatecznie postanowiono go ukończyć, gdyż koszty rozburzenia przewyższałby koszty jego ukończenia. Budowlę ukończono w 1992 roku.

Zwiedzanie pałacu możliwe jest tylko w grupach, a do wyboru jest siedem różnych tras o zróżnicowanej długości. Ja wybieram najdłuższą trasę numer VII, która obejmuje również zwiedzanie podziemi. Przed wejściem zostawiam swój paszport w depozycie, gdzie otrzymuję identyfikator, a miła przewodniczka wita się z grupą i kolejno oprowadza nas po udostępnionych wnętrzach.

Jednym z największych pomieszczeń pałacu jest teatr, który rozświetla 5-tonowy żyrandol, złożony z 500 żarówek.

W początkowym okresie teatr zarówno, jak i cały pałac oświetlano al giorno, a miesięczny rachunek za prąd wynosił (bagatela!) 1 milion dolarów! Po wprowadzeniu zakazu oświetlania nieużywanych pomieszczeń i wymianie żarówek na energooszczędne rachunek spadł do 15.000 euro.

Chodząc kolejnymi salami, dochodzę do klatki schodowej wykonanej z białego marmuru. Symetryczna klatka, której stopnie dopasowane były do kroków dyktatora i jego małżonki miało być miejscem, gdzie małżeństwo Ceaușescu zamierzało witać przybyłych gości według specyficznego ceremoniału. Każde z małżonków miało schodzić „swoimi” schodami i po spotkaniu na dole witać przybyłych dostojników. Podczas budowy klatkę przebudowywano 7 razy (!) poprawiając za każdym razem jakiś szczegół, który nie podobał się dyktatorowi. Rumuni mówią, że ze wszystkich zmarnotrawionych materiałów można by wybudować przynajmniej jeszcze jeden pałac.

W trakcie zwiedzania wchodzę na słynny balkon prezydencki, z którego Ceaușescu miał zwyczaj przemawiać do zgromadzonego tłumu. Z balkonu roztacza się wspaniały widok na Bulevardul Unirii i dzielnicę administracyjno-rezydencyjną. Obecnie jest to najdroższy adres w Rumunii, a koszt metra kwadratowego mieszkania waha się w granicach 2000 euro.

Spacerując po pałacu szerokim korytarzem, dochodzę do pokoju zebrań.

Pomieszczenie to służyło jako miejsce zebrań egzekutywy partyjnej, którym przewodniczył Ceaușescu. Za drewnianym ekranem wykonanym z dębu mieściło się sekretne pomieszczenie, w którym w pełnej gotowości czuwali ochroniarze dyktatora. Ponadto owo sekretne pomieszczenie włączone było w ciąg ukrytych przejść umożliwiających dyktatorowi sprawną ucieczkę w razie zagrożenia.

W sali balowej podziwiam podwieszany sufit, którego montaż był wielkim wyzwaniem dla inżynierów i budowlanych.

Zdecydowana większość materiałów pochodzi z Rumunii jak en rzadko występujący marmur wykorzystany w ściennych kolumnach. Poza Rumunią podobny marmur występuje  tylko w 8 innych krajach.

Po wizycie w pałacu ruszam na poznanie starówki, aby przekonać się ile Paryża jest Bukareszcie, bo w latach międzywojennych miasto nazywano Małym Paryżem (rum. Micul Paris) lub Paryżem Wschodu (rum. Paris de Est) ze względu na podobieństwo w układzie ulic, ekstrawagancką architekturę i kosmopolityczną atmosferę.

Spacerując po Bukareszcie stykam się z eklektyczną architekturą stanowiąca mieszankę zabudowy historycznej, socrealistycznej i współczesnej odzwierciedlającej historię miasta od starożytności przez czasy Małego Paryża, Geniusza Karpat aż po czasy współczesne.

Podczas spaceru mijam pozostałości Curtea Veche czyli średniowiecznego dworu książęcego – dawnej siedziby książąt Wołoszczyzny. Dwór wybudowano w XV wieku i swoje funkcje pełnił do momentu wybudowania nowej siedziby w 1775 roku.

Sama starówka budzi we mnie mieszane uczucia. Odnowione kamienice sąsiadują z tymi czekających na remont, wszechobecna szyldoza szpecąca odnowione kamienice, a jednocześnie żywe i wyluzowane towarzystwo przesiadujące w licznych kawiarniach, wyszynkach, restauracjach. Zupełnie tak jak robią to mieszkańcy innych europejskich metropolii.

Idąc dalej mijam eklektyczny budynek Banku Rumuńskiego z 1900 roku, który do roku 2006 był siedzibą banku.

Inną osobliwością Bukaresztu jest położony na obrzeżach starówki 24-kondygnacyjny gmach hotelu Intercontinental. Ten otwarty w 1971 roku był ówcześnie najbardziej luksusowym hotel w tej części Europy. I podobnie jak warszawska Victoria naszpikowany był aparatura podsłuchową, a zagranicznych gości dyskretną „opieką” otaczali oficerowie rumuńskiej Służby Bezpieczeństwa – Securitate.

Na starówkę wracam ponownie wieczorem. I muszę przyznać, że nocna starówka prezentuję się zdecydowanie lepiej. Być może to zasługa ciemności zasłaniających zaniedbane kamienice, być może atmosfera luzu i dobrej zabawy lub efekt kolorowych drinków modyfikujących percepcję rzeczywistości. Ale jest coś w tym miejscu intrygującego, coś co każe przysiąść, wychylić kolorowego drinka (lub dwa) i poobserwować bukaresztańską menażerię.

*

Na drugi dzień metrem dojeżdżam do stacji Aviator, w której pobliżu położony jest największy park Bukaresztu – Herăstrău z jeziorem o tej samej nazwie.

Pierwotnie obszar parku pokrywało bagno, które osuszono w latach 1930-1935. Jezioro Herăstrău jest częścią łańcucha jezior rzeki Colentina.

Jedną z osobliwości parku jest zlokalizowany na wysepce pomnik upamiętniający wejście Rumunii do Unii Europejskiej. W centrum pomnika znajduje się flaga, a po okręgu niczym gwiazdki na fladze unii rozmieszczono 12 głów polityków, którzy przyczynili się do powstania UE. Jak dla mnie trochę nadęte, ale w sumie osobliwe.

Tuż niedaleko pomnika stoi brama prowadząca do Muzeum Wsi (rum. Muzeul Satului). Skansen utworzono w 1936 roku, kiedy to grupa zapaleńców z rumuńskim socjologiem Dimitrie Gusti na czele jeździła po rumuńskich wsiach w celu poszukiwania eksponatów. W muzeum zgromadzono 272 obiekty (domy, cerkwie, kościoły, maszyny gospodarcze) z różnych części Rumunii.

W skansenie podziwiam m.in. dom z Jurilovcy...

...XVIII-wieczny dom z Buzau...

... czy ziemiankę z okolic Drăghiceni.

W gospodzie "La Bariera" przysiadam na obiad i zamawiam „mici”, czyli podłużne kotlety z przyprawionego mielonego mięsa przyrządzane na grillu. Niestety te podane w knajpie nie są najwyższych lotów.

Spacerując po muzeum, nie sposób nie docenić różnorodności rumuńskiego budownictwa ludowego. Wiele z chałup i wiejskich zagród zostało bezpowrotnie zniszczonych podczas reformy wsi według koncepcji geniusza Karpat, który uznał rozdrobnione rolnictwo za przestarzałe i niepasujące do nowoczesnej socjalistycznej Rumunii.

Plan kolektywizacji wsi obejmował odebranie chłopom ziemi  i przekazaniu jej do kołchozów, rozburzenie tradycyjnych chałup i przeniesienie ludności do nowych bloków, które w założeniu miały być wyposażone we wszelkie udogodnienia.

Podczas kolektywizacji wiele osób siłą pozbawiono ojcowizny i przeniesiono do bloków. Jedną z ofiar byli dziadkowie mojej koleżanki, których dom w okolicach Brașov został zrównany z ziemią a oni przesiedleni do bloków.

Wracając ze skansenu podziwiam Łuk Tryumfalny (rum. Arcul de Triumf) do złudzenia przypominający ten paryski. Wysoką na 27 metrów budowlę postawiono w 1936 roku na cześć wszystkich żołnierzy walczących w barwach Rumunii. Celowe nawiązanie do paryskiego pierwowzoru ma symbolizować przyjaźń rumuńsko-francuską.

Niestety mój weekend dobiega końca i czas wracać na lotnisko. Na przystanku czekam na autobus 783, który nieco się spóźnia. W pewnym momencie podjeżdża taksówka, z której siedzący w środku kierowca mówi, że autobusy na lotnisko nie jeżdzą, bo coś się stało i oferuje mi podwiezienie na Otopeni za ileś tam euro. Odmawiam. Taksówkarz ponownie mamrota, że autobusy nie jeżdżą, bo coś tam się stało. Ponownie odmawiam. Taksówkarz klnąc po rumuńsku odjeżdża, a ja nadal czekam na autobus. Po kilku minutach mam obawy czy autobus nadjedzie i czy owy kierowca nie miał racji? A może stoję po złej stronie? Na wszelki wypadek pytam się młodej Rumunki czy z tego przystanku odjeżdża autobus na lotnisko Otopeni? Potwierdza. Czekam dalej. Wkrótce podjeżdża autobus. Oh jaka ulga.

A na Otopeni znowu kolejka do kontroli paszportowej. I podobnie jak ta przylocie posuwa się w szybkim tempie i po chwili trafiam do głównej hali odlotowej, która wyłożona płytkami przypomina mi poprzedni „łazienkowy” terminal w Gdańsku.

I na koniec miła niespodzianka. Mój rejs do Monachium obsługuje samolot YR-BGG w taromowskich barwach retro. Super! Będzie kolejne zdjęcie do albumu osobliwych malowań samolotów, a zdjęcie retro-TAROM dołączy do złotego British Airways, i retro-LOT-u.

A jaki jest Bukareszt? Osobliwy, nierówny, ciekawy, szaro-kolorowy i intrygujący. I może nie jest to miejsce na romantyczny wypad weekendowy, ale warto tu przyjechać i poznać go bliżej, bo potrafi zaskoczyć. A czy Ty zarezerwowałeś już bilet do Bukaresztu?

O tym i innych podróżach czytaj na:

//miejscaideepodroze.bloog.pl/

Komentarze

Komentowanie dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników.

dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Rezerwuj hotel
Wizy