Nieobiektywnie: I basta!
Reklama
Dzisiaj (27.10) odbył się ostatni rejs Polskich Linii Lotniczych LOT na trasie z Krakowa do Chicago. Ostatni - w tym "rozdaniu". Czy połączenie wróci?
W mediach wybuchła, nierzadko groteskowa w swoich skutkach burza, inspirowana głównie "balickimi źródłami". Jan Pamuła, prezes Kraków Airport, po dziś dzień nie składa broni i zapowiada, że o przywrócenie połączenia będzie nadal zabiegał. Nie przyjmuje argumentacji LOT-u i wciąż się upiera, że średnio 80-procentowe obłożenie samolotów musi być dochodowe.
Także dzisiaj, w regionalnych południowych mediach burza trwa. Kompletnie nieobiektywne teksty o armageddonie lotniczym w Krakowie pojawiają się nadal w prasie, gdzie przedstawia się jednostronne komentarze i cytaty zbulwersowanych pasażerów. Obiektywizm i rzetelność dziennikarska zadziwia zwłaszcza, gdy czyta się komentarze o kompletnie beznadziejnym podróżowaniu z Warszawy i że decyzja ta uniemożliwia podróż mieszkańcom Podhala do USA.
Pamuła nie ukrywa, że liczy na nowe rozdanie przy 17 Stycznia w Warszawie, i gdy tylko wyklaruje się nowy zarząd LOT-u, natychmiast usiądzie z nim do stołu. Prezes lotniska w Balicach... jest już nawet umówiony. Z zarządem.
- Chcemy, żeby do Stanów latał narodowy przewoźnik. Równolegle rozmawiamy jednak z przewoźnikiem zza oceanu. Kraków musi mieć połączenie transatlantyckie - podsumowuje na łamach gazety.
I basta.
Łukasz Szudrowicz
LOT nieugięty. Na razie...
Władze narodowego przewoźnika, jeszcze za czasów poprzedniego zarządu, wycofały rejsy z rozkładu. Argumentowano, że połączenie przynosi kilkanaście milionów złotych strat rocznie; nie jest także tajemnicą, że coraz skromniejsza flota największych Boeingów wespół z rozwojem siatki w innym kierunku (Hanoi) nie była w stanie obsłużyć małopolskich rejsów za ocean.W mediach wybuchła, nierzadko groteskowa w swoich skutkach burza, inspirowana głównie "balickimi źródłami". Jan Pamuła, prezes Kraków Airport, po dziś dzień nie składa broni i zapowiada, że o przywrócenie połączenia będzie nadal zabiegał. Nie przyjmuje argumentacji LOT-u i wciąż się upiera, że średnio 80-procentowe obłożenie samolotów musi być dochodowe.
Także dzisiaj, w regionalnych południowych mediach burza trwa. Kompletnie nieobiektywne teksty o armageddonie lotniczym w Krakowie pojawiają się nadal w prasie, gdzie przedstawia się jednostronne komentarze i cytaty zbulwersowanych pasażerów. Obiektywizm i rzetelność dziennikarska zadziwia zwłaszcza, gdy czyta się komentarze o kompletnie beznadziejnym podróżowaniu z Warszawy i że decyzja ta uniemożliwia podróż mieszkańcom Podhala do USA.
...a media swoje!
W jutrzejszej (28.10) Gazecie Krakowskiej przeczytamy, że "podróż do Warszawy trwa 9,5 godziny", że "pasażerowie bez auta są pozbawieni możliwości dotarcia do Warszawy", i że teraz tych, którzy podróżują "z wałówą, gdy ich walizki są bardzo ciężkie", czeka mordęga w drodze do Warszawy. "Pasażerów pozostawia się na lodzie" - tego także się dowiemy. I tego, że wygodniej jest przez Monachium. Ani słowa o rejsach LOT-u do Chicago przez Warszawę, nierzadko tańszych, niż bezpośrednio ze stolicy.Pamuła nie ukrywa, że liczy na nowe rozdanie przy 17 Stycznia w Warszawie, i gdy tylko wyklaruje się nowy zarząd LOT-u, natychmiast usiądzie z nim do stołu. Prezes lotniska w Balicach... jest już nawet umówiony. Z zarządem.
- Chcemy, żeby do Stanów latał narodowy przewoźnik. Równolegle rozmawiamy jednak z przewoźnikiem zza oceanu. Kraków musi mieć połączenie transatlantyckie - podsumowuje na łamach gazety.
I basta.
Łukasz Szudrowicz