Media rekonstruują przebieg katastrofy
Według dziennikarzy pilot Airbusa o godz. 23.00 czasu lokalnego (godz. 4.00 czasu polskiego) poinformował, że przelatuje przez burzowe chmury, którym towarzyszyły gwałtowne porywy wiatru i błyskawice.
Dziesięć minut później samolot wysłał serię automatycznych sygnałów o wyłączeniu autopilota i przełączeniu się systemu naprowadzania na zapasowe zasilanie oraz o uszkodzeniu przyrządów potrzebnych do ustabilizowania samolotu. Włączył się też alarm. W ciągu kolejnych trzech minut samolot wysyłał sygnały o uszkodzeniu kolejnych urządzeń.
Ostatni sygnał, wysłany o godz. 23.14, informował o utracie ciśnienia i usterkach elektrycznych. Zdaniem brazylijskich mediów mogło to oznaczać nagłą dekompresję, albo że samolot już spadał.
Kolejne wersje zdarzeń
Według jednej z teorii dotyczących możliwych przyczyn katastrofy francuski samolot napotkał na swoim kursie gwałtowną burzę tropikalną z wiatrem przekraczającym 160 km/h.
Zdaniem byłego pilota Air France, Airbus A330 który w poniedziałek rozbił się nad Atlantykiem, mógł zderzyć się z samolotem wojskowym albo samolotem handlarzy narkotyków.
– Mogło się zdarzyć wszystko. Może kolizja z innym samolotem, może wojskowym, może przemycającym narkotyki, którego zniknięcia nikt nie zgłosił – powiedział, cytowany przez "Daily Mail" były pilot Cedric Maniez.
Koncepcji na temat tajemniczego zniknięcia A330 jest znacznie więcej. – Nie możemy, z definicji, wykluczyć ataku terrorystycznego, bo terroryzm jest największym zagrożeniem dla wszystkich zachodnich demokracji – powiedział we wtorek francuski minister obrony Hervé Morin.
Inne tropy mogą wskazywać na uderzenie pioruna. Przyczynkiem do takich spekulacji jest ostatnia wiadomość z pokładu lotu AF447, które wspominały o dużych turbulencjach.
Jednak odpowiedzi udzielą najprawdopodobniej dopiero wiadomości zapisane w czarnych skrzynkach samolotu. Ich odnalezienie jest jednym z głównych celów jednostek, które płyną na miejsce katastrofy. Nie będzie to łatwe, bo Atlantyk ma tam głębokość od 4 do 7 tysięcy metrów.
Był alarm bombowy. Fałszywy
Tego samego dnia (03.06) linie Air France potwierdziły, że cztery dni przed zniknięciem Airbusa A330 otrzymały anonimowy telefon ostrzegający, że na pokładzie samolotu, który miał wylecieć z Buenos Aires 27 maja, jest bomba.
Rzecznik linii powiedział, że samolot został sprawdzony i na jego
pokładzie nie znaleziono żadnych materiałów wybuchowych. Maszyna wystartowała z półtoragodzinnym opóźnieniem. Jego zdaniem takie alarmy zdarzają się stosunkowo często.
Francuski minister obrony Hervé Morin i Pentagon twierdzą ponadto, że nie znaleziono żadnych śladów działań terrorystycznych, a brazylijski minister obrony Nelson Jobim oświadczył, że "ta możliwość nie była nawet rozważana".
Zdaniem specjalistów ds. lotnictwa rozproszenie fragmentów samolotu, które odnaleziono w środę, może świadczyć o tym, że samolot rozpadł się w powietrzu.
Pozostała tylko plama oleju…
Plama oleju unosząca się na powierzchni Atlantyku - tylko po takim śladzie można odnaleźć miejsce, w którym prawdopodobnie spadł do wody francuski Airbus A330. Pierwsze zdjęcie z rejonu katastrofy udostępniło brazylijskie ministerstwo obrony.
Rzecznik brazylijskich sił powietrznych pułkownik Jorge Amaral poinformował, że odnaleziono kolejne szczątki zaginionego samolotu. Wśród znalezionych części jest m.in. siedmiometrowy metalowy fragment kadłuba, jednak Amaral powiedział, że nie ma na nim oznaczeń, które pozwalałyby jednoznacznie zidentyfikować samolot.
Wśród szczątków znalezionych 90 km na południe od miejsca, gdzie wcześniej
odkryto już fragmenty maszyny, nie było ciał.
Główny obszar, na którym znaleziono fragmenty zaginionego w poniedziałek samolotu, znajduje się około 640 km na północny wschód od wysp Fernando de Noronha leżących u wybrzeży Brazylii.
Francuzi i Brazylijczycy robią, co mogą
W tym kierunku wypłynęły już brazylijskie i francuskie okręty,
aby spróbować odszukać wrak samolotu, jednak osoby prowadzące dochodzenie obawiają się, że przyczyny katastrofy mogą nigdy nie zostać ustalone.
Francja zamierza wysłać w rejon katastrofy statek wyposażony w bezzałogową łódź podwodną, która może zejść na głębokość 6 tys. metrów, aby odnaleźć tzw. czarne skrzynki, które mogłyby wyjaśnić przyczyny katastrofy.
Francuska bezzałogowa łódź podwodna dopłynie w rejon, gdzie znaleziono szczątki, najwcześniej na początku przyszłego tygodnia. Czarne skrzynki są zaprojektowane jednak tak, by nadawały sygnał naprowadzający przez 30 dni.
Trudno będzie znaleźć skrzynki
Kierujący francuskimi poszukiwaniami Paul-Louis Arslanian nie jest jednak do końca przekonany, czy uda się odzyskać urządzenia, zawierające informacje dotyczące lotu i nagrania z kabiny pilotów, oraz czy dochodzenie może wykryć wszystkie przyczyny katastrofy.
Według francuskich władz czarne skrzynki
mogą znajdować się na głębokości około 3 tys. metrów.
Potwierdził na razie jedynie, że załoga samolotu zgłosiła turbulencje w okolicach równika, a także, że samolot wysłał serię automatycznych wiadomości o usterkach.
Zebrał: Marcin Jędrzejczak