5
Zalety:
Miłe panie w biurze w Warszawie. Samolot, którym leciałem był nowy (chyba).
Wady:
Z takim nieprofesjonlizmem, bałaganem i syfem to się jeszcze nie spotkałem. No ludzie !!! Kupiłem miejsce do Nowego Jorku w klasie biznes, a dwa dni przed odlotem pani z biura w Warszawie zadzwoniła do mnie, że niestety ale w moim rejsie klasy Biznes nie będzie i ma dla mnie trzy propozycje: całkowity zwrot kosztów biletu, zwrot różnicy między biznes-economy lub przelot w klasie Biznes in economy. Wybrałem to drugie i jeszcze tego samego dnia różnica była na moim koncie. Dobrze lecę klasą ekonomiczną. Z Warszawy wylecieliśmy jakimś starym turbośmigłowcem, no ale da się przeżyć. Do Wiednia dolecieliśmy punktualnie. Już w hali transytowej zaczęły się problemy. Nikt nie wiedział gdzie jest samolot na mój dlaszy rejs, ani to informacja lotniska, ani stewardessy, ani ludzie z Austrian. W końcu jakaś czeszka mi powiedziała (pasażerka). Dobra więc podchodzę do bramki, a tam szefowa pokładu kłóci się ze mną że to nie karta pokładowa na ich samolot (była to karta z Warszawy LOT Ground Services), ale w końcu ktoś inny tej pani to wwytłumaczył i zostałem wpuszczony na pokład. Znalazłem swoje miejsce i usiadłem. Już na wstępie dało się zauważyć totalne bezguście: stewardessy miały identyczne uniformy jakie noszą w sieci sklepów Biedronka (z tym, że bez loga Austrian) czerwone pantofelki z jakimś kwiatkiem i jakiś beret na głowie (wszystko we wściekło-czerwonym kolorze). Sam wystrój samolotu to jakaś porażka - paskudnie zielone fotele z zagłówkami czerwonymi, zielonymi i chyba żółtymi aż oczy bolały, a na dodatek przy boardingu grała idiotyczna muzyczka w głośnikach. Natomiast wyposażenie samolotu zostawiało wiele do życzenia: brak telewizorów, gazety tylko austriaickie, a słuchawki do bardzo ubogiego kanału muzycznego były takie, że jak się trochę głośniej muzykę w nich puściło wszyscy do okoła słyszeli czego sie słucha. Jedzenie, tyle co LOT daje na rejsach do Niemiec, a potem pakowali ludzi jakimiś chipsami, pączkami, ciastkami i precelkami. Obsługa pokładowa: ehhh więcej męzczyzn niż kobiet. Wszyscy z pozoru mili, ale wyszło szydło z worka: obrażeni i wściekli, że muszą obsługiwać. W dodatku mały odstęp między fotelami a przy zapełnieniu 90% była istna rzeź szczególnie jeśli brać pod uwagę, to że w liniach Austrian nigdy nie słyszano o czymś takim jak klimatyzacja.