Aw. lądowanie: Można przygotować?
Reklama
Boeing 767-300ER Polskich Linii Lotniczych LOT lądował w Warszawie bez wysuniętego podwozia. Dzięki opanowaniu i doskonałym umiejętnościom pilotującego maszynę kapitana Tadeusza Wrony nikomu nic się nie stało. Samolot zatrzymał się na pasie startowym tuż za skrzyżowaniem dróg. Eksperci z branży tłumaczą nam, jak można przygotować się do lądowania awaryjnego.
Kapitan B767: Rozpoznanie usterki, a potem lądowanie
- Po rozpoznaniu usterki, w tym wypadku podwozia, załoga sprawdza ją, o ile ma na to czas. W przypadku lotów ze Stanów samolot ma 8-10 ton zapasu paliwa, więc piloci mogli latając w holdingu upewnić się co do usterki i przygotować lądowanie awaryjne. Personel pokładowy musi przygotować pokład i opracować plan ewakuacji pasażerów po lądowaniu - tłumaczy Piotr Lipiński, kapitan Boeingów 767 w linii Air Poland.- Samo lądowanie jest standardowe, choć piloci starają się, by samoloty był lżejszy. Przez to można zmniejszyć prędkość lądowania. Masę można stracić np. poprzez wypalenie paliwa. Po lądowaniu nie ma dostępnych hamulców, nie można zastosować odwracaczy ciągu, bo samolot opiera się na silnikach - dodaje Lipiński i podkreśla, że wyłączenie silników oznacza utratę możliwości sterowania. Z tego powodu, jak mówi Lipiński, mała prędkość i trzymanie dzioba nad pasem są bardzo istotne.
Hamowanie po lądowaniu bez podwozia opiera się niemal wyłącznie na tarciu pomiędzy kadłubem i silnikami a powierzchnią pasa. Dostępne są jedynie hamulce aerodynamiczne stosowane w locie. Hamulce aerodynamiczne normalnie używane po przyziemieniu są niedostępne, gdyż do ich uruchomienia potrzebna jest aktywacja czujników w podwoziu.
Na ziemi: Straż lotniskowa zabezpiecza lądowanie
Gdy piloci w powietrzu przygotowują samolot, załogę i pasażerów na lądowanie awaryjne, na ziemi błyskawicznie działa lotniskowa służba ratowniczo-gaśnicza (LSR-G).
- Ogłaszany jest alarm dla całego stanu osobowego z równoczesnym uruchomieniem procedury "Akcja samolot". Pozyskujemy informacje od wieży kontroli lotów o liczbie ludzi na pokładzie bez rozróżnienia na załogę i pasażerów, o powodzie lądowania, przewidywanym czasie przyziemieniu i jego kierunku oraz ilości pozostałego paliwa - opisuje Robert Rutczyk, strażak z LSR-G na lotnisku w Katowicach-Pyrzowicach i przewodniczący Stowarzyszenia LSR-G.
- Przy problemach z podwoziem przeważnie miejscem ulokowania służb ratowniczych jest punkt przyziemienia lub inne miejsce gwarantujące bezpieczeństwo służbom ratowniczym, gdyby samolot zszedł z kierunku lub zaczął się rozpadać. Wydłuża się czas dojazdu, ale gwarantuje, że wszystkie zadysponowane siły wezmą udział w prowadzonym działaniu ratowniczym - mówi Rutczyk.
Przed lądowaniem powierzchnia drogi startowej pokrywana jest pianą, która ma zmniejszyć tarcie i zapobiec wybuchowi pożaru. Strażacy, pozostający w kontakcie między sobą i z wieżą kontroli lotów, natychmiast po przyziemieniu udają się w pogoń za samolotem. Jak najszybciej trzeba go opryskać pianą gaśniczą, aby całkowicie wyeliminować ryzyko pożaru.
Po lądowaniu: Zamknięte lotnisko
Po zatrzymaniu samolotu uruchamiana jest procedura ewakuacyjna. Pasażerowie za pomocą nadmuchiwanych trapów opuszczają pokład. W pełnej gotowości cały czas pozostają służby ratunkowe.
Lotnisko im. Chopina w Warszawie pozostanie zamknięte do godz. 8 rano w środę (2.11). Poza ściągnięciem samolotu należy wykonać przegląd drogi startowej. Ponieważ Boeing 767-300ER zatrzymał się za skrzyżowaniem pasów, operacje lotnicze są niemożliwe również na drugiej drodze startowej.
Z naszych informacji wynika, że zmiany destynacji rejsów zakończą się na samolotach, które zostały już przekierowane. Obecnie loty do Warszawy nie startują. Pasażerowie powinni skontaktować się z linią lotniczą, aby poznać aktualne informacje o swoim rejsie.
O tym, czy samolot Boeing 767-300ER SP-LPC będzie mógł dalej latać zadecydują przedstawiciele producenta. We flocie LOT-u pozostały obecnie cztery inne maszyny tego typu. Najsłynniejszym samolotem, który lądował częściowo bez podwozia (po wyczerpaniu paliwa nie zablokowała się przednia goleń) był "Szybowiec z Gimli". To Boeing 767-200 linii Air Canada, który w 1983 r. musiał lądować na nieczynnym lotnisku w Gimli. Po naprawie maszyna latała w kanadyjskiej linii przez 25 lat.
Dominik Sipiński
fot. archiwum prywatne Piotra Lipińskiego, Stowarzyszenie LSR-G, Marcin Trochimiak