ETS zgodny z prawem międzynarodowym
Dominik Sipiński
Reklama
Europejski System Handlu Emisjami (ETS) nie łamie zobowiązań wynikających z umów międzynarodowych. Taką opinię przedstawiła Juliane Kokott, doradca generalny Sądu Europejskiego. To pierwszy etap na drodze do wyroku w procesie, który Amerykańskie Stowarzyszenie Przewoźników Lotniczych wytoczyło Komisji Europejskiej. Opinia doradcy generalnego jest niewiążąca, a ostateczny werdykt jest spodziewany na początku 2012 roku.
ETS został przyjęty przez Unię Europejską w 2008 r. System wprowadza limity emisji gazów cieplarnianych, którymi spółki na terenie UE mogą swobodnie handlować. Od 1 stycznia przyszłego roku ma objąć także przewoźników lotniczych. KE chce, by dotyczyło to wszystkich linii latających do i z UE, nawet tych zarejestrowanych w krajach trzecich. Stany Zjednoczone, ale także Indie, Chiny, Brazylia i wiele innych państw protestują, uważając, że KE nie ma prawa jednostronnie narzucać ETS-u spółkom zarejestrowanym poza jej jurysdykcją. Przeciwnicy systemu uważają, że łamie on międzynarodowe zobowiązania np. w ramach ICAO.
- Dyrektywa nie zawiera żadnych prowizji ekstraterytorialnych ani nie narusza suwerenności państw trzecich w żaden inny sposób. Ograniczanie emisji gazów cieplarnianych nie jest wyłączną domeną ICAO, nie ma zatem niedozwolonych akcji jednostronnych podejmowanych przez UE - argumentuje Juliane Kokott w swojej opinii.
IATA i Amerykańskie Stowarzyszenie Transportu Lotniczego skrytykowały tę opinię i wyraziły swoje rozczarowanie. Connie Hedegaard, komisarz UE ds. klimatu, podkreśliła jednak swoje zadowolenie z tego, że Sąd Europejski zgadza się, że ETS jest zgodny z prawem międzynarodowym.
Równocześnie holenderskie media donoszą jednak, że Joop Atsma, sekretarz stanu ds. lotnictwa, zaproponuje zmiany i odłożenie wprowadzenia ETS-u w Europie. Holenderski sekretarz miałby w poniedziałek zasugerować ministrom odpowiedzialnym za klimat we wszystkich państwach UE, by ETS od 1 stycznia 2012 r. dotyczył tylko lotów wewnątrzwspólnotowych.
Dominik Sipiński
ETS został przyjęty przez Unię Europejską w 2008 r. System wprowadza limity emisji gazów cieplarnianych, którymi spółki na terenie UE mogą swobodnie handlować. Od 1 stycznia przyszłego roku ma objąć także przewoźników lotniczych. KE chce, by dotyczyło to wszystkich linii latających do i z UE, nawet tych zarejestrowanych w krajach trzecich. Stany Zjednoczone, ale także Indie, Chiny, Brazylia i wiele innych państw protestują, uważając, że KE nie ma prawa jednostronnie narzucać ETS-u spółkom zarejestrowanym poza jej jurysdykcją. Przeciwnicy systemu uważają, że łamie on międzynarodowe zobowiązania np. w ramach ICAO.
- Dyrektywa nie zawiera żadnych prowizji ekstraterytorialnych ani nie narusza suwerenności państw trzecich w żaden inny sposób. Ograniczanie emisji gazów cieplarnianych nie jest wyłączną domeną ICAO, nie ma zatem niedozwolonych akcji jednostronnych podejmowanych przez UE - argumentuje Juliane Kokott w swojej opinii.
IATA i Amerykańskie Stowarzyszenie Transportu Lotniczego skrytykowały tę opinię i wyraziły swoje rozczarowanie. Connie Hedegaard, komisarz UE ds. klimatu, podkreśliła jednak swoje zadowolenie z tego, że Sąd Europejski zgadza się, że ETS jest zgodny z prawem międzynarodowym.
Równocześnie holenderskie media donoszą jednak, że Joop Atsma, sekretarz stanu ds. lotnictwa, zaproponuje zmiany i odłożenie wprowadzenia ETS-u w Europie. Holenderski sekretarz miałby w poniedziałek zasugerować ministrom odpowiedzialnym za klimat we wszystkich państwach UE, by ETS od 1 stycznia 2012 r. dotyczył tylko lotów wewnątrzwspólnotowych.
Dominik Sipiński
domos
hops
jsg
demar
krzysiekl