Nieobiektywnie: Lotniczy... elementarz
Reklama
W ostatnią środę (29.06) premierę miała książka "Leci z nami pilot. Kilka prawd o liniach lotniczych" autorstwa Sebastiana Mikosza, byłego prezesa LOTu. Pozwoliłem sobie na krótką, nieobiektywną recenzję...
Czytając książkę, od samego początku miałem nieodparte wrażenie, że została napisana z prawdziwej lotniczej pasji. Mimo to nie jest adresowana tylko do wąskiej grupy pasjonatów, ale do szerokiego grona osób, które kiedykolwiek korzystały z usług przewoźników lotniczych. W bardzo przystępny, a często i zabawny sposób przybliża realia funkcjonowania lotniczego biznesu. Książkę powinni przeczytać również ci, którzy sądzą, że lotnictwo to "bułka z masłem".
Bez dwóch zdań - Mikosz to lotniczy pasjonat. Jak sam pisze, lotnictwo jest dla niego niczym narkotyk. Tak samo jak jego książka, wciąga... od pierwszych rozdziałów.
"Leci z nami pilot" to chyba pierwsza i jedyna na polskim rynku publikacja, która zasługuje na miano lotniczego elementarza dla każdego, kto z lotnictwem pasażerskim ma choćby odrobinę wspólnego. Od zarządców niektórych portów i linii lotniczych począwszy, na samorządach i prezydentach miast skończywszy. Już nawet mam swoją małą listę kandydatów, którym książkę z pewnością wyślę...
Wbrew powszechnym opiniom i oczekiwaniom nie jest to rozliczenie byłego prezesa z LOT-em. To raczej osobisty zbiór najciekawszych doświadczeń, anegdot, jak i interesujących sytuacji, których autor był świadkiem podczas swojej prezesury. Książka jest również zbiorem relacji ludzi, z którymi Mikoszowi przyszło współpracować. Ostatni rozdział poświęcony jest... związkom zawodowym.
Przed lekturą książki zastanawiałem się, czy będzie w niej coś czym Mikosz może zaskoczyć. I muszę przyznać, że autor i na tym polu nie zawiódł.
Z pewnością mało kto wie, że piloci nie mogą podczas lotu zjeść dwóch identycznych posiłków, że overbooking na rejsach może dochodzić do nawet do 20 %, czy też że silniki nowego samolotu stanowią czwartą część jego wartości...
Zaskakuje osobista relacja z dnia katastrofy smoleńskiej, w której autor opisuje wydarzenia z perspektywy firmy zaangażowanej w pomoc rodzinom ofiar. Mało kto wie, że to właśnie LOT prowadził centrum pomocy dla bliskich ofiar.
Rozbawia fragment w którym Mikosz opisuje "mrożącą krew w żyłach przygodę handlerów na Okęciu z pewnym kotem". Przy rozładunku samolotu z Chicago okazało się, że zwierzak jest martwy. Pracownicy po szybkiej naradzie zdecydowali, że podmienią kota wziętym z pobliskiego schroniska. Tak też zrobili. Pasażerka omal nie zemdlała, gdy zobaczyła w klatce żywego kota. Okazało się, że leciała z martwym zwierzakiem, aby w Polsce... go pochować.
Na książkę Mikosza czekałem z dużą niecierpliwością. Pochłonąłem ją od deski do deski w kilka godzin. I powiem szczerze, że mam niedosyt... Autora jednak trzymam za słowo, że ten niedosyt szybko zaspokoi.
Przypominamy, że w konkursie promocyjnym mamy dla Was 10 książek. Zapraszamy do zabawy!
Paweł Cybulak
Czytając książkę, od samego początku miałem nieodparte wrażenie, że została napisana z prawdziwej lotniczej pasji. Mimo to nie jest adresowana tylko do wąskiej grupy pasjonatów, ale do szerokiego grona osób, które kiedykolwiek korzystały z usług przewoźników lotniczych. W bardzo przystępny, a często i zabawny sposób przybliża realia funkcjonowania lotniczego biznesu. Książkę powinni przeczytać również ci, którzy sądzą, że lotnictwo to "bułka z masłem".
Bez dwóch zdań - Mikosz to lotniczy pasjonat. Jak sam pisze, lotnictwo jest dla niego niczym narkotyk. Tak samo jak jego książka, wciąga... od pierwszych rozdziałów.
"Leci z nami pilot" to chyba pierwsza i jedyna na polskim rynku publikacja, która zasługuje na miano lotniczego elementarza dla każdego, kto z lotnictwem pasażerskim ma choćby odrobinę wspólnego. Od zarządców niektórych portów i linii lotniczych począwszy, na samorządach i prezydentach miast skończywszy. Już nawet mam swoją małą listę kandydatów, którym książkę z pewnością wyślę...
Wbrew powszechnym opiniom i oczekiwaniom nie jest to rozliczenie byłego prezesa z LOT-em. To raczej osobisty zbiór najciekawszych doświadczeń, anegdot, jak i interesujących sytuacji, których autor był świadkiem podczas swojej prezesury. Książka jest również zbiorem relacji ludzi, z którymi Mikoszowi przyszło współpracować. Ostatni rozdział poświęcony jest... związkom zawodowym.
Przed lekturą książki zastanawiałem się, czy będzie w niej coś czym Mikosz może zaskoczyć. I muszę przyznać, że autor i na tym polu nie zawiódł.
Z pewnością mało kto wie, że piloci nie mogą podczas lotu zjeść dwóch identycznych posiłków, że overbooking na rejsach może dochodzić do nawet do 20 %, czy też że silniki nowego samolotu stanowią czwartą część jego wartości...
Zaskakuje osobista relacja z dnia katastrofy smoleńskiej, w której autor opisuje wydarzenia z perspektywy firmy zaangażowanej w pomoc rodzinom ofiar. Mało kto wie, że to właśnie LOT prowadził centrum pomocy dla bliskich ofiar.
Rozbawia fragment w którym Mikosz opisuje "mrożącą krew w żyłach przygodę handlerów na Okęciu z pewnym kotem". Przy rozładunku samolotu z Chicago okazało się, że zwierzak jest martwy. Pracownicy po szybkiej naradzie zdecydowali, że podmienią kota wziętym z pobliskiego schroniska. Tak też zrobili. Pasażerka omal nie zemdlała, gdy zobaczyła w klatce żywego kota. Okazało się, że leciała z martwym zwierzakiem, aby w Polsce... go pochować.
Na książkę Mikosza czekałem z dużą niecierpliwością. Pochłonąłem ją od deski do deski w kilka godzin. I powiem szczerze, że mam niedosyt... Autora jednak trzymam za słowo, że ten niedosyt szybko zaspokoi.
Przypominamy, że w konkursie promocyjnym mamy dla Was 10 książek. Zapraszamy do zabawy!
Paweł Cybulak