Reportaż: VIP na przylocie

15 kwietnia 2011 19:23
4 komentarze
Reklama
Umawiając się na tę rozmowę, chciałem pisać reportaż o pracy na lotnisku w nocy i w święta. Hermetyczny temat; myślałem, że po pół godziny zbiorę cały potrzebny materiał. Spędziłem w biurze moich rozmówców znacznie więcej czasu, dowiedziałem się mnóstwa ciekawych rzeczy. I zdałem sobie sprawę, że nie można tego tematu tak bardzo ograniczać. Bo praca wykonywana przez tych ludzi jest zbyt ciekawa i wielowątkowa.

Są na pierwszej linii. Odprawiają, sprawdzają wychodzących, często przyjmują na siebie pierwsze uderzenie ich złości w przypadku opóźnienia lotu. Także – pomagają wysiąść, dowożą do samolotu, przygotowują pokład, obsługują cały ruch lotnictwa ogólnego (prywatnego) i VIP-owski. O kim mowa? O pracownikach lotniskowej obsługi naziemnej, czyli handlingu. Konkretnie: POZ Airport Services (czyli POZAS-u), agenta handlingowego na lotnisku Poznań Ławica.


Firma od wszystkiego

POZAS to istniejąca od 1996 roku (wtedy pod nazwą POZ-LOT Usługi Lotniskowe) firma. Właścicielem posiadającym 100% udziałów jest Przedsiębiorstwo Państwowe Porty Lotnicze (PPL). Spółka na Ławicy zajmuje się między innymi obsługą pasażerów i bagażu, obsługą płytową i kabinową statków powietrznych (np. załadunkiem i sprzątaniem), transportem naziemnym po lotnisku oraz prowadzi własne biuro podróży POZ-TRAVEL. Słowem – niemal wszystkim.

Nic więc dziwnego, że ich godziny pracy są długie. Większość działów, zwłaszcza tych związanych z obsługą samolotów rejsowych, działa całą dobę, przez cały rok. W lepszej sytuacji są ci, którzy zajmują się ruchem general aviation (GA) – czyli lotnictwem ogólnym. Teoretycznie. Bo choć godziny pracy są określone (od 6 do 24), to nigdy nie wiadomo, czy ktoś nie będzie chciał przylecieć w nocy lub nie będzie trzeba zostać, by przygotować wizytę ważnego gościa.

Jak obsługiwałem general aviation

Spoglądam w notatki i wiem, że mimo chęci nie dam rady opisać wszystkiego. Będzie zatem o tym dziale handlingu, z którym pasażerowie samolotów rejsowych mają najmniej kontaktu. O obsłudze GA. Formalnie – o tych pracownikach Zespołu Obsługi Pasażerskiej, jednego z czterech działów POZAS-u, którzy spełniają funkcję "obsługa samolotów w ruchu General Aviation". Może właśnie dlatego, że to dział mocno oddzielony od obsługi zwykłych, rejsowych samolotów, jest szerzej nieznany.

- W obsłudze GA reakcje są dużo szybsze, bardziej ad-hoc, przepływ informacji też jest szybszy, a ruch bardziej zróżnicowany - mówi Anna Nowak. Jest jedną z najbardziej doświadczonych osób pomagających VIP-om latającym na i z poznańskiego lotniska. Otrzymała wiele wyróżnień i nagród dla najlepszego pracownika; doceniają ją też klienci Ławicy. Jest jedną z zaledwie czterech osób, które obsługują lotnictwo ogólne.



Im więcej się dowiaduję o jej pracy, tym więcej widzę różnic pomiędzy obsługą GA a "rejsówek". Zupełnie inna jest bowiem specyfika tego typu lotnictwa. Zalicza się do niego lotnictwo państwowe, loty prywatnych odrzutowców, szkolenia młodych pilotów, przewozy towarowe oraz inne, nie rejsowe loty.

GA a rejsówki

Przy obsłudze lotów rejsowych POZAS zajmuje się głównie obsługą pasażerów i samolotu: odprawą, transportem, czyszczeniem, za- i rozładunkiem. W GA to inny zakres obowiązków.

- Jesteśmy oczyma i uszami załogi na miejscu. Zajmujemy się pasażerami i samolotem. Nasza praca nie kończy się, gdy pasażerowie wychodzą z samolotu. Nawet tak proste zadania, jak zamówienie pasażerom i załodze taksówek, może być dla nich dużym ułatwieniem. Musimy przewidywać problemy i zapobiegać im – opowiada pani Ania.

Bo w lotnictwie ogólnym, a zwłaszcza VIP-owskim, jest po prostu inaczej. Dla pasażerów często najważniejszy jest czas i dobra organizacja. Przylot na dwugodzinne spotkanie, samolot czeka, spotkanie się przedłuża, pogoda się psuje – wszystko trzeba na bieżąco uzgadniać, zmieniać i planować od nowa. Tak, aby pasażerowie byli zadowoleni.



W tym lotnictwie inne są też zadania i możliwości kapitana, tak jak i inni są pasażerowie.

- W General Aviation kapitan może więcej – tłumaczy moja rozmówczyni. Nie jest związany rozkładem lotów ani decyzjami dyspozytorów linii lotniczej. Może łatwiej zmienić godzinę odlotu, na przykład. Zwykle niewielka liczba pasażerów także ułatwia elastyczne podejmowanie decyzji.

- Kapitan najczęściej zna swoich pasażerów. W GA pasażerom mówi się zwykle więcej niż w rejsówkach. A pasażerowie najczęściej wiedzą też więcej – na przykład co to jest slot [zezwolenie na odlot o danej godzinie – przyp. DS] – tłumaczy dalej pani Anna. Dzięki temu na przykład nie wpuszcza się VIP-ów do samolotu, który i tak nie odleci o zaplanowanej godzinie, bo przeszkodzi mu pogoda.

VIP-owskie bezpieczeństwo

Następne pytanie nasuwa się samo, zwłaszcza, że piszę ten tekst po odczekaniu niemal pół godziny w kolejce do kontroli bezpieczeństwa przed odlotem. Czy VIP-ów się prześwietla?

Tak.

- Procedury bezpieczeństwa są takie sam jak dla lotów rejsowych – zaczyna odpowiedź pani Anna.

I nie.

- Ale to kapitan zna pasażerów i sam decyduje o tym, co bierze na pokład. Na przykład może wziąć na pokład legalnie kupioną broń. Obsługa lotu nie może odmówić przyjęcia przedmiotu na pokład bez konsultacji z kapitanem. Nie mogą zostać przewiezione te rzeczy, na które brakuje dokumentów albo których nie dopuści do przewozu Straż Graniczna. W prześwietleniu chodzi o bezpieczeństwo, inaczej patrzy się na rzeczy, które nie są dopuszczone do przewozu z innych względów – wyjaśnia dalej. – W końcu na pokładzie kapitan ma wielki topór do użycia w razie wypadku – trudno zatem zabronić przewozu pamiątkowego noża do kopert.



A będąc przy tym, co może znaleźć się na pokładzie – nie zawsze są to ludzie. Kiedyś na Ławicę przyleciał luksusowy Learjet, którego "pasażerem" była… ważąca 5 kilogramów paczka podzespołów elektronicznych. A innym razem ładunek stanowiły węgorze ze Szwecji. Żywe, w lodzie, skontrolowane (już na lotnisku) przez weterynarza.

Paszporty, proszę

A zatem na VIP-ów się czeka, zamawia się im taksówki, pozwala przewozić na pokładzie więcej niż "zwykłym" pasażerom. A co z kontrolą paszportową?

- Wszystko na miejscu – uśmiecha się pani Anna. Normalnie stanowiska odprawy paszportowej znajdują się w "nowym" terminalu Ławicy, położonym kilkaset metrów od "starego", w którym mieście się biuro GA. – Przed odlotem informujemy Straż Graniczną o narodowości pasażerów, kontrola paszportowa odbywa się tutaj [czyli w "starym" terminalu – przyp. DS].



Moja nie całkiem na serio zawiść zwykłego śmiertelnika, lotniczego nie-VIP-a nadal niezaspokojona, zatem. Lecz jest jeden element, który zawsze pozwala się poczuć lepiej. Świadomość, że nic nie jest za darmo.

- Przed odlotem pilot musi zapłacić trzem niezależnym firmom: POZAS-owi, Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej i portowi lotniczemu. W tym też pomagamy, koordynujemy faktury, mówimy co, gdzie i kiedy zapłacić. Nie dopuszczamy do sytuacji, w której wieża nie wydaje zezwolenia na start, bo pozostał jeden niezapłacony rachunek – tłumaczy Anna Nowak.

Nie tylko VIP-y

Pomaganie VIP-om to nie jedyne zajęcie działu obsługi GA w POZAS-ie. Zajmuje się on także lotami szkolnymi i normalnym lotnictwem ogólnym, czyli prywatnym lotnikom. Ale, jak tłumaczy Nowak, w takich przypadkach piloci nie muszą korzystać z pomocy. Czasem tylko zatrzymują się przed terminalem, by złożyć plan lotu i wziąć prognozę pogody. Wtedy POZAS nie pomaga, bo nie ma w czym.



Kolejny typ obsługiwanych samolotów to przewozy towarowe, czyli cargo. Nie jest to zresztą szczególnie absorbujące zadanie, bo maszyn cargo na Ławicy prawie nie ma.

- Wcześniej samolot zgłasza czego potrzebuje, ile waży i tym podobne – tłumaczy Anna Nowak. Dlatego nie ma niespodzianek. Po przylocie pracownicy POZAS-u wiedzą, co jest na pokładzie, zorganizowany jest wyładunek i odpowiednie dokumenty.

O, prezydent przyleciał!

Wreszcie, choć w sumie wracamy teraz do VIP-ów, dział GA obsługuje też przyloty samolotów lotnictwa państwowego. Co, jak widać po moich rozmówcach, napawa ich dumą. Ale, jak się okazuje, nieszczególnie różni się to od pracy przy "normalnych" prywatnych samolotach. Może trochę inne procedury, trochę inaczej wszyscy się zachowują. Ale poza tym – takie same prześwietlenia, a pracownicy działu GA z POZAS-u tak samo jak zawsze starają się pomóc.



Pytając o ruch państwowy w Poznaniu nie mogę uciec od dręczącego mnie pytania. Czemu, skoro po drugiej stronie miasta jest jedna z większych baz wojskowych w Polsce, Krzesiny, nie tylko samoloty państwowej (w końcu to też lotnictwo wojskowe), ale i wiele innych maszyn armii ląduje na Ławicy? Tak, jak ostatnio amerykańskie śmigłowce Black Hawk?

- Też mnie to na początku dziwiło – rozumie moje pytanie Anna Nowak. – Ale samoloty nie mogą na Krzesinach kupować paliwa, bo wojsko nie ma uprawnień potrzebnych do tego.

Zatem wszystkie samoloty, które nie stacjonują w podpoznańskiej bazie muszą tankować na Ławicy. Ponadto Krzesiny, lotnisko przystosowane do obsługi myśliwców F-16, jest wyjątkowo niekomfortowe dla pasażerów. Nie ma tam możliwości kontroli paszportowej ani żadnych udogodnień. A więc samoloty muszą przylecieć na Ławicę, a dla pasażerów jest to znacznie wygodniejsze.


Nie tylko GA

POZAS to nie tylko GA. Ba, nawet nie przede wszystkim. W pozostałych działach firmy pracuje około pięćdziesięciokrotnie więcej pracowników. I to pracujących całą dobę, cały rok. Ale mimo wszystko, to praca w obsłudze GA wydaje się ciekawsza. A może nie tyle ciekawsza, co bardziej inna. Bo przecież wszyscy lecąc widzimy kierowców autobusów czy pracowników odprawy biletowo-bagażowej.

A ten tajemniczy "terminal GA", do którego wstęp mają nieliczni, którzy albo są pilotami, albo stać ich na prywatny odrzutowiec? To też istotna część lotniska. Mniej znana, ale będąca miejscem pracy ludzi, którzy są tam po to, by pomagać lotnikom. I czują się w swojej pracy świetnie.

Dominik Sipiński
fot. POZAS, Dominik Sipiński, Piotr Bożyk

Za pomoc w przygotowaniu materiału dziękuję Łukaszowi Weissowi, kierownikowi zarządzania jakością i marketingu w POZAS-ie oraz przede wszystkim Annie Nowak za poświęcony czas i bardzo ciekawą opowieść.

Ostatnie komentarze

 - Profil gość
hops 2011-04-18 11:41   
hops - Profil hops
"Teoretycznie." bardzo teoretycznie, bo jeśli klient zażyczy sobie wyszukany catering, czerwony dywan czy trudno osiągalną prasę, to agent to załatwia, a nie odprawia pasażera w check-inie i macha mu na pożegnanie.
"na pokład legalnie kupioną broń. Obsługa lotu nie może odmówić przyjęcia przedmiotu na pokład bez konsultacji z kapitanem. Nie mogą zostać przewiezione te rzeczy, na które brakuje dokumentów albo których nie dopuści do przewozu Straż Graniczna." czyli tak jak w przypadku rejsówek, w których procedura wygląda inaczej, ale również można przewieźć broń...
poza tym toporek w kokpicie jest w większości samolotów powyżej 5,7 T (stąd problemy załóg z pilniczkami na kontroli bezpieczeństwa to cyrk).
codo samego artykułu w przypadku GA można było napisać krok po kroku przylot > obsługa > odlot co naświetliłoby pracę agenta.
jjemiolo 2011-04-16 04:17   
jjemiolo - Profil jjemiolo
Troche nie poskladany ten reportaz. Niby o GA a niejako o wszystkim. Ale dobrze ze Dominik podjal temat bo ten typ lotnictwa bedzie sie rozwijal u nas szybko.
domos 2011-04-15 21:32   
domos - Profil domos
Zwykły topór, dużą siekierę. Do użycia w przypadku emergency wymagającego wybicia szyby lub innego sposobu wydostania się z samolotu.
 - Profil gość
Reklama
Kup bilet Więcej
dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Wizy
Rezerwuj hotel
Wizy
Okazje z lotniska

dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Rezerwuj hotel
Wizy