Bliżej Świata: Piękny to kraj, Gruzja!

14 listopada 2010 17:12
2 komentarze
Reklama
Podróż zaczynałem od Gruzji i to był błąd. Gruzja powinna być zakończeniem, a nie początkiem. Wszystko tu stwarza wrażenie przybicia do przystani, dotarcia pod dach. Wszystko - klimat, krajobraz i obyczaje - namawia, żeby przysiąść w cieniu, łyknąć wina, odetchnąć i pomyśleć: fajnie tu - pisał we wspomnieniach z Kaukazu Ryszard Kapuściński.

Mógłbym po tych słowach podróżnikowi-publicyście "przybić piątkę", bo chociaż są to wspomnienia sprzed kilkudziesięciu lat, są wciąż żywe, niezmiennie naturalne i prawdziwe, i ze wszystkim z nieżyjącym już przecież autorem się zgadzam.

Piękny to kraj, Gruzja!

To mały kraj, mniejszy, niż ćwiartka Polski, jednak wszechobecne góry mieniące się wszystkimi możliwymi kolorami - nie najwyższe przecież, a często haczące o chmury - zmieniają optycznie to, co nas otacza; kraj wydaje się być ogromnym i bezgranicznym, i z każdym krokiem, metrem, kilometrem - inny.



Mtskheta. Gdzie nie spojrzeć, góry, zbocza, doliny...

- Obraz będzie się rozrastać, potężnieć, przekraczać ramy, nabierać nowych wymiarów; w końcu, obracając się niemal w jednym miejscu, zaczynamy odczuwać, że poruszamy się w nieskończoności. Nie byłem w stanie przewędrować Gruzji ani nie umiałem znaleźć z niej wyjścia. Przez kilka dni dzieliłem los Gruzinów, przekonany, jak oni, że jednego życia za mało, aby obejść całą ich Republikę - pisał przed laty Kapuściński. Coś w tym jest.



Gruzja, kraj położony na Kaukazie Południowym (Zakaukaziu), liczący niespełna 70 tys. kilometrów kwadratowych i około 5 milionów mieszkańców, graniczący z Rosją (od północy), z Azerbejdżanem (wschód), z Armenią i Turcją (na południu). Wybrzeże Morza Czarnego stanowi zachodnią granicę kraju, którego stolica - Tbilisi, to gwóźdź programu w podróży po Gruzji.



Katedra Svetitskhoveli, Mtskheta.



Mtskheta to jedno z najstarszych miast w Gruzji, położone około 25 kilometrów na północny wschód od Tbilisi, u zbiegu rzek Aragvi i Mtkvari. Była stolica Królestwa Iberia, istniejącego między III a V wiekiem p.n.e.



To tutaj, w IV wieku n.e. Gruzja przyjęła chrześcijaństwo, 6 wieków przed Polską. Mskheta to miasto z charakterystyczną dla Kaukazu architekturą i kulturowym, obyczajowym duchem okolicy i całej Gruzji; bogate w starożytne świątynie miasto w 1994 roku zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Dziś, tę byłą stolicę, zamieszkuje raptem dwadzieścia tysięcy mieszkańców.











Przemierzając kraj, można trafić na prawdziwe kaukaskie safari.



Takie pejzaże na długo pozostają w pamięci.



Sighnaghi, miasteczko we wschodniej Gruzji, położone na wzgórzu pasma górskiego Gombori, około 110 kilometrów od stolicy, znane z produkcji wina i dywanów. Z 800 metrów, bo na takiej wysokości leży Sighnaghi, roztacza się piękny widok na równinę Alzańską a w oddali na szczyt gór Wysokiego Kaukazu.


Fascynujący to człowiek, Gruzin...

...którego naturę kształtują góry. Dla prawdziwego Gruzina góry to tajemnica, którą trzeba zrozumieć, i której trzeba strzec.





Takich kataryniarzy to nawet w Warszawie na próżno już szukać.

Gruzinów spotkać można właściwie tylko w Gruzji - to naród, który niechętnie podróżuje, a jeśli wyjeżdża - to bez entuzjazmu, przepełniony nostalgią. Niechętnie osiedla się w innych częściach świata mimo, że jego trudna historia powinna temu sprzyjać. Inne narody, przez dziesięciolecia czy wieki targane wojnami rozpierzchły się przecież po całym świecie, ale nie naród gruziński.



Dawniej to granice jednej doliny stanowiły dla osiadłych tam osobników granicę świata. Gruziński patriotyzm to przywiązanie do ziemi - gdzie się narodziłeś, tam musisz umrzeć. Gruzin kocha swój kraj, dlatego normą - kompletnie bez okazji, byle przy stole - jest toast "za naszą ukochaną, wspaniałą Gruzję". Nawet przy zwykłym, codziennym, rodzinnym obiedzie.



Jego kultura, to uczta...

...biesiada, przyjęcie - to rytuał, często powtarzalne święto z pieczołowitością wartą podziwu. Stół, tuż po wszechobecnych górach, pagórkach i dolinach, jest pierwszoplanowym obrazkiem Gruzji. Obficie zastawiony, za którym Gruzini jedzą, piją, bawią się. Biesiada to smak gruzińskiego życia, naród ten ucztuje przy każdej okazji, a nawet i bez. Jednak, co ważne zauważenia, ich ciągoty do stołu to nie wynik próżniactwa, lenistwa czy "stylu lekkoducha". Sprawiedliwie trzeba zaznaczyć, że Gruzini są bardzo pracowici, dbający o swoją pracę, rolę czy dom - i są przy tym szczerzy. I pamiętający o dziedzictwie własnej tradycji, stąd właśnie stół jest tak istotnym elementem ich kultury, po prostu życia.

- Kraj jest piękny, bardzo różnorodny, i składa się nie tylko z wyjątkowego gruzińskiego stołu - zaczęła swoją opowieść o Gruzji Urszula Doroszewska, Ambasador Rzeczypospolitej w Gruzji. Niech jej pierwsze w mojej z nią rozmowie zdanie będzie dowodem na to, jak biesiada jest nierozerwalnym elementem tego kraju i narodu, że od pierwszych słów trzeba zaznaczać, że w Gruzji jest jeszcze coś innego, niż tylko uczta.



Dla Gruzina ważne jest, aby pracowity dzień - nierzadko pełen trosk, bólu i problemów - mimo wszystko został zamknięty pozytywnym elementem, akcentem. To cudowne, takie "niepolskie" chciałoby się rzec, bo my (i wiele innych narodów) jedyne, co potrafimy, to załamać ręce i użalać się nad własnym losem. A historia gruzińskiej ziemi pokazuje, ile łez i krwi pochłonęła przez kilkanaście wieków.

Dla Gruzina ważne jest, by choć moment kończącego się dnia był radosny, by nadał mu wartość i sprawił, że dzień ten pozostanie w pamięci. Gruzini naprawdę wychodzą z założenia, jakże prostego i banalnego, że żaden dzień nie powtórzy się dwa razy, dlatego każdy dzień z osobna należy czcić jak święto. I oni to robią, oddając temu... obrzędowi całe swoje jestestwo. Nigdzie, w żadnym innym narodzie nie spotkałem czegoś podobnego, tak szczerego w swojej istocie.

Dla Gruzina ważne jest, aby rytuał, o jakim mowa, nie miał nic wspólnego z kolokwialnie rzecz ujmując wyżerką czy pijaństwem!

Wyjątkowy to rytuał, choć banalny to stół...

Każdy uczestnik uczty, każdy "członek stołu" ma ściśle przypisaną rolę, choć jest na równi z innymi biesiadnikami. To jest jak liturgia, choć nie jest ani krztynę fanatyczne - nawet gdyby się takim wydawało. Gruzini, tak w kwestii wiary nigdy nie byli fanatycznymi wyznawcami, tak i w kwestii ucztowania nie jest to nic więcej, jak tylko pieczołowite dbanie o obyczaj, kult dziedzictwa tradycji.



Gruzin jest wyczulony na maniery, które przy stole muszą być nienaganne. Dziwne, prawda? Bo wydawałoby się, że biesiada to forma imprezy, przy której zarzucić można wszelkie konwenanse. Nic bardziej mylnego, przynajmniej na gruzińskiej ziemi. Oni wiedzą, że kultywowane przez nich maniery, kultura stołu, swoisty jego obrządek zostały w pozostałych częściach Europy zarzucone. Już wspomniany Kapuściński przestrzegał, że toast w stylu "no to cyk", bądź "chluśniem, bo uśniem" są największym przestępstwem, jakie przy gruzińskim stole można popełnić.

Czymże on jest, ten gruziński toast?

Toast, to specyficznego rodzaju rozmowa. Każdy, kto ma miejsce przy stole, otrzyma swoją kolej na wygłoszenie toastu. Wokół wznoszącego zapanuje wówczas grobowa cisza, a prawdziwym kapłanem tej liturgii słowa staje się mówca. Mówić może długo, kilka, nawet kilkadziesiąt minut. Choć w pierwszej kolejności pierwszeństwo mają toasty szablonowe - jak choćby te we wspomnianym już stylu - za Gruzję!



Później wznosi się toasty za wspołbiesiadników, później dopiero te w stylu expose. W dalszej części biesiady, aż do kolejnego toastu, poprzedni podlega dyskusji, rozkładaniu na czynniki pierwsze, czasem prowadzi do kłótni. Konstruktywnej.

Specyficzna to stolica, Tbilisi!

Stare to miasto, jednak na pierwszy rzut oka ciężko doszukać się historii sprzed półtora tysiąca lat, gdy powstawało. W końcu przez 15 wieków ponad 40 razy (!) niemal równane było z ziemią, choćby przez Persów, Turków czy Arabów.



Dlatego spacerując po Tbilisi i oglądając "starocie" najdalej w historię - poza kilkoma przypadkami - trafiamy głównie w XIX wiek. Co ciekawe, obydwie wojny światowe całkowicie ominęły miasto - podczas tej z lat 1939-1945 na miasto spadły trzy bomby, przy czym wszystkie chybione - nie ucierpiała żadna budowla, ani jeden dom. Dziś miasto zamieszkuje ponad milion mieszkańców, aglomeracja stolicy to 1,3 mln ludzi.





Ulica, której nazwę nadano kilka dni po kwietniowej katastrofie. Pamięć o Lechu Kaczyńskim i jego solidarności z Gruzinami jest tutaj bardzo żywa i widoczna, nie tylko w tego typu znakach.





Spacerując po ulicach Tbilisi mamy wrażenie, że znajdujemy się w niewielkim, nieco prowincjonalnym, na pewno nie stołecznym mieście. Chwilami jednak, zależnie od kierunku spaceru i najlepiej w nocy można odnaleźć się w Rzymie, który po skręceniu w kolejną aleję zamienia się w Paryż, za chwilę w Berlin. Choć to chwilowe i incydentalne, to jest bezsprzecznym faktem i dla każdego, kto odwiedził kiedyś te miasta wrażenie takie jest niemal pewnikiem podczas spaceru po Tbilisi. To właśnie głównie Niemcy i Francuzi, blisko 150 lat temu przynieśli tutaj secesję w architekturze tworząc w stolicy Gruzji swoisty, acz - jak wspomniałem - incydentalny misz-masz.



Narikala nocą. Starożytna, średniowieczna twierdza wzniesiona nad Tbilisi, na stromym wzgórzu między siarkowymi łaźniami a ogrodami botanicznymi. Składa się z dwóch otoczonych murem części, na niższym dziedzińcu znajduje się w tym roku odrestaurowany kościół Św. Mikołaja.



Twierdza ta miała symbolicznie chronić Tbilisi i cały kraj przed najeźdźcami. Gruzini żartują, że po dwudziestym pogromie przestali wierzyć w "moc sprawczą" Narikali...

Warto nocą wjechać na górę Mtatsminda, na którą prosto z centrum zaprowadzi nas kolejka linowa. Wówczas w dole zauważymy rozświetlony wąwóz, jakby wypełniony wodą, zamieniony w leniwie płynącą, połyskującą rzekę - oto Tbilisi właśnie. Miasto leży w długiej, wąskiej dolinie, zamkniętej od północy i południa przepięknie zalesionymi górami (co akurat zauważyć można w dzień przy ładnej pogodzie). Miasto - dolina wije się między pagórkami zataczając łuki, znikając w końcu z pola widzenia, bynajmniej nie za horyzontem - bo tego w Gruzji jakby nie ma. Miasto ciągnie się ze wschodu na zachód, pośród wspomnianych górskich i leśnych ścian, przez blisko 30 kilometrów...



Katedra Sameba (Trójcy Świętej), położona nad rzeką Mtkvari w Tbilisi, największa świątynia Gruzji, trzecia pod względem wielkości cerkiew na świecie. Stosunkowo młody budynek, bo wzniesiony w 2004 roku z datków obywateli całego kraju; mieści jednocześnie nawet 15 tys. wiernych. Położona na wzgórzu, mierząca niemal 80 metrów budowla dominuje nad stolicą.

Historia powstania miasta Tbilisi owiana jest legendą i podobno jest jej kilka wersji; jedna z nich, najbardziej znana opowiada o tym, jak pewnego dnia, panujący w latach 452-502 król Wachtang Gorgasali wybrał się wraz ze swoją świtą na polowanie w okolicach dzisiejszej gruzińskiej stolicy. W trakcie łowów królewski sokół uchwycił bażanta, po czym latający myśliwy - razem ze zdobyczą - zniknął z pola widzenia polujących. Ptaki odnaleziono u źródełka, obok którego leżały oba martwe - i sokół, i bażant. Okazało się, że było to gorące źródło, a ptaki, które pechowo wpadły do wody, zostały śmiertelnie poparzone. Odkryto, że piękna okolica bogata jest w tego typu źródła, a zachwycony okazałością miejsca Gorgasali nakazał założyć tu miasto, któremu nadano nazwę Tbilisi. Tbili, w języku gruzińskim oznacza "ciepły, gorący". Legendy mają swój urok, jednak historycy twierdzą, że ślady ludzkiego osadnictwa w miejscu dzisiejszej stolicy sięgają nieco odleglejszych czasów. Poniżej pomnik królewskiego sokoła.



Niewątpliwie faktem jest to, że król Gorgasali rozbudował i wzmocnił strategicznie Tbilisi, z myślą o przeniesieniu tutaj (z Mtskhety) stolicy kraju, czego dokonał później jego syn.



Miejskie łaźnie siarkowe.

Najcichsza cisza, na Kaukazie...

...może to górnolotnie brzmi, ale gdy stanąłem na szczycie pasma górskiego na granicy Gruzji i Azerbejdżanu uświadomiłem sobie, że jeszcze nigdy i nigdzie nie doświadczyłem tak... dobitnej ciszy. I pierwsze, o czym pomyślałem, to jak załatwić dodatkowy tydzień wolnego i skąd ściągnąć namiot i karimatę, których zupełnie przypadkowo i nieopatrznie nie miałem przy sobie. Apogeum zachwytu dopełniły szybujące nad głowami orły, niemal na wyciągnięcie dłoni, których w przeciągu kilkudziesięciu minut naliczyłem kilkanaście.



I powyżej, i poniżej, Azerbejdżan w tle. I nigdzie wcześniej niespotykana cisza.



Niewątpliwie największym plusem Gruzji, przede wszystkim gór, jest fakt ich niezadeptania. Jeszcze. Niesamowita pustka, wielogodzinna samotność to atuty rzadko spotykane gdziekolwiek indziej na świecie - w tak dostępnym miejscu. Ciekawostką niech będzie fakt, że przez cały dzień pobytu w górach spotkaliśmy tylko 3 grupy (dwie pary i jedną kilkuosobową grupę), z których aż 2 stanowili... Polacy! Tej większej grupie przewodził Ukrainiec, lwowiak, idealnie mówiący po polsku, który nasze spotkanie na szlaku skwitował jednym zdaniem, szeroko się uśmiechając: Was, Polaków, wszędzie można spotkać.

Jedna z polskich par podróżowała już od wielu tygodni po Bliskim, ale także tym Dalekim Wschodzie; nasze spotkanie zamienili także w anegdotę zauważając, że jest to trzecie miejsce, które obstawiali jako te, w których na pewno nie spotkają Polaków. Były nimi właśnie gruzińskie góry, wysoki Tybet i Wietnam. Oczywiście wszędzie (Daleki Wschód mieli już "zaliczony) spotykali rodaków. Trzecia grupa, również para, to młodzi ludzie (dwudziestoparolatkowie), którzy jeszcze jako dzieci wraz z rodzicami wyjechali do Niemiec kilkanaście lat temu.

- Z punktu widzenia turystyki, jest to chyba jeden z najpiękniejszych krajów na świecie, najbardziej interesujących, i trzeba szybko, szybko, szybko przyjeżdżać, zanim modernizacja różne rzeczy pozmienia. Przepiękna przyroda, niczym nieskażona, w górach codziennym obrazkiem są ogromne orły na głowami, a w dolinach pyszne świeże warzywa i owoce, jeszcze nieskażone pestycydami. Drodzy przyjaciele, przyjeżdżajcie - powiedziała ambasador Doroszewska.

Ostatnie komentarze

styro 2010-11-16 11:41   
styro - Profil styro
Jaki alfabet oni maja - cyrilica to nie jest???
jsg 2010-11-14 22:46   
jsg - Profil jsg
Oj trzeba będzie się tam wybrać. Szczególnie intrygują mnie łażnie siarkowe.
 - Profil gość
Reklama
Kup bilet Więcej
dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Wizy
Rezerwuj hotel
Wizy
Okazje z lotniska

dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Rezerwuj hotel
Wizy