Nielegalne loty nad Syberią?
Reklama
Komisja Europejska poinformowała o wszczęciu postępowania w sprawie łamania prawa Unii Europejskiej przez Francję, Niemcy, Austrię i Finlandię. Sprawa dotyczy umów bilateralnych zawartych przez te państwa z Federacją Rosyjską, które regulują, między innymi, kwestię przelotów nad terytorium Syberii. Komisja uważa, że zgodnie z unijnym prawem takie umowy muszą zawierać klauzulę, zezwalająca na korzystanie z nich przez wszystkie europejskie linie lotnicze, a nie tylko te z danego państwa.
Komisja obawia się, że umowy między wymienionymi państwami, a Rosją łamią unijne przepisy regulujące konkurencję na rynku przewozów lotniczych poprzez dyskryminację linii lotniczych, które nie mogą latać nad Syberią. W ten sposób tworzy się zaburzenie unijnego rynku wewnętrznego.
Konflikt dotyczący przelotów nad Syberią trwa już od kilkunastu lat. Rosja domaga się wysokich opłat za przelot nad tym terenem. Nad Syberią wiedzie najkrótsza trasa lotnicza z Europy do Chin, Japonii i Korei. Kilka lat temu, między innymi z powodów kłopotów związanych z przelotem nad Rosją, LOT musiał wycofać się z operacji na trasie Warszawa-Pekin.
W 2006 udało się osiągnąć porozumienie między Unią Europejską a Rosją. Według niego Federacja Rosyjska do 2013 roku ma udostępnić syberyjską przestrzeń powietrzną dla unijnych przewoźników, a w zamian UE przestanie blokować przystąpienie Rosji do Światowej Organizacji Handlu (WTO). Choć największy kraj świata wstępnie zgodził się na takie warunki umowy, do dziś nie została ona ratyfikowana. Komisja Europejska szacuje, że w 2008 roku wszyscy unijni przewoźnicy łącznie zapłacili 420 milionów dolarów za przeloty nad Syberią. Większość z tych pieniędzy trafia bezpośrednio do kasy Aeroflotu.
Komisja poinformowała również, że analizuje umowy z Rosją zawarte przez pozostałe 23 państwa członkowskie UE. Zgodnie z wyrokiem Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości z 2002 roku, wszystkie umowy bilateralne o ruchu lotniczych zawierane przez państwa należące do UE muszą zawierać klauzulę zastrzegającą, że dotyczą one wszystkich linii z państw Unii.
Zgodnie z unijnym prawem, oskarżone państwa mają dwa miesiące na ustosunkowanie się do zarzutów. Jeśli nie zostanie osiągnięte porozumienie, sprawa może trafić do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który może zasądzić kary finansowe.
Dominik Sipiński
Komisja obawia się, że umowy między wymienionymi państwami, a Rosją łamią unijne przepisy regulujące konkurencję na rynku przewozów lotniczych poprzez dyskryminację linii lotniczych, które nie mogą latać nad Syberią. W ten sposób tworzy się zaburzenie unijnego rynku wewnętrznego.
Konflikt dotyczący przelotów nad Syberią trwa już od kilkunastu lat. Rosja domaga się wysokich opłat za przelot nad tym terenem. Nad Syberią wiedzie najkrótsza trasa lotnicza z Europy do Chin, Japonii i Korei. Kilka lat temu, między innymi z powodów kłopotów związanych z przelotem nad Rosją, LOT musiał wycofać się z operacji na trasie Warszawa-Pekin.
W 2006 udało się osiągnąć porozumienie między Unią Europejską a Rosją. Według niego Federacja Rosyjska do 2013 roku ma udostępnić syberyjską przestrzeń powietrzną dla unijnych przewoźników, a w zamian UE przestanie blokować przystąpienie Rosji do Światowej Organizacji Handlu (WTO). Choć największy kraj świata wstępnie zgodził się na takie warunki umowy, do dziś nie została ona ratyfikowana. Komisja Europejska szacuje, że w 2008 roku wszyscy unijni przewoźnicy łącznie zapłacili 420 milionów dolarów za przeloty nad Syberią. Większość z tych pieniędzy trafia bezpośrednio do kasy Aeroflotu.
Komisja poinformowała również, że analizuje umowy z Rosją zawarte przez pozostałe 23 państwa członkowskie UE. Zgodnie z wyrokiem Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości z 2002 roku, wszystkie umowy bilateralne o ruchu lotniczych zawierane przez państwa należące do UE muszą zawierać klauzulę zastrzegającą, że dotyczą one wszystkich linii z państw Unii.
Zgodnie z unijnym prawem, oskarżone państwa mają dwa miesiące na ustosunkowanie się do zarzutów. Jeśli nie zostanie osiągnięte porozumienie, sprawa może trafić do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który może zasądzić kary finansowe.
Dominik Sipiński