5 pytań do Jana Pamuły
Reklama
Z Janem Pamułą, prezesem Kraków Airport, rozmawiamy o decyzji Polskich Linii Lotniczych LOT, dotyczącej likwidacji istniejącego od blisko 14 lat połączenia z Krakowa do Chicago oraz skasowaniu rejsów do Rzymu i Aten.
Pasazer.com: Choć sytuacja była do przewidzenia, a przynajmniej my dawaliśmy takie sygnały, to Wy, jako przedstawiciele lotniska jesteście jednak zaskoczeni takim stanem rzeczy. Czy również rozczarowani?
Jan Pamuła: Sugestie o tym, że LOT będzie zmuszony zrezygnować z połączeń do Chicago pojawiały się od pewnego czasu. Kraków Airport na każdym kroku deklarował chęć pomocy i współdziałania w opracowywaniu rozwiązań, które pozwoliłyby takie połączenie utrzymać. Tymczasem o wycofaniu lotów z systemu dowiedzieliśmy się raptem kilka godzin wcześniej pomimo, że traktujemy LOT jako poważnego partnera biznesowego. Rozczarowanie miesza się ze zdziwieniem, bowiem połączenie do Chicago miało 80% obłożenie, a Małopolska jest rynkiem o niekwestionowanym potencjale dla takich połączeń.
Pasazer.com: Tłumaczenie LOT-u – dosyć racjonalne, stanowcze i dobitne, iż czas na politykę rozsądku i ekonomii i że jedynym kryterium obecności przewoźnika na danej trasie jest wynik finansowy, wydaje się być – przynajmniej w obserwatorów mniemaniu – pozytywnym sygnałem płynącym z ul. 17 stycznia w Warszawie. Przekonują one Was?
Jan Pamuła: To, że kryterium realizowania lotów na konkretnej trasie jest jej opłacalność nie jest rewolucją, tylko normalnym biznesowym podejściem. Oczywiście zgadzam się, że w interesie przewoźnika jest obsługiwanie takich tras, na które jest zapotrzebowanie i które przyniosą zyski. Ale rolą przewoźnika jest również zachęcenie pasażerów do korzystania z połączeń. Popyt nie jest sztywny, dany raz na zawsze – przykłady innych przewoźników pokazują, że w znacznym stopniu można go kreować – poprzez politykę cenową, promocje, możliwości przesiadek, łączenie lotów regionalnych z formułą mix-charter. W przypadku LOT-u takiej chęci niestety nie widać. Klasycznym przykładem jest połączenie do Rzymu, teoretycznie z Krakowa skazane na sukces.
LOT uruchomił je osiem miesięcy przed Ryanairem, nasz port aktywnie uczestniczył w jego promocji. Od sezonu zimowego 2009 / 2010 miały być zmienione godziny z nocnych na bardziej dostępne dla pasażerów, ale taki ruch nie nastąpił. Mało kto chce lądować w Rzymie tuż przed północą, ryzykując przy minimalnym nawet spóźnieniu samolotu podróż taksówką do centrum, czy też lądować w Krakowie o 2 w nocy i tracić znaczną część doby hotelowej. Szczególnie, jeśli można skorzystać z alternatywnego połączenia – często tańszego i realizowanego w znacznie lepszych godzinach. Nie można oferować cen na poziomie przewoźników tradycyjnych i latać w godzinach, które są akceptowalne u tanich przewoźników. Taka organizacja połączenia, z relatywnie wysokimi cenami, zawsze doprowadzi do tego, że będzie ono nieatrakcyjne. I mamy tu klasyczny przykład samospełniającej się przepowiedni.
Pasazer.com: Jakie było rzeczywiste obłożenie skasowanych tras?
Jan Pamuła: Podając dane za ostatnie pół roku: Chicago: 80%, Rzym i Ateny – około 50%. W przypadku tych ostatnich pozostaje pytanie, jak na ich obłożenie i opłacalność wplynęłaby zmiany godzin, czego nieustannie się domagaliśmy. Tym bardziej, że Ryanair po zaledwie dwóch miesiącach operowania na trasie Kraków – Rzym osiągnął poziom 80% wypełnienia samolotu.
Pasazer.com: Czy ta swoista "rzeź" LOT-u, jaką przeprowadzono w Krakowie, to nie początek końca słynnego potencjału krakowskiego? I jak decyzje linii spod znaku żurawia mają się do Pana zapowiedzi o ekspansji narodowego przewoźnika w Krakowie? Zapowiedzi, których LOT nigdy nie potwierdził.
Jan Pamuła: Po tygodniowym urlopie jestem dzisiaj pierwszy dzień w pracy – na pewno w najbliższych dniach spotkam się z prezesem Mikoszem i będę wyjaśniał tę sytuację. Użyjemy wszelkich dostępnych środków, by to połączenie powróciło do rozkładu. Mamy wsparcie lokalnych społeczności, polityków, na pewno nie będziemy biernym obserwatorem.
Jeśli chodzi o plany rozwoju, to dla mnie wiążące jest to, co zarząd LOT-u przekazuje podczas spotkań, zresztą nie tylko ze mną, ale i z przedstawicielami władz miasta i regionu.
Niestety, LOT systematycznie traci kolejne szanse uruchamiania połączeń w portach regionalnych. Już w tym tygodniu w Krakowie będziemy ogłaszać kolejny nowy kierunek, którego potencjał nasz narodowy przewoźnik wciąż analizuje. Jak długo można prowadzić analizy?
Pasazer.com: Czy z połączeniem do Chicago nie było tak, że istniało ono tylko z pobudek nazwijmy to prestiżowych – bo wypada je mieć? Dzisiaj czasy się zmieniły, a i LOT ma przed sobą arcytrudne zadanie – w związku ze stawianymi wymaganiami zmienia, a właściwie umacnia elementarne podstawy działania na czysto komercyjne. Kończy z destynacjami, które "trzeba mieć". Słusznie?
Jan Pamuła: Powtarzanie jak mantra informacji o „prestiżu”, każe się zastanowić, czy gdyby LOT nie miał problemów z flotą, to czy połączenie zostałoby na zimę? Przypomnijmy, że loty do Chicago są wykonywane od niemal 14 lat! Jeśli samoloty do USA, mimo cen nienależących do najniższych, mają 80% obłożenie (dane za pierwsze półrocze 2010), to czy jest to zły wynik? Naszym postulatem nie jest to, by LOT tworzył połączenia, które nie mają szansy na siebie zarobić, ale by w pełni wykorzystywał potencjał tam, gdzie on istnieje. A w portach regionalnych, patrząc szerzej niż Kraków, jest on z pewnością znaczny. Pół roku temu, właśnie w Krakowie prezes Mikosz spotykał się z prezesami portów regionalnych, gdzie była rozmowa o takiej ekspansji. Tymczasem teraz narodowy przewoźnik informuje o budowie „warszawskiego hubu” i jest zdziwiony zapytaniami o nowe połączenia z portów regionalnych, a szczególnie o siatkę krajową. Analiza opłacalności połączeń i ich potencjału jest szalenie istotna, ale nie może ona trwać miesiącami!
Zresztą LOT wymaga od portów daleko idącej współpracy i ustępstw. Podam na przykładzie Krakowa – ugoda w kwestii zadłużenia, możliwość wprowadzenia drugiego handlera, silne wsparcie promocyjne, żądania znacznego obniżenia opłat lotniskowych. Interesem portu jest natomiast zapewnienie pasażerom jak najlepszej siatki połaczeń – szerokiej, wygodnej, zdywersyfikowanej. Jeśli LOT nie widzi tutaj pola do wspólnych działań, z pewnością poszukamy innej alternatywy.
Ponadto wszystko, o czym do tej pory informowałem media wynikało z ustaleń w czasie rozmów z najważniejszymi przedstawicielami LOT-u. Były to raczej kierunki rozwoju i współpracy, a nie żadne szczegóły handlowe.
Rozmawiał
Pasazer.com: Choć sytuacja była do przewidzenia, a przynajmniej my dawaliśmy takie sygnały, to Wy, jako przedstawiciele lotniska jesteście jednak zaskoczeni takim stanem rzeczy. Czy również rozczarowani?
Jan Pamuła: Sugestie o tym, że LOT będzie zmuszony zrezygnować z połączeń do Chicago pojawiały się od pewnego czasu. Kraków Airport na każdym kroku deklarował chęć pomocy i współdziałania w opracowywaniu rozwiązań, które pozwoliłyby takie połączenie utrzymać. Tymczasem o wycofaniu lotów z systemu dowiedzieliśmy się raptem kilka godzin wcześniej pomimo, że traktujemy LOT jako poważnego partnera biznesowego. Rozczarowanie miesza się ze zdziwieniem, bowiem połączenie do Chicago miało 80% obłożenie, a Małopolska jest rynkiem o niekwestionowanym potencjale dla takich połączeń.
Pasazer.com: Tłumaczenie LOT-u – dosyć racjonalne, stanowcze i dobitne, iż czas na politykę rozsądku i ekonomii i że jedynym kryterium obecności przewoźnika na danej trasie jest wynik finansowy, wydaje się być – przynajmniej w obserwatorów mniemaniu – pozytywnym sygnałem płynącym z ul. 17 stycznia w Warszawie. Przekonują one Was?
Jan Pamuła: To, że kryterium realizowania lotów na konkretnej trasie jest jej opłacalność nie jest rewolucją, tylko normalnym biznesowym podejściem. Oczywiście zgadzam się, że w interesie przewoźnika jest obsługiwanie takich tras, na które jest zapotrzebowanie i które przyniosą zyski. Ale rolą przewoźnika jest również zachęcenie pasażerów do korzystania z połączeń. Popyt nie jest sztywny, dany raz na zawsze – przykłady innych przewoźników pokazują, że w znacznym stopniu można go kreować – poprzez politykę cenową, promocje, możliwości przesiadek, łączenie lotów regionalnych z formułą mix-charter. W przypadku LOT-u takiej chęci niestety nie widać. Klasycznym przykładem jest połączenie do Rzymu, teoretycznie z Krakowa skazane na sukces.
LOT uruchomił je osiem miesięcy przed Ryanairem, nasz port aktywnie uczestniczył w jego promocji. Od sezonu zimowego 2009 / 2010 miały być zmienione godziny z nocnych na bardziej dostępne dla pasażerów, ale taki ruch nie nastąpił. Mało kto chce lądować w Rzymie tuż przed północą, ryzykując przy minimalnym nawet spóźnieniu samolotu podróż taksówką do centrum, czy też lądować w Krakowie o 2 w nocy i tracić znaczną część doby hotelowej. Szczególnie, jeśli można skorzystać z alternatywnego połączenia – często tańszego i realizowanego w znacznie lepszych godzinach. Nie można oferować cen na poziomie przewoźników tradycyjnych i latać w godzinach, które są akceptowalne u tanich przewoźników. Taka organizacja połączenia, z relatywnie wysokimi cenami, zawsze doprowadzi do tego, że będzie ono nieatrakcyjne. I mamy tu klasyczny przykład samospełniającej się przepowiedni.
Pasazer.com: Jakie było rzeczywiste obłożenie skasowanych tras?
Jan Pamuła: Podając dane za ostatnie pół roku: Chicago: 80%, Rzym i Ateny – około 50%. W przypadku tych ostatnich pozostaje pytanie, jak na ich obłożenie i opłacalność wplynęłaby zmiany godzin, czego nieustannie się domagaliśmy. Tym bardziej, że Ryanair po zaledwie dwóch miesiącach operowania na trasie Kraków – Rzym osiągnął poziom 80% wypełnienia samolotu.
Pasazer.com: Czy ta swoista "rzeź" LOT-u, jaką przeprowadzono w Krakowie, to nie początek końca słynnego potencjału krakowskiego? I jak decyzje linii spod znaku żurawia mają się do Pana zapowiedzi o ekspansji narodowego przewoźnika w Krakowie? Zapowiedzi, których LOT nigdy nie potwierdził.
Jan Pamuła: Po tygodniowym urlopie jestem dzisiaj pierwszy dzień w pracy – na pewno w najbliższych dniach spotkam się z prezesem Mikoszem i będę wyjaśniał tę sytuację. Użyjemy wszelkich dostępnych środków, by to połączenie powróciło do rozkładu. Mamy wsparcie lokalnych społeczności, polityków, na pewno nie będziemy biernym obserwatorem.
Jeśli chodzi o plany rozwoju, to dla mnie wiążące jest to, co zarząd LOT-u przekazuje podczas spotkań, zresztą nie tylko ze mną, ale i z przedstawicielami władz miasta i regionu.
Niestety, LOT systematycznie traci kolejne szanse uruchamiania połączeń w portach regionalnych. Już w tym tygodniu w Krakowie będziemy ogłaszać kolejny nowy kierunek, którego potencjał nasz narodowy przewoźnik wciąż analizuje. Jak długo można prowadzić analizy?
Pasazer.com: Czy z połączeniem do Chicago nie było tak, że istniało ono tylko z pobudek nazwijmy to prestiżowych – bo wypada je mieć? Dzisiaj czasy się zmieniły, a i LOT ma przed sobą arcytrudne zadanie – w związku ze stawianymi wymaganiami zmienia, a właściwie umacnia elementarne podstawy działania na czysto komercyjne. Kończy z destynacjami, które "trzeba mieć". Słusznie?
Jan Pamuła: Powtarzanie jak mantra informacji o „prestiżu”, każe się zastanowić, czy gdyby LOT nie miał problemów z flotą, to czy połączenie zostałoby na zimę? Przypomnijmy, że loty do Chicago są wykonywane od niemal 14 lat! Jeśli samoloty do USA, mimo cen nienależących do najniższych, mają 80% obłożenie (dane za pierwsze półrocze 2010), to czy jest to zły wynik? Naszym postulatem nie jest to, by LOT tworzył połączenia, które nie mają szansy na siebie zarobić, ale by w pełni wykorzystywał potencjał tam, gdzie on istnieje. A w portach regionalnych, patrząc szerzej niż Kraków, jest on z pewnością znaczny. Pół roku temu, właśnie w Krakowie prezes Mikosz spotykał się z prezesami portów regionalnych, gdzie była rozmowa o takiej ekspansji. Tymczasem teraz narodowy przewoźnik informuje o budowie „warszawskiego hubu” i jest zdziwiony zapytaniami o nowe połączenia z portów regionalnych, a szczególnie o siatkę krajową. Analiza opłacalności połączeń i ich potencjału jest szalenie istotna, ale nie może ona trwać miesiącami!
Zresztą LOT wymaga od portów daleko idącej współpracy i ustępstw. Podam na przykładzie Krakowa – ugoda w kwestii zadłużenia, możliwość wprowadzenia drugiego handlera, silne wsparcie promocyjne, żądania znacznego obniżenia opłat lotniskowych. Interesem portu jest natomiast zapewnienie pasażerom jak najlepszej siatki połaczeń – szerokiej, wygodnej, zdywersyfikowanej. Jeśli LOT nie widzi tutaj pola do wspólnych działań, z pewnością poszukamy innej alternatywy.
Ponadto wszystko, o czym do tej pory informowałem media wynikało z ustaleń w czasie rozmów z najważniejszymi przedstawicielami LOT-u. Były to raczej kierunki rozwoju i współpracy, a nie żadne szczegóły handlowe.
Rozmawiał