LOT: Czas na konkrety w kwestii floty
Dreamlinery to oczywista oczywistość...
Za nieco ponad rok pojawią się w Polsce najnowsze maszyny Boeinga. Opóźnienia w dostawach Dreamlinera są już raczej przeszłością i nic nie wskazuje na to, aby pojawiły się kolejne. Jesienią przyszłego roku "otrzymamy" trzy z ośmiu zamówionych samolotów.
Boeing 787 Dreamliner
Model 787 ma zastąpić wysłużone 767, choć decyzja o tym, czy LOT na pewno pozbędzie się swoich największych obecnie maszyn, jeszcze nie zapadła. "Pod nóż" idą także najbardziej wysłużone, choć lubiane przez pasażerów Embraery serii 145, które zostaną zastąpione nowoczesnymi i bardzo wygodnymi modelami 170 i 175, które zabierają na pokład więcej pasażerów.
Bolączką przewoźnika stają się powoli około 20 letnie Boeingi serii 737 i francusko-włoskiej produkcji samoloty turbośmigłowe ATR. – Chcemy pozbyć się 13 takich samolotów – zapowiada na łamach gazety Sebastian Mikosz, prezes PLL LOT.
Mikosz dodaje, że prowadzone są negocjacje z trzema firmami leasingowymi, obsługującymi polskie linie. Realnym terminem finalizacji i konkretyzowania rozmów jest przełom 2010 i 2011 roku.
...inne marki oczywiste jeszcze nie są
Narodowy przewoźnik w osobie jego prezesa wciąż waha się, jakiego typu maszyny zasilą szeregi LOT-u. Jeżeli chodzi o flotę średniodystansową, mogą to być nowsze Boeingi serii 737, lecz nie wyklucza się także Airbusów serii 319 lub 320. To byłby przełom, bo maszyny tego typu nigdy nie służyły w barwach polskich linii lotniczych. Ten segment parku maszyn zasilić mają także Embraery serii 190.
Boeing 737 NG
Niewykluczone, że tego typu działania czy nawet konkretne rozmowy mają tylko jeden cel: Skłonić Boeinga do znacznych ustępstw cenowych, i z realnym "zagrożeniem" nie mają nic wspólnego.
Pożegnamy "nieśmiertelne" ATR-y?
Samoloty krótkodystansowe, które przeznaczone będą dla pasażerów podróżujących rejsami krajowymi lub krótkimi europejskimi, brane pod uwagę są dwa. Mają to być albo ATR serii 600, lub Bombardiery serii Q400.
ATR-600
Obydwie propozycje to maszyny technologicznie nowoczesne i zbierające dobre opinie.
Bombardier Q400
Negocjacje z firmami leasingowymi są trudne. LOT chce dokonać wymiany jak najmniejszym kosztem, a tymczasem przedsiębiorstwa leasingowe przy zwrocie starych samolotów oczekują na odchodne od 2 do 4 mln dol. za sztukę - donosi Dziennik Gazeta Prawna.
Na taką dopłatę LOT-u nie stać, choć stricte nie dlatego, że miałby problem z płynnością, lecz dlatego, że w dobie restrukturyzacji trzeba się bić o każdą złotówkę. Linie proponują więc przerzucić opłatę na poczet nowej umowy i wliczyć ją w raty leasingowe zamówionych maszyn. Szef LOT-u jest pewien, że uda się znaleźć kompromis. W końcu ogólnoświatowy kryzys gospodarczy i kryzys w branży lotniczej sprawia, że i banki są skłonne na daleko idące ustępstwa. Każdy ekonomista przyklaśnie poglądowi, że i na kryzysie da się zarobić, a jeśli tylko zrobi się to z głową, zarobić mogą ci... co tracą. Czyli przewoźnicy lotniczy. To najlepszy okres na inwestycje.
– Musimy modernizować flotę, żeby obniżać koszty działalności i wciąż się rozwijać – dodaje Mikosz.
Działania zmierzające do wymiany floty, to efekt "nacisków" Skarbu Państwa, który jest głównym udziałowcem spółki. Ministerstwo sugeruje, że władze LOT-u mają się przyjrzeć siatce przewozów krajowych, celem jej intensyfikacji. Wczoraj upłynął termin przesłania przez przewoźnika ministrowi skarbu nowej propozycji krajowej siatki połączeń. Nowe samoloty ATR lub Bombardier mają zwiększyć opłacalność tego typu lotów.
Nowe barwy... w barwach LOT-u?
Sebastian Mikosz nie kryje, że przy okazji wymiany maszyn może dojść też do rebrandingu samolotów, o czym wspominał w jednej z rozmów z portalem Pasazer.com. Według niego obecne barwy trącą już myszką.
Prezes linii, choć świadomy, że to niemały wydatek, zachęca do odwagi w tym zakresie. Przekonuje, że inwestycja jest warta swojej ceny, bo pozwoli na poprawę wizerunku linii.
Zdjęcia ze źródeł koncernów.