Opinia: Porzućmy wreszcie fałszywe dogmaty CPK
Trzymanie się starych założeń projektu CPK przez nowy rząd, przy jednoczesnej zmianie podejście do rozbudowy Modlina prowadzi do ograniczenia liczby pasażerów na nowym lotnisku do 20 mln rocznie.
Reklama
Decyzja o kontynuowaniu budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego (CPK) potwierdzona na konferencji prasowej premiera Donalda Tuska pod koniec czerwca br. była jednocześnie powrotem do niebezpiecznych założeń poprzedniego rządu. Pełnomocnik rządu ds. CPK Maciej Lasek zapowiedział, że nowe lotnisko nie będzie miało ułatwień dla linii budżetowych a przewoźnicy czarterowi też nie będą na w Baranowie mile widziani.
Jest to powtórzenie wczesnych dogmatów projektu CPK, które z czasem uległy erozji i pod koniec rządów Zjednoczonej Prawicy nikt już tak stanowczo o wykluczeniu niskokosztowców nie mówił, tym bardziej że prognozy IATA zawierały ten najważniejszy dla rynku polskiego segment ruchu. Przypomnijmy, że w 2023 r. z 50,3 mln podróżnych, którzy gościły na pokładach linii lotniczych w Polsce 27,6 (54,8 proc.) mln obsłużyli przewoźnicy budżetowi. Z kolei w rejsach czarterowych odleciało i przyleciało ponad 7 mln pasażerów (14,1 proc.) W efekcie blisko 70 proc. pasażerskiego ruchu na rynku polskim generują tanie linie lotnicze i operacje czarterowe.
Ktoś powie, że ta struktura na Lotnisku Chopina, które ma przekazać pasażerów CPK w 2032 r., kształtuje się inaczej. To prawda, ale w tym przypadku nie jest o wiele lepiej. W I półroczu 2024 r. Okęcie obsłużyło 9,7 mln pasażerów z czego 3,7 mln podróżowało w samolotach linii budżetowych albo w rejsach czarterowych. A zatem prawie 38 proc. podróżnych pochodziło od dwóch segmentów ruchu, których ma w CPK zabraknąć, a przecież szczyt przewozów czarterowych jest jeszcze przed nami.
Teza, że przez następne osiem lat te dane ulegną radykalniej zmianie na korzyść tradycyjnych linii sieciowych czeka na odważnego, który będzie zdolny do jej udowodnienia i obrony. Może do tego zadania na ochotnika zgłosi się pełnomocnik Lasek, bo skoro powiela dogmaty poprzedników, to może wypadałoby, aby je uzasadnił. Na razie, wobec braku chętnych, nie pozostaje nam nic innego jak oprzeć się na dostępnych danych.
Obecnie rząd zakłada, że w ciągu pierwszego pełnego roku funkcjonowania CPK port obsłuży ok. 30 mln pasażerów. To oznacza, przykładając do tej liczby obecną strukturę ruchu, że 11,4 mln pasażerów obsługiwanych przez operacje czarterowe i tanich przewoźników z Baranowa już nie poleci. Innymi słowy, jeśli port w Baranowie zacznie bez nich, to w pierwszym roku operacji obsłuży zaledwie 18,6 mln podróżnych, czyli niewiele więcej niż Okęcie w 2023 r.
Skoro czartery i niskokosztowcy mają nie latać z CPK, to kto wypełni tę ponad 11 mln lukę? Zgodnie z przyjętym dogmatem mają to zrobić linie sieciowe, a przede wszystkim LOT, który w planach ma posiadać aż 60 proc. slotów z Baranowa. Linie budżetowe i czartery mają przenieść się do Modlina lub Radomia. Nikt jednak nie pokazał jak te wielkie przenosiny mają wyglądać, a co najmniej dwa bardzo istotne pytania czekają na odpowiedzi.
Po pierwsze w zaprezentowanych planach liczba pasażerów LOT-u ma rosnąć średnio o ponad 10 proc. z roku na rok. Jest to szalenie ambitny cel, za który warto trzymać kciuki, ale na którym nierozsądnie byłoby polegać w 100 proc. Co się stanie z rentownością CPK, gdy narodowemu przewoźnikowi powinie się noga, o co, w szalenie konkurencyjnym biznesie lotniczym, nietrudno?
Po drugie jak rząd wyobraża sobie odstraszanie czarterów i linii budżetowych od CPK? Przeprowadzenie administracyjnego podziału ruchu lotniczego w aglomeracji warszawskiej dla lotniska, które będzie posiadać spory zapas przepustowości jest skazane na niepowodzenie. Warto też przypomnieć, że w 2023 r. LOT przewiózł w formule czarterowej ok. 20 proc. pasażerów, a rejsy organizowane przez touroperatorów pozostają ważnym elementem przychodów polskiej linii.
Pozostaje ograniczanie dostępu do CPK wysokimi opłatami lotniskowymi, ale te wymagają konsultacji z przewoźnikami, a ponadto nie mogą być zbyt wygórowane z uwagi na interes LOT-u, który ma przecież dominować w nowym porcie. Zresztą przykład Wizz Aira, który nadal lata z Okęcia, dowodzi że wysokie opłaty lotniskowe nie są skuteczna barierą dla niskokosztowców.
Warto zwrócić uwagę skąd wziął się dogmat o CPK bez linii budżetowych. Zasadniczo wynikał on z chęci wsparcia LOT-u i odseparowania go od konkurujących z nim agresywnych przewoźników budżetowych. Narodowy przewoźnik miał przenieść się do nowoczesnego i efektywnego portu lotniczego, a linie budżetowe miały się gnieździć w popadającym w ruinę Modlinie albo latać z nowego, ale słabo skomunikowanego z Warszawą i odległego od niej o 100 km, Radomia. Taki pomysł miała poprzednia ekipa.
Natomiast nowy rząd chce budować CPK bez infrastruktury dla niskokosztowców i jednocześnie rozbudować Modlin do przepustowości rocznej wynoszącej 12 mln pasażerów. Nowodworski port ma też zostać połączony koleją ze stolicą, a już w 2025 r. powinna zostać ukończona modernizacja drogi S7, co pozwoli na znacznie szybszy dojazd do portu. Problem w tym, że ta koncepcja przekreśla powód wyznawania dogmatu, który w założeniu ma wspierać rozwój LOT-u.
Jeśli rozbudujemy Modlin i poprawimy znacząco dojazd do tego portu, a jednocześnie przeniesiemy LOT do Baranowa, to wsparcie dla narodowego przewoźnika okaże się iluzoryczne. Z perspektywy mieszkańca Warszawy dojazd do CPK koleją będzie może i szybszy, ale zapewne o wiele droższy niż podróż pociągiem do Modlina. Nawet jeśli LOT nie będzie musiał rywalizować z liniami budżetowymi w CPK, to Modlin stanie się o wiele ciekawszą alternatywą niż obecnie tzn. przy funkcjonującym Okęciu, pozostającym w granicach miasta.
Dlatego powrót do dogmatu pt. „CPK nie dla linii budżetowych” jest całkowicie niezrozumiały. Oczywiście wybudowanie infrastruktury dla niskokosztowców i czarterów w Baranowie też nie jest rozwiązaniem bezproblemowym. Wtedy port w Radomiu zostanie skazany nie wieczną nierentowność, a rozbudowa Modlina będzie musiała zostać ograniczona. Kluczowym wyzwaniem jest jednak zwiększenie skomunikowania Polski ze światem przy jednoczesnym zapewnieniu obywatelom dostępu do względnie tanich połączeń lotniczych.
W dodatku powinno się to odbyć w sposób najbardziej efektywny z możliwych. Rząd powinien rozważyć wariant CPK jako infrastruktury agnostycznej, czyli dla wszystkich. Takie podejście przełoży się pozytywnie na rentowność projektu CPK, ale wymagać będzie wsparcia dla regionów, w których istniejące lotniska na takiej koncepcji stracą. To nie jest łatwy do rozwiązania dylemat, ale powinien zostać solidnie przebadany i poddany debacie, bo bezmyślne podtrzymywanie wątpliwych dogmatów prowadzi na manowce.
Fot.: Materiały prasowe