Oblatywacz: Kompaktowo przez Atlantyk. Klasa biznes w A321LR SAS-u
W najnowszym Oblatywaczu sprawdzamy jak wygląda podróż transatlantycka na pokładzie samolotu wąskokadłubowego. Lecimy z Newark do Oslo airbusem A321LR skandynawskich lini lotniczych SAS.
Reklama
SAS rozpoczął swoją przygodę z "wąskim kadłubem" na trasach transatlantyckich niedawno. Pierwszy samolot dostosowany do obsługi takich rejsów trafił do linii pod koniec 2020 roku, a obecnie dysponuje ona trzema airbusami A321LR. Latają one przede wszystkim do Bostonu, Newark i Waszyngtonu. Po samoloty te sięgają coraz chętniej także inni przewoźnicy obecni na rynku połączeń między Europą a Stanami Zjednoczonymi. Są to m.in. Aer Lingus, JetBlue i TAP. Daje to możliwość bardziej elastycznego planowania siatki połączeń z wykorzystaniem mniejszych maszyn, które są zarazem lepiej dopasowane do specyfiki konkretnej trasy i dużo bardziej efektywne pod względem ekonomicznym.
Naszą podróż z Nowego Jorku do Oslo odbywamy na pokładzie ponad rocznego airbusa A321LR o rejestracji SE-DMS. W bieżącym sezonie rejsy te są realizowane codziennie, w niektóre dni również zamiennie większymi airbusami A330. Start z lotniska w Newark przewidziano na 18:55, a lądowanie w norweskiej stolicy o 8:20 następnego dnia. Jest to więc rotacja transatlantycka realizowana według typowego schematu na tym rynku. Poza Oslo SAS obsługuje z Newark także loty do Sztokholmu i Kopenhagi, a w przypadku tej ostatniej ofertę skandynawskiego przewoźnika uzupełnia niedawno otwarte połączenie na nowojorskie lotnisko JFK.
Odprawa i boarding
SAS udostępnia wszystkie nowoczesne kanały odprawy na swoje rejsy, chociaż w przypadku podróży transatlantyckiej często trzeba będzie podejść do tradycyjnych stanowisk celem dodatkowej weryfikacji dokumentów. Na lotnisku w Newark są one dostępne w terminalu B. W godzinach popołudniowych przejście wszystkich niezbędnych procedur zajęło mi ok. 20 minut, ale warto wziąć pod uwagę narastający ruch wraz ze zbliżaniem się wieczornego szczytu odlotów europejskich.
Podróżując SAS-em w klasie biznes na trasach transatlantyckich można nadać bezpłatnie dwa bagaże o wadze 32 kg każdy oraz zabrać ze sobą do samolotu dwa bagaże podręczne po 8 kg.
Pasażerowie odlatujący z Newark rejsami SAS-u mają do dyspozycji własną poczekalnię biznesową przewoźnika zlokalizowaną w pobliżu bramki 60. Z jej oferty mogą skorzystać nie tylko osoby podróżujące w klasie biznes i posiadacze odpowiednich statusów, ale także m.in. pasażerowie klasy SAS Plus (premium ekonomicznej). Z tego względu, w momencie kulminacji odlotów do Kopenhagi, Oslo i Sztokholmu, salon jest zwykle mocno zatłoczony. Alternatywnie posiadacze statusu Star Alliance Gold mogą skorzystać z nieco bardziej kameralnego Lufthansa Senator Lounge, który znajduje się po przeciwnej stronie korytarza.
Boarding odbywał się w dość chaotycznej atmosferze, głównie z powodu dużej liczby pasażerów oczekujących na swoje rejsy pod gęsto rozmieszczonymi w tej części terminala bramkami. Zamieszanie potęgowały komunikaty głosowe agentów obsługujących loty różnych linii kierowane do wybranych osób. Gdy wreszcie na monitorach pojawiła się informacja o rozpoczętym boardingu okazało się, że w rzeczywistości na otwarcie bramki trzeba poczekać jeszcze kilka dodatkowych minut. Sama procedura wejścia na pokład była realizowana według stref wskazanych na kartach pokładowych. SAS posługuje się sześcioma literami oznaczającymi kolejność boardingu. Pasażerowie klasy biznes oraz posiadacze kart Gold i Diamond w programie lojalnościowym EuroBonus, a ponadto statusu Star Alliance Gold, otrzymują najwyższą grupę A. Pozwoliło mi to na sprawne przejście do samolotu z zatłoczonego terminala.
Kabina
Airbus A321LR w konfiguracji używanej przez SAS zabiera na pokład 157 pasażerów w trzech klasach serwisowych. Kabina SAS Go (klasa ekonomiczna) liczy 123 miejsca, SAS Plus (klasa premium ekonomiczna) 12 foteli, a w zlokalizowanej w przedniej części samolotu klasie biznes przewidziano 22 miejsca.
Skandynawski przewoźnik wybrał do niej fotele Thompson Vantage, które zamontowano w 7 rzędach w przemiennym układzie 2-2 i 1-1. Oznacza to, że na pokładzie dostępne są zarówno miejsca dla osób podróżujących w parach, jak i samotnie, przy czym tych drugich, zwanych potocznie "tronami", jest zaledwie sześć. Biorąc pod uwagę, że oferują one znacznie więcej prywatnej przestrzeni liczba ta wydaje się niewielka, a w każdym razie są zapewne pożądane w pierwszej kolejności przez większość pasażerów.
W kolorystyce kabiny dominują charakterystyczne dla designu SAS-u odcienie szarości i błękitu. Każdy fotel został wyposażony w indywidualne sterowanie dające możliwość jego rozłożenia do pozycji w pełni płaskiej, oświetlenie, gniazdka i porty USB, a także 16-calowy monitor dotykowy z dostępem do IFE. Siedzenia mają 61 cm szerokości, a po rozłożeniu 193 cm długości. Daje to wystarczające warunki do wygodnego snu dla większości podróżnych, ale zarazem wyraźnie odczuwalna jest kompaktowa konstrukcja foteli. Przestrzeni jest mniej niż w bliźniaczych siedzeniach w samolotach szerokokadłubowych SAS-u (w tym wypadku są to fotele w wersji Vantage XL), a w przypadku podwójnych miejsc doskwiera też brak wystarczającego miejsca do przechowywania w trakcie lotu np. sprzętu elektronicznego czy dokumentów. Dla niektórych pasażerów problemem może być również dość wąska, ściśle zabudowana przestrzeń na nogi.
Na każdym fotelu czekał zestaw komfortowej pościeli (materac, kołdra i poduszka) w klasycznym wzornictwie szwedzkiej firmy Hastens. Z kolei w minimalistycznej kosmetyczce sygnowanej także szwedzką marką Filippa K można znaleźć kosmetyki Verso, parę skarpet, zatyczki do uszu, opaskę na oczy i bambusową szczoteczkę do zębów zaprojektowaną przez Humble. Dużym plusem jest promocja lokalnych skandynawskich produktów. Oprócz tego każdy pasażer otrzymał butelkę wody i przyzwoitej jakości słuchawki z aktywną redukcją szumów.
W systemie rozrywki pokładowej dostępne było m.in. ponad 50 filmów (w tym ok. 1/4 nowości) oraz kilkadziesiąt odcinków seriali i programów telewizyjnych. Można także np. przejrzeć listę napojów dostępnych w trakcie lotu oraz tradycyjnie podglądać trasę lotu lub widoki z dwóch kamer. Na pokładzie airbusa A321LR dostępny jest ponadto relatywnie szybki internet, który dla pasażerów klasy biznes (a także klasy SAS Plus i podróżnych w kasie SAS Go ze statusem Diamond i Gold w EuroBonus) jest oferowany bezpłatnie. Niestety w czasie mojego rejsu usługa ta nie funkcjonowała prawidłowo z powodu, jak podała załoga, przeprowadzonego kilka dni wcześniej ataku hakerskiego na serwery przewoźnika.
Serwis
W trakcie boardingu załoga częstowała pasażerów klasy biznes szampanem Arlaux Grande Cuvee, sokiem pomarańczowym i wodą. Kilka minut po starcie rozdano drukowane menu. Podczas nieco ponad 7-godzinnego lotu przewidziano dwa standardowe serwisy: kilkudaniową kolację i śniadanie.
Serwowanie tej pierwszej rozpoczęło się od wyboru napojów, do których podawano gorące orzeszki. Lista alkoholi dostępnych na pokładzie nie jest nadzwyczajnie rozbudowana, ale w zasadzie zadawalająca. Poza wspomnianym szampanem można skosztować kilku gatunków win (m.in. Château Tour de Mirambeau z 2021, Kloster Eberbach Pinot noir z 2021, Zenato Garda Merlot z 2019, porto Churchill's i deserowego Château La Rame z 2017), Carlsberga czy skandynawskich ginów i likierów. Do tego dostępne były typowe napoje gazowane, soki itp.
Jako przystawkę wybrałem wędzoną pierś z kaczki z ziemniaczaną pastą i truflowym winegret. Do tego podano świeżą sałatkę z rzodkiewką i ciepłe pieczywo.
Po dłuższej chwili zaoferowano danie główne. Zaletą była możliwość obejrzenia wszystkich propozycji z karty przed ich wyborem. Spośród czterech opcji zdecydowałem się na pieczonego okonia morskiego w sosie pomidorowo-kaparowym z ziemniakami. Posiłek zakończyłem porcją sernika nowojorskiego z musem malinowym. Jedzenie było generalnie smaczne i ładnie prezentowało się na talerzach, co w przypadku kateringu dostarczanego na pokład w USA nie zawsze jest regułą.
W kabinie biznesowej przez cały czas pracowały trzy doświadczone stewardessy. Serwis odbywał się w swobodnej, sympatycznej atmosferze, ale zasadniczą wadą była jego powolność. Podawanie kolejnych elementów kolacji zakończyło się blisko trzy godziny po starcie z Newark. Biorąc pod uwagę relatywnie krótki czas rejsu i późną porę to zdecydowanie za długo. Trudno stwierdzić z jakiego powodu serwis się aż tak bardzo przeciągał się, ale jednym z istotnych czynników była z pewnością dużo mniejsza niż w samolotach szerokokadłubowych przestrzeń w przedniej kuchni. Załoga musiała dość często manewrować wózkami w przejściu, aby przepuścić kolejnych pasażerów w drodze do łazienki, a zarazem trudno było jej rozpocząć kolejną sekwencję serwisu bez pełnego zakończenia poprzedniej w całej kabinie. Niewątpliwie dział produktu pokładowego SAS powinien nad tym elementem popracować i być może zaoferować posiłek podawany od razu w całości.
Jak wspomniałem dla chętnych przewidziano jeszcze możliwość zjedzenia śniadania na ok. 1,5 godziny przed lądowaniem. Był to tym razem prosty zestaw składający się głównie z jogurtu z granolą, owoców oraz wędlin i serów. Podobnie jednak jak większość innych pasażerów w kabinie biznesowej zrezygnowałem z niego starając się zmaksymalizować sen w trakcie lotu.
Po niemal 7 godzinach podróży kapitan ogłosił rozpoczęcie zniżania i po 20 minutach samolot sprawnie wylądował, kilka minut przed rozkładowym czasem, na lotnisku Oslo-Gardermoen. Pasażerowie klasy biznes mogli opuścić pokład w pierwszej kolejności, co przyspieszyło przejście procedur imigracyjnych i w moim przypadku transfer na kolejny rejs SAS-u.
Nasza ocena
Transatlantycki produkt biznesowy w wąskokadłubowym airbusie A321LR jest zasadniczo kompatybilny z ofertą SAS-u na wszystkich trasach długodystansowych. Kabina została wyposażona w nowoczesne fotele w układzie dostosowanym do potrzeb zarówno indywidualnych podróżnych, jak i osób lecących razem. Jest to jednak zarazem ich bardziej kompaktowa wersja, więc nie otrzymamy do dyspozycji tyle przestrzeni, ile jest jej w klasie biznes w samolotach szerokokadłubowych skandynawskich linii. Szczególnie jest to zauważalne w przypadku foteli ustawionych w parach. Zdecydowanie brakuje tutaj wystarczających schowków do przechowywania osobistych drobiazgów. Sporą zaletą jest natomiast darmowy, nieograniczony żadnymi limitami dostęp do internetu, chociaż w trakcie mojego lotu usługa ta wyjątkowo nie funkcjonowała.
Posiłki w trakcie 7-godzinnej podróży są w pełni wystarczające, a jedzenie smaczne i odpowiednio podane. Poprawy wymaga natomiast dynamika poszczególnych sekwencji pierwszego serwisu, gdyż przy relatywnie krótkim czasie przelotu zajął on moim zdaniem zdecydowanie zbyt dużo czasu. Poza tym do pracy załogi nie mam większych zastrzeżeń - na pokładzie panowała luźna, niewymuszona atmosfera.
Bardzo pozytywnie oceniam również umiejętną promocję lokalnych, skandynawskich produktów nie tylko w menu, ale i w pozostałych elementach produktu pokładowego.
Produkt biznesowy SAS-u stanowi więc w całości solidną, choć nie wiodącą ofertę na rynku połączeń transatlantyckich. Warto podkreślić też, że wbrew niektórym opiniom podróż na tych trasach samolotem wąskokadłubowym nie umniejsza w znaczący sposób komfortu ani pozytywnych wrażeń.
Fot. M. Stus
Redaktor pasazer.com podróżował liniami SAS na własny koszt.