LOT spółką osieroconą

27 lutego 2023 09:30
1 komentarz
Z tygodnia na tydzień ubywa członków zarządu Polskich Linii Lotniczych LOT. A ich następców nie widać.
Reklama
Niedawno minęły dwa miesiące od czasu odwołania prezesa LOT-u Rafała Mielczarskiego, a narodowy przewoźnik ciągle nie ma szefa. Jego obowiązki pełni Katarzyna Lewandowska, która zasiadała w radzie nadzorczej lotniczej spółki z ramienia Ministerstwa Aktywów Państwowych (MAP). Kariera następczyni Milczarskiego rozwijała się do tej pory w państwowej administracji centralnej i choć jej stanowiska miały związek z gospodarką, to Lewandowska nie ma doświadczeń menedżerskich w biznesie. Innymi słowy p.o. prezesa nie posiada profilu osoby, która byłaby zdolna do wyprowadzenia LOT-u na spokojne wody. Czy narodowy przewoźnik jest już tonącym okrętem?


W ostatnich latach w takich spółkach jak KGHM czy Orlen wymiany prezesów następowały błyskawicznie, a chętnych do objęcia najwyższych stanowisk w firmach kontrolowanych przez polskie państwo nie brakowało. W zasadzie odwołanie prezesa takiej spółki oznaczało, że jest już następca, który przejmie obowiązki natychmiast po ustąpieniu poprzednika. W przypadku LOT-u po ponad dwóch miesiącach nie ma nawet rozpisanego konkursu na stanowisko prezesa, a biuro prasowe narodowego przewoźnika twierdzi, że rada nadzorcza LOT-u, władna rozpocząć rekrutację, jest w trakcie jej przygotowywania.

Z kolei w ubiegłym tygodniu informowaliśmy o odejściu z zarządu LOT-u Macieja Wilka, wieloletniego wiceprezesa ds. operacyjnych. Wilk przeniósł się do kanadyjskiego przewoźnika budżetowego Flair Airlines obsługującego porty w Kanadzie, Meksyku i Stanach Zjednoczonych. Dla byłego wiceprezesa LOT-u jest to zapewne interesujące wyzwanie zawodowe, ale obiektywnie rzecz ujmując objął identyczną funkcję w znacznie mniejszej linii lotniczej (22 samoloty wyłącznie wąskokadłubowe), której sukces nie jest jeszcze przesądzony.

Zwolnienie Milczarskiego i odejście Wilka można by skwitować stwierdzeniem, że to tylko zwykle roszady w zarządzie jednej ze spółek Skarbu Państwa. Opuszczenie stanowisk przez tych dwóch menedżerów to jednak coś więcej niż tylko periodyczne zmiany w najwyższych gremiach kierowniczych firm nadzorowanych przez polski rząd. Utrata dwóch czołowych szefów LOT-u i zwlekanie z obsadzeniem funkcji prezesa wiele mówi o kondycji i perspektywach polskiego przewoźnika.

Odwołanie Milczarskiego, niezależnie od innych, pozamerytorycznych czynników, należy interpretować jako utratę zaufania do jego pomysłu na wyprowadzenie LOT-u na prostą po koronakryzysie. Innymi słowy nadzorujący LOT przedstawiciele MAP przestali wierzyć w zdolności zarządcze Milczarskiego. Nie jest to zaskoczeniem, bo były prezes LOT-u, który kojarzy się ze strategia agresywnej ekspansji mógł nie odnaleźć się w zupełnie nowej rzeczywistości ekonomicznej. Natomiast czekanie ponad 60 dni na rozpisanie konkursu na stanowisko prezesa narodowego przewoźnika budzi znacznie więcej wątpliwości.

Pierwszym przychodzącym na myśl wyjaśnieniem takiej sytuacji jest brak chętnych. LOT nigdy nie należał do atrakcyjnych spółek Skarbu Państwa, w których osiągniecie zysku nie stanowi większego problemu. Polska linia jest trudną do zarządzania firmą i nie daje żadnej gwarancji powodzenia. Z tego powodu LOT przyciąga zapaleńców z misją, takich jak Milczarski. Prawdopodobnie trudno jest obecnie znaleźć kandydata z takimi cechami, bo nigdy nie jest ich zbyt wielu. Konieczność spłaty pierwszej raty pożyczki Polskiego Funduszu Rozwoju (400 mln zł) pod koniec 2023 r. oraz zbliżające się wybory parlamentarne odstręczają menedżerów nawet najbardziej pragnących sprawdzić swoich sił w Locie.


Po drugie wydaje się, że wraz z odejściem Milczarskiego, odeszła osoba, której pomysły były bez oporu realizowane przez premiera i ministrów rządu. Były prezes LOT-u i Polskiej Grupy Lotniczej był dla wielu decydentów alfą i omegą w kwestiach lotnictwa cywilnego w Polsce. Aktualnie, gdy tej dominującej postaci zabrakło, rząd nie za bardzo wie kogo w sprawach LOT-u i całej branży słuchać. Inaczej ujmując Milczarski okazał się omylny, a obecnie nie ma nikogo kto mógłby pełnić rolę drogowskazu dla polskiej awiacji. Trywializując można stwierdzić, że nikt nie wie co z tym robić dalej.

O ile odwołanie Milczarskiego było związane z jego mocodawcami politycznymi, a fortuna w takich układach zmienną jest, to odejście Wilka jest znacznie poważniejszym sygnałem. Oczywiście można uznać, że były wiceprezes ds. operacyjnych wypalił się zawodowo i jego decyzja nie ma nic wspólnego z sytuacją polskiej linii, ale byłoby to chyba naiwnością. Bardziej prawdopodobne jest, że Wilk po prostu stracił wiarę w przyszłość narodowego przewoźnika i nie ma już nadziei na sensowne kontynuowanie kariery w Locie. Jeśli takie odczucia nie są odosobnione wśród kierownictwa narodowego przewoźnika, to jego kondycja finansowa może być dramatyczna. Nic więc dziwnego, że LOT staje się sierotą, bo jak wiadomo od wieków porażka nie ma ojców, a nawet matkę znaleźć trudno.

Fot: Materiały prasowe

Ostatnie komentarze

styrian 2023-02-27 10:29   
styrian - Profil styrian
Być może będzie więc dobra okazja na adopcję
 - Profil gość
Reklama
Kup bilet Więcej
dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Wizy
Rezerwuj hotel
Wizy
Okazje z lotniska

dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Rezerwuj hotel
Wizy